Część 24

23 5 17
                                    

Laurentius czuł się zaskakująco dobrze, ale zrobił w swoim życiu zbyt wiele złych rzeczy i zbyt wielu rzeczy żałował, by trafić w jakieś dobre miejsce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Laurentius czuł się zaskakująco dobrze, ale zrobił w swoim życiu zbyt wiele złych rzeczy i zbyt wielu rzeczy żałował, by trafić w jakieś dobre miejsce. Nie wierzył w niebo chrześcijańskiego Boga, tak samo nie wierzył w Walhallę, zatem nie mógł trafić do któregokolwiek z tych miejsc. Leżał na twardym materacu i szybko zorientował się, że jego ręce są skute kajdanami.

Nie wiedział, dlaczego nie umarł i najwyraźniej musiał trafić do niewoli. Otworzył oczy i lekko uniósł głowę. Był w komnacie jakiegoś zamku. Poznał po murach, bo sala wyposażona była jak laboratorium. Zauważył zaawansowany sprzęt i metalowy blat na środku pomieszczenia.

Po obejrzeniu ścian i blatu jego wzrok przykuły puszyste kapcie w kształcie króliczków i długie, zgrabne nogi, które z nich wystawały. Na barowym stołku siedziała młoda dziewczyna w różowych spodenkach z pluszu i w białym podkoszulku. Długie, miodowe loki przysłaniały jej twarz. W rękach trzymała miseczkę czekoladowych płatków kukurydzianych i spokojnie wkładała do ust łyżkę za łyżką.

Laurentius jęknął, chcąc się bardziej unieść, a łańcuchy, którymi był przykuty, zabrzęczały. Dziewczyna odwróciła w jego stronę głowę i otworzyła szerzej oczy.

– Obudził się! – krzyknęła na całe gardło. – Egil! Obudził się!

Następną rzeczą, jaką zrobiła dziewczyna, było ponowne wsadzenie sobie do ust łyżki z czekoladowymi kuleczkami. Jej spokój był zaskakujący i teraz, gdy na nią patrzył, twarz dziewczyny wydała się mu znajoma. Współlokatorka?

– Zaraz przyjdę! – Usłyszał męski głos, który był jak wspomnienie, a którego nie potrafił z nikim utożsamić. – Nie pozwól, by zerwał sobie kroplówkę!

Kroplówka? Spojrzał na swoje przedramię i od razu wyrwał przyczepioną do niego rurkę. Z jej końcówki zaczęła wolno kapać krew. Popatrzył w górę i zobaczył prawie całkiem opróżniony worek w czerwonym osoczem. Zerknął na dziewczynę, szukając wyjaśnień, ale ona jedynie wsadziła kolejną łyżkę płatków do ust.

– Ja do niego nie podchodzę, a już tym bardziej do wiedźmy! – odkrzyknęła i wstała z hokera. Podeszła do zlewu i odstawiła tam pustą miseczkę.

Wiedźma. Kolejne słowo wypowiedziane ustami dziewczyny, które zabrzmiało znajomo w jego uszach. Rozejrzał się i dostrzegł kolejny szczegół pomieszczenia: celę, w której siedziała naga starucha. Stało tam łoże oraz regały z książkami. Na wieszaku wisiała zdobna suknia, a przy toaletce ze złoconym lustrem umieszczone zostały liczne kosmetyki i drogie perfumy. Starucha siedziała jednak na prostym, drewnianym taborecie i wyglądała, jakby skamieniała ze starości. Do jej ramienia również była przypięta rurka, tyle że jej worek się napełniał, a nie opróżniał. To jej krew – domyślił się Laurentius, ale nie był w stanie wydedukować, kim była kobieta.

Do pomieszczenia ktoś wbiegł. To nie był Egil, a kolejna młoda dziewczyna. Miała na sobie obcisłe, granatowe jeansy rurki i czerwony sweterek z białym kołnierzykiem, który był na tyle krótki, że odsłaniał pępek. Jej kruczoczarne włosy lśniły, a ciemnoniebieskie oczy sprawiły mu ból, bo przypomniały mu o innej dziewczynie. Zarzuciła długim pasmem prostych włosów i uśmiechnęła się do stojącej przy zlewie blondynki.

Seria Dzieci Yggdrasilu: Dziewczyna z Isstad [tom I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz