15

258 12 3
                                    

Wstałam tak jak codziennie z rana. Po porannej toalecie i przebraniu się w te ubrania;

zeszłam na dół gdzie o dziwo zastałam jednego z moich braci

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

zeszłam na dół gdzie o dziwo zastałam jednego z moich braci. Jeszcze nie zdziwiłabym się, gdyby był to Will czy Vince, ale by to Shane. W dodatku nie siedział on ledwo żywy przy wyspie kuchennej, a całkiem wyspany przygotowywał śniadanie.

- Co się takiego wydarzyło, że Shane Monet robi śniadanie w niedzielny poranek? - spytałam, a chłopak zaśmiał się pod nosem z moich słów.

- Po prostu chciałem ciebie wyprzedzić w robieniu dzisiejszego śniadania.

- A czemuż to? - spytałam, gdy Shane podał mi szklankę z sokiem.

- Bo chciałem zrobić śniadanie mojej MAŁEJ siostrzyczce. - wyszczerzył się do mnie, a ja zmrużyłam oczy i powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy:

- Dzięki za podkreślenie słowa "małej" - powiedziałam, a sekundę później dostałam odpowiedź:

- Nie ma za co.

Zaśmiałam się.

- A co w takim razie robisz?

- Niespodzianka - odpowiedział.

- A co na tą niespodziankę?

- Nie powiem Ci, bo to niespodzianka. Przez duże N. - powiedział.

- Czyli?

- N-I-E-S-P-O-D-Z-I-A-N-K-A. Bądź cierpliwsza - westchnął, a ja się odpowiedziałam:

- Ale ja już jestem głodna...

Droczyłam się jeszcze z bratem parę minut, aż w końcu on skończył swoje wyczyny kuchenne. Postawił przede mną talerz, jednak ja nie wiedziałam co na nim leży.

- Aaaa... Co to? - spytałam, unosząc lekko brew.

- Niespodzianka. Spróbuj - powiedział, a w tym czasie do kuchni przyszedł także Tony.

- Co się dzieje? - spytał na wpół obudzony.

- Twój bliźniak chce we mnie wepchnąć jakiś swój eksperyment kuchenny, który nazywa "Niespodzianką" - odpowiedziałam. Tony parsknął, a Shane się lekko zirytował:

- No weź.. Ja nad tym siedziałem cały ranek - westchnął, a ja pokręciłam głową wyraźnie rozbawiona, mówiąc:

- No dobra, dobra spróbuję, a ty powiedz w końcu co tam jest? - powiedziałam biorąc pierwszego kęsa.

- Omlet. - powiedział, gdy przełknęłam kawałek jedzenia. Wytrzeszczyłam na niego oczy, pytając:

- A-ale z jajkiem?

- No tak. A z czym może być omlet?

Gdy tylko wypowiedział te słowa podbiegłam do umywalki i próbowałam wypluć jedzenie. Niestety było na to za późno. Przepłukałam sobie gardło wodą, ale nie pomogło. Zaczynało mnie piec gardło.

- No nie żartuj sobie. Na pewno nie jest takie złe - powiedział lekko już zrezygnowany Shane, podczas gdy jego bliźniak parsknął.

- Nie żartuję, ja... - nie dokończyłam, gdyż zaczęłam kaszleć. Czułam, że zaczyna mi puchnąć cały przełyk.

- Hej, co ci jest? - spytał Shane lekko przestraszony.

- Ja jestem... - znowu złapał mnie kaszel, aż upadłam na podłogę. Oboje moi bracia podbiegli do mnie. Wtedy dokończyłam - Ja jestem uczulona na jajka.

- O cholera - sapnął jeszcze bardziej przerażony Shane. - Biegnij po Vince'a - zwrócił się do Tonego, a ten już wcześniej o tym pomyślał, dlatego już biegł do starszych braci. Zaczęło mi się robić na zmianę ciepło i zimno, a kaszel zaczął brać na sile.

- Boli - jęknęłam, patrząć na przerażonego brata.

- Wiem, wytrzymaj jeszcze trochę - powiedział.

Niestety nie zobaczyłam by moi najstarsi bracia dobiegli do nas, gdyż zaczęłam mieć mroczki przed oczami, a chwilę później straciłam przytomność.

******

Gdy obudziłam się mogłam już normalnie oddychać. Po otworzeniu oczu zdałam sobie sprawę, że znajdowałam się w szpitalu. Podniosłam się powoli do pozycji siedzącej, o czym od razu dowiedział się mój brat, siedzący obok.

- Maise - podbiegł Will, zamknął mnie w uścisku i mimo tego, że nie lubiłam tego rodzaju powitania to dla świętego spokoju, dałam się przytulić bratu. - Jak się czujesz, malutka?

- Dobrze - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Maise! - dobiegły mnie głosy reszty braci, którzy teraz przyszli. Cała młodsza Trójca podbiegła by mnie również przytulić (nawet Dylan, co było dziwne, patrząc na naszą sztywną relację), co zaczęło być dla mnie już naprawdę przytłaczające. Mimo to po raz kolejny pozwoliłam się przytulić. Po raz kolejny usłyszałam też pytania o moje samopoczucie na, które odpowiedziałam tak samo jak wcześniej. Byłam za to wdzięczna, że Vince jako jedyny z braci mnie nie przytulił, jednak on pozwolił sobie na inny rodzaj przywitania.

- Czemu nie powiedziałaś o swojej alergii? - powiedział tym swoim strasznym, chodnym głosem, który jak zwykle nie zrobił na mnie jakiejś różnicy.

- Wydawało mi się, że mówiłam, ale jeżeli nie to przepraszam - odpowiedziałam spokojnie.

- Nic nie szkodzi. Czy masz jakieś inne uczulenie o którym jeszcze nie wiem? - spytał, a ja zaprzeczyłam - Dobrze, jakby uszyło to zmianie to masz mi powiedzieć, tak?

- Tak - odpowiedziałam. Dalej już rozmawialiśmy wszyscy na spokojnie, gdyż okazało się, że nic strasznego mi się nie stało. Jakąś godzinę później bracia poszli po jakiś obiad, gdyż okazała się być to godzina obiadowa. Zostałam jedynie z Shanem, który tuż po wyjściu ostatniego brata, powiedział:

- Ja naprawdę Ciebie przepraszam, Maise. Ja nie chciałem Ciebie otruć w żaden sposób - powiedział ze skruchą w głosie.

- Nie przejmuj się. Nic mi nie jest, ale następnym razem to raczej powinniśmy razem gotować, co? - parsknęłam, a mój brat uśmiechnął się lekko, kiwając głową. Resztę czasu rozmawialiśmy już na spokojnie. Nawet jak przyszła reszta Monetów to atmosfera się nie zmieniła. Tak spędziłam ten dosyć krótki pobyt w szpitalu.

________________________________

Witajcie,

przepraszam was po raz kolejny za to, że nie było ostatnimi czasy rozdziałów, ale po pierwsze zgubiłam plany notatek na najbliższe kilka rozdziałów, a po drugie nie miałam w ogóle weny pisarskiej do jakiegokolwiek opowiadania, ale na szczęście zarówno, plany jak i wenę znalazłam, więc możecie się spodziewać większej ilość części różnych opowiadań na moim koncie :D :D :D

opętana_przez_książki

Rodzina Monet - Historia Maise MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz