11

315 12 5
                                    

- Ta, szybko minął ten dzień, czyż nie? - Noah spojrzał na mnie, a ja spakowałam ostatnią książkę i odpowiedziałam:

- Tak - wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do szatni. Był piątek. Był to mój trzeci dzień w nowej szkole. Nie za wiele się tu wydarzyło. Wszyscy czyli do mnie jakiś respekt, a raczej do mojego nazwiska, tak jak do Noaha. Przez to mało kto do mnie się odezwał. Nauczyciele byli dla mnie mili, nauka szła mi dobrze, więc nie mogłam powiedzieć o tej szkole niczego złego póki co. Może tylko to, że było tu za spokojnie, lecz to pewnie raczej tu norma.

- Podoba Ci się tu? - spytał.

- Tak. Szczerze nie można narzekać. - powiedziałam, spoglądając na telefon. Dostałam wiadomość od Shane, że jest pod moją szkołą by mnie odebrać. - Ja się zbieram jak coś.

- Spoko, odprowadzić cię? - spytał.

- Raczej nie. Wiesz co by się stało, gdyby któryś z moich braci się dowiedział, że z tobą gadam?

- Najpewniej dużo - westchnął, wkładając ręce do kieszeni. - Dziwne, aż, że jeszcze się nie kapnęli. Przecież piszemy wiadomości ze sobą.

- Wiem, też mnie to zastanawia. Nie zamierzam im póki co, o tym mówić. - powiedziałam. Spojrzałam na chłopaka, który przez chwilę się nie odzywał, ale wpatrywał się we mnie. - Tak, to ja idę...

- Dobra. Tak. Nie zatrzymuję ciebie. Pa - powiedział, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Gdy odchodziła, rzucił jeszcze - Miłego weekendu.

- Miłego - odkrzyknęłam, po czym ruszyłam po kurtkę, a następnie na dwór. Od razu zauważyłam te drogie auto mojego brata, a zaraz obok i jego. Podeszłam do niego i się przywitałam. - Hej, co tam?

- A nic, a co u ciebie? - odpowiedział wsiadając do samochodu.

- Też nic. - zaśmiałam się. On też się zaśmiał i w takim nastroju wróciliśmy do domu. Tam też nie czekało mnie nic niespodziewanego. Przywitałam się z Willem, który zapowiedział, że za chwilę będzie obiad, po czym ruszyłam do pokoju. Tam przebrałam się w coś luźniejszego, czyli w to:

Było mi dużo wygodniej niż w tym nie tyle, że niewygodnym mundurku, ale po prostu trochę sztywnym

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Było mi dużo wygodniej niż w tym nie tyle, że niewygodnym mundurku, ale po prostu trochę sztywnym. Następnie zeszłam na dół, gdzie o dziwo czekała już cała rodzinka. Dosiadłam się do nich, po czym sięgnęłam po talerz i nałożyłam sobie porcję jakiegoś dobrego dania, czyli Lazanii. Podczas posiłku rozmawiałam i śmiałam się z bliźniakami, aż odezwał się Vincent:

- Maise, prosiłbym ciebie, gdybyś skończyła jedzenie byś poszła ze mną do biblioteki, bo chciałbym porozmawiać. - powiedział chłodno i wyglądało na to, że chce mnie przestraszyć swoim wzrokiem, ale ja nie zamierzałam się na to nabrać. Mimo przeczucia, że szykują mi się kłopoty, odpowiedziałam:

- Nie ma sprawy.

Po kilkunastu minutach skończyłam jeść i ruszyłam do biblioteki, a za mną ruszył Vince. Reszta braci zapewne też chciała iść z nami, ale na szczęście nasz najstarszy brat nie zamierzał im na to pozwolić. Usiadłam na kanapie, a przede mną w fotelu zasiadł Vince. Chwilę mi się przyglądał chłodno, aż się odezwał:

- Czy chciałabyś mnie o czymś poinformować? - spytał. Spojrzałam na niego z niewinnym uśmiechem, a następnie udawałam, że się zamyśliłam.

- Hmmm... Zastanawiałam się, by do mojego mundurka zakupić więcej par spodni, bo niezbyt zamierzam nosić do szkoły spódnic. - powiedziałam z uśmiechem, a on spokojnie odpowiedział:

- Dobrze, prosiłbym byś zwróciła się z tym do Willa. - kiwnęłam głową, a on w tym czasie, dodał nie zmieniając wyrazu twarzy - Ale chciałbym poruszyć inną kwestię i raczej dobrze wiesz o czym mówię. - mój wyraz twarzy także się nie zmienił, gdy Vince mówił - Na twoim telefonie znalazłem pewną konwersację.

- Masz na myśli Noaha? - spytałam dalej uśmiechając się jakbyśmy co najmniej dyskutowali nad tym, który rodzaj słodyczy jest najwyśmienitszy.

- Tak. Mam na myśli Noaha Santana. Pamiętasz co ci mówiłem o ograniczeniu kontaktu z płecią przeciwną do minimum?

- Ależ oczywiście. To jest moje MINIMUM. - odpowiedziałam spokojnie.

Chwilę spoglądaliśmy na siebie chłodnym spojrzenie i przez chwilę nawet dostrzegłam coś w rodzaju połączenia podziwu i strachu w oczach Vinca. Pierwszy odezwał się on:

- Jestem świadom tego, że te wszystkie sytuacje mogą być dla ciebie nowe. Rozumiem też fakt, że wcześniej miałaś większe kontakty z chłopcami. Nawet bym zrozumiał gdybyś podała przykład kogoś innego, ale, że mówimy o Noahu Santanie, to nie jestem skłonny do zezwolenia tobie na jakąkolwiek relacje z nim. Czy rozumiemy się?- odpowiedział chłodno.

- Nie. - odpowiedziałam i widać było, że jest tym lekko zdziwiony. Ukrył to od razu pod maską chłodności, a ja w tym czasie kontynuowałam - Jestem w pełni świadoma, że chcecie dla mnie jak najlepiej, mimo, że tak to nie wygląda. Rozumiem także fakt, że Noah należy do rodziny znajdującej się w Organizacji, tak jak nasza. - Powiedziałam bez cienia jakichkolwiek emocji, co najpewniej musiało wyglądać nieco przerażająco. - Ale nie zamierzam zerwać jakichkolwiek relacji z Noahem. Możecie mnie odcinać wszystkiego, zabrać mi telefon, wszystkie przyjemności, wypisać mnie z tej szkoły, lecz nie zmienię zdania. Pogorszą się tylko nasze relacje, co wątpię byś chciał tak samo jak ja. - zakończyłam swoją przemowę.

- Ile Noah powiedział Tobie o Organizacji? - spytał Vince.

- Wspomniał, że jest to tajemnicza Organizacja do, której należy niewiele osób. Dużo się tam zarabia, ma się duże prawa przez to, a bycie w tej grupie następuje z pokolenia na pokolenie. Jest też parę zasad, a jedną z nich jest nietykalność. Przestrzegamy tej zasady - uprzedziłam jego pytanie. - Chciałam też się zapytać czy to wszystko prawda?

Nastała chwila cisza. Mój najstarszy brat widocznie nie przewidział tego obrotu, dlatego dobrą chwilę się kwestionował wypowiedzenie następujących zdań:

- Tak, to prawda. Może nie całkowita, ale póki co wystarczy, że wiesz tyle. - chwilę trwała cisza, aż dodał - Zezwalam na tą relację, tylko na wzgląd tego, że mam świadomość o tym, że Noah nie zrobi Tobie jakiejkolwiek, gdyż miałby spore problemy ze strony Organizacji. Po za tym widzę, że jesteś na tyle odpowiedzialna, że ta relacja pozostanie na poziomie 'Kolega-Koleżanka', prawda?

- Ależ oczywiście. O to nie musisz się w żadnym stopniu martwić.

- To dobrze. Chciałbym ciebie jednak ostrzec, że rodzina Santan jest dosyć specyficzną rodziną. Jej członkowie są niebezpieczni i nie przyjacielscy jak to może się wydawać, więc uważaj na swojego kolegę.

- Rozumiem.

Na tym skończyła się nasza rozmowa. Ruszyliśmy do wyjścia, a tam dostrzegliśmy podsłuchującego...

_________________________________

Hej kochani,

ja was bardzo przepraszam, że dawno nie było części. Nie miałam do tego weny, czasu itp. Spróbuje częściej pisać. Może jeszcze dziś wleci kolejna część, a wy piszcie, jeżeli chcecie jakąś kontynuacje moich książek.

A jesteście ciekawi kto podsłuchiwał? Piszcie co myślicie.

Po za tym każdy komentarz i każda gwiazdka za każdym razem wywołuje u mnie uśmiech na twarzy.

Pozdrawiam,

opętana_przez_książki

Rodzina Monet - Historia Maise MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz