13. Sasan

164 11 3
                                    

Ile to już czasu minęło? Ile lat? Dwa? Chyba tak. Nie wiem dokładnie. Ciekawe co ta pchła teraz porabia sama na tym świecie? Pewnie spełnia marzenia. Haha... przynajmniej ma zabawę. Tak dawno go widziałam. Jego długie fioletowe włosy, piękne złoto-brązowe oczy, dający nadzieję uśmiech. Ciekawe czy za mną tęskni? Czy w ogóle chce mnie widzieć? Trochę się pozmieniało w naszych relacjach. Po dowiedzeniu się prawdy, jakiś czas było normalnie, ale wszystko może się zmienić. Zaczął mnie ignorować, przestał ze mną rozmawiać, aż w końcu zaczął mnie unikać. To bolało. Tyle lat starałam się o jego dobro, a tyle mam w podzięce. Było oczywiste, że i tak się kiedyś dowie, ale spodziewałam się innej reakcji, bardziej dorosłej. Jednak mimo tego zachowania, do tej pory nie zdjął swojej bransolety ode mnie, którą stworzyłam zanim wszedł do lochu. Cały czas czuję, że wszystko jest z nim w porządku, ale mam blokady moralne przed zajrzeniem co robi. Ale myśl i to uczucie, że wszystko z nim w porządku pod względem witalnym mi wystarcza.

- Wstawać!! - krzyk zza mocnych metalowych drzwi wybudził mnie z mojego snu.

Zapomniałam, że nadal tu jestem. Wstałam ociężale z brudnej, kamiennej podłogi. Nie jest najwygodniejsza jeżeli chodzi o sen, którego coraz mniej potrzebuję. Drzwi do mojej celi otworzyły się z trzaskiem, co znaczy, że mamy porę na pierwsze starcie dzisiaj. Poszłam do drzwi, gdzie jeden ze strażników chwycił mnie mocno za ramię i pociągnął za sobą. Nudzi mi się już powoli w tym miejscu. Zaczynam się zastanawiać, czy może by nie udać się gdzie indziej, niż wyspa żelaza i innych minerałów, Sasan. Ile ja już tu siedzę? Kilka miesięcy na pewno. Do tego trafiłam do więzienia za taki mały wybryk, który zrobiłam pod wpływem impulsu. Nie moja wina, że nauczyłam się kopiowania przedmiotów i sztuk walki innych wojowników. Wystarczy, że zobaczę ten ruch raz i od razu wiem jak go wykonać samodzielnie. Podpatrzyłam kilka walk samego króla tej wyspy i jego przeciwników, przez co po jakimś czasie umiałam naśladować ich style walki. Nadal nie pamiętam jak to się stało, że nagle wylądowałam przed królem, który przyłapał mnie na walce z kilkoma idiotami w barze jego stylem. Najwyraźniej ktoś to rozpoznał i powiadomił odpowiednie osoby. Moje tłumaczenie, że je widziałam i się nauczyłam nic nie dały i zostałam wtrącona do więzienia. Nie było to takie złe, miałam do kogo gębę otworzyć, czyli do syna samego króla, Mystoras'a, który pod rozkazem ojca uczył się ode mnie różnych stylów walki. Do tego byłam ostatnim przeciwnikiem, kiedy ktoś chciał się zmierzyć z Panem tej wyspy.

Zawiązali mi oczy i pociągnęli za jeden z moich łańcuchów, tym razem ten na szyi. Chyba już mi się obtarcia od nich zrobiły. Nadal nie wiem po co Darius mi je założył. Przecież nawet nie jestem przykuta nimi do ściany lub nie są ze sobą złączone. Nie rozumiem tego faceta, nawet jeśli dobrze rządzi i walczy.

- Rusz się!! - mocniej szarpnął za łańcuch, prawie mnie powalając na ziemię.

Jeszcze chwila, a jego głowa odleci na najbliższą wyspę! Wystarczy już, że się godzę na walki z królem i tymi, którzy chcą dojść do walki z nim. To mi się akurat podoba, ale oni nie muszą o tym wiedzieć. Usłyszałam otwieranie drzwi i zaraz uderzyła mnie fala ciepła. Słyszałam wrzaski, wiwaty, warknięcia czy uderzanie miecza o miecz, bądź coś innego. Ciekawe który dzisiaj pożegna się z życiem? Oby ten łysy z celi obok mojej.

- Odsłońcie jej oczy! - ten donośny i ostry ton króla Darius'a rozbrzmiał w mojej głowie i w całej sali.

Zdjęli mi opaskę z oczu, które szybko otworzyłam, patrząc na mojego przeciwnika zimno i bez uczuciowo. Nie podoba mi się, że to z nim będę walczyć, bo jego się najmniej spodziewałam. Jednak mam rozkazy by zawsze walczyć z przeciwnikiem, nie ważne kim on jest. Dlatego wybacza mi, krewetko.

- Maria... - przełknął głośno ślinę, patrząc na mnie zszokowany, choć wie, że to ja jestem zawsze ostatnim przeciwnikiem.

Osoba z którą dzisiaj walczę to sam syn króla, Mystoras. Zawsze był taki miły do mnie i starał się coś dla mnie przemycić na nasz trening, który odbywał się pod czujnym okiem jego ojca. Jakoś nigdy mu tego nie zabronił lub coś powiedział, kiedy chłopak dawał mi coś lepszego do jedzenia w więzieniu. Skinęłam w jego kierunku jedynie głową, nie pokazując żadnej emocji.

- Wybacz. - powiedziałam, kiedy podali mi miecz.

Nie zdążył zareagować, kiedy ja już stałam za nim, w ręku trzymając jego ostrze. Nie jestem zdolna go zabić. Nie zabijam sprzymierzeńców, czy przyjaciół. Takim potworem nigdy nie będę, a przynajmniej nie mam zamiaru.

- Stań ze mną do walki porządnie! Bez twoich trików i innych sztuczek! - słysząc jego rozkaz, podałam mu jego miecz i ustawiłam się z powrotem gotowa.

- Gotowy? - kiedy skinął głową, sam na mnie ruszył. 

Bez użycia żadnych sztuczek, wspomagania się czy czarowania. Tylko siła fizyczna, czyli tak jak walczę z nim zazwyczaj. Walczyliśmy ze sobą kilkanaście minut, a po nim już widać oznaki zmęczenia. Trzeba będzie poćwiczyć nad jego kondycją. Ale to już będzie rola kogoś innego, bo ja już nie zdążę tego zrobić. Teraz mam inny pomysł. Czemu by w końcu nie przegrać? Udałabym, że umieram i zmieniła się w pył? Wtedy mogłabym bez problemu odejść i nikt by mnie nie szukał lub nie byłabym uciekinierem. W końcu dla nich jestem magiem i czymś jeszcze, co znaczy, że nie muszę umierać jak normalni ludzie. To chyba dobry plan.

- Dam radę! Nie przegram teraz, kiedy jestem tak blisko! - wykrzyczał pełen nowej energii i determinacji. Na to czekałam.

Szarżując w jego stronę, specjalnie źle wycelowałam, przecinając jedynie kawałek jego zbroi. Za to on mnie trafił, tak jak chciał w sam środek. W miejsce gdzie ludzie mają serce. Dobrze dla mnie nie mieć c go tam gdzie oni. A więc takie jest uczucie umierania? Ciekawe. Spojrzałam z lekko przymrużonymi oczami na Mystoras'a. Łzy lały się po jego policzkach, a jego twarz wykazywała strach, zdziwienie i ból.

- Maria. - usłyszałam dwa głosy mówiące moje imię. Jeden Mystoras'a, drugi wydaje się znajomy, ale nie wiem skąd.

Nie odrywając wzroku od zapłakanej twarzy przyjaciela, zaczęłam powoli zmieniać się w pył. Kawałek po kawałku znikał, odlatując na lekkim wiaterku. Pogłaskałam go po policzku, uśmiechając się lekko i składając delikatny pocałunek na jego czole, zanim całkowicie zniknęłam.

- Maria!! - jego krzyk rozpaczy mnie zabolał, ale wybacz Mystoras'ie, taka moja wola.

Wyrzucona |Magi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz