16

275 15 2
                                    

Spojrzałam na swój świąteczny sweter i szczerze pierwszy raz w to święto szczerze się ucieszyłam. Dziś były moje pierwsze Święta Bożego Narodzenia, które obchodziłam z moimi braćmi. Byłam szczerze ciekawa jak wyglądają one tutaj, gdyż w Polsce były to tani obiad na przecenie, używane prezenty i czas spędzany na rozmowach i kolędach. Tutaj, raczej byłoby inaczej, dlatego nie mogłam się już doczekać następnych godzin.

Poprawiłam jeszcze raz swój sweter, a następnie zeszłam na dół. Tam już czekali na mnie moi wszyscy bracia. Każdy z braci miał podobny sweter do mojego, nawet Vince, co najbardziej mnie zaintrygowało. Nigdy najstarszego z moich braci nie widziałam w innym ubraniu niż w jego oryginalnym, szytym na miarę garniturze.

Kolejną niespodzianką jaka mnie czekała było to, że wszyscy bracia pomagali Eugenii w kuchni. Tak jak kilka dni wcześniej prawie wszyscy dekorowali całym dom, girlandami i świątecznymi lampkami. Po podzieleniu się zadaniami, zaczęliśmy robić najróżniejsze potrawy. Słuchaliśmy przy tym świątecznych piosenek takich jak "Last Christmas" czy "All I Want For Christmas Is You". Oczywiście święta Trójca musiała przy tym tak fałszować, aż uszy bolały.

Po kilku godzinach, spędzonych w przyjemnej atmosferze, nagle wybrzmiał telefon. Vince wrócił do pracy. Po sekundzie drugi telefon. Will też musiał wrócić do pracy. Młodsi bracia wymówili się dokończeniem czegoś, a że Eugenia po południu miała wracać do domu by spędzić święta ze swoją rodziną, to zostałam w kuchni sama.

Już wcześniej dowiedziałam się, że nie zawsze święta wyglądały tak jak jeszcze chwilę wcześniej, gdyż była praca itp, ale nie myślałam, że nawet Shane, Tony i Dylan (no może w obecnej sytuacji Dylan tak) uciekli do pokoi.

Westchnęłam, po czym złapałam kurtkę, buty, czapkę i ruszyłam na dwór. Tam już czekała na mnie chmara śniegu, co mnie strasznie ucieszyło. Zaczęłam robić bałwana. Mimo samotności sprawiło mi to dużą radość. Po skończeniu go, wpadłam na pomysł zrobienia bitwy na śnieżki. Zanim wróciłam do domu po braci, zrobiłam górę śniegu, a za nią z trzydzieści śnieżek. Wtedy wróciłam po chłopaków. 

- Shane, Tony, Dylan !!! - krzyknęłam na cały korytarz, a nie słysząc ich odpowiedzi, podbiegłam do każdych drzwi i zaczęłam w nie walić. Od razu zareagowali.

- Co jest?

- Czego? - warknął Dylan. Bliźniacy też przyglądali mi się, wyczekująco.

- Chodźcie się ze mną pobawić na śniegu - powiedziałam.

- Sama się baw - odwarknął najstarszy z trójki braci. Trzasnął drzwiami, a wtedy przeniosłam wzrok na Shane i Tonego. Spojrzałam na nich błagająco.

- No proszę. Pobawcie się ze mną..

- No... Dobra - westchnął Shane - Tylko daj mi chwilę.

On wrócił po coś do pokoju, a Tony w tym czasie spytał:

- Ale w co się bawić?

- W bitwę na śnieżki! Mogę być z tobą w jednej drużynie i wtedy ich pokonamy - uśmiechnęłam się, zadziornie, a Tony się zaśmiał.

 - I to ja rozumiem, dziewczynko - odpowiedział.

- Nie nazywaj mnie "dziewczynką" - odpowiedziałam, a on wtedy potargał mi włosy. Mimo czapki założonej na mojej głowie, włosy i tak wiedziałam, że ucierpiały. Strzepnęłam jego rękę, po czym powiedziałam - Czekam na was na dworze!!! Jeżeli w ciągu dziesięciu minut nie wyjdziecie, natrę was śniegiem!!!

Ruszyłam na dół, słysząc śmiechy bliźniaków na moje ostatnie słowa. Zignorowałam to i wyszłam na dwór. Schowałam się za zaspą i czekałam. Po kilku minutach chłopaki zaczęli wychodzić, jednak nie widząc mnie zaczęli wołać:

Rodzina Monet - Historia Maise MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz