- Ta, szybko minął ten dzień, czyż nie? - Noah spojrzał na mnie, a ja spakowałam ostatnią książkę i odpowiedziałam:
- Tak - wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do szatni. Był piątek. Był to mój trzeci dzień w nowej szkole. Nie za wiele się tu wydarzyło. Wszyscy czyli do mnie jakiś respekt, a raczej do mojego nazwiska, tak jak do Noaha. Przez to mało kto do mnie się odezwał. Nauczyciele byli dla mnie mili, nauka szła mi dobrze, więc nie mogłam powiedzieć o tej szkole niczego złego póki co. Może tylko to, że było tu za spokojnie, lecz to pewnie raczej tu norma.
- Podoba Ci się tu? - spytał.
- Tak. Szczerze nie można narzekać. - powiedziałam, spoglądając na telefon. Dostałam wiadomość od Shane, że jest pod moją szkołą by mnie odebrać. - Ja się zbieram jak coś.
- Spoko, odprowadzić cię? - spytał.
- Raczej nie. Wiesz co by się stało, gdyby któryś z moich braci się dowiedział, że z tobą gadam?
- Najpewniej dużo - westchnął, wkładając ręce do kieszeni. - Dziwne, aż, że jeszcze się nie kapnęli. Przecież piszemy wiadomości ze sobą.
- Wiem, też mnie to zastanawia. Nie zamierzam im póki co, o tym mówić. - powiedziałam. Spojrzałam na chłopaka, który przez chwilę się nie odzywał, ale wpatrywał się we mnie. - Tak, to ja idę...
- Dobra. Tak. Nie zatrzymuję ciebie. Pa - powiedział, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Gdy odchodziła, rzucił jeszcze - Miłego weekendu.
- Miłego - odkrzyknęłam, po czym ruszyłam po kurtkę, a następnie na dwór. Od razu zauważyłam te drogie auto mojego brata, a zaraz obok i jego. Podeszłam do niego i się przywitałam. - Hej, co tam?
- A nic, a co u ciebie? - odpowiedział wsiadając do samochodu.
- Też nic. - zaśmiałam się. On też się zaśmiał i w takim nastroju wróciliśmy do domu. Tam też nie czekało mnie nic niespodziewanego. Przywitałam się z Willem, który zapowiedział, że za chwilę będzie obiad, po czym ruszyłam do pokoju. Tam przebrałam się w coś luźniejszego, czyli w to:
Było mi dużo wygodniej niż w tym nie tyle, że niewygodnym mundurku, ale po prostu trochę sztywnym. Następnie zeszłam na dół, gdzie o dziwo czekała już cała rodzinka. Dosiadłam się do nich, po czym sięgnęłam po talerz i nałożyłam sobie porcję jakiegoś dobrego dania, czyli Lazanii. Podczas posiłku rozmawiałam i śmiałam się z bliźniakami, aż odezwał się Vincent:
- Maise, prosiłbym ciebie, gdybyś skończyła jedzenie byś poszła ze mną do biblioteki, bo chciałbym porozmawiać. - powiedział chłodno i wyglądało na to, że chce mnie przestraszyć swoim wzrokiem, ale ja nie zamierzałam się na to nabrać. Mimo przeczucia, że szykują mi się kłopoty, odpowiedziałam:
- Nie ma sprawy.
Po kilkunastu minutach skończyłam jeść i ruszyłam do biblioteki, a za mną ruszył Vince. Reszta braci zapewne też chciała iść z nami, ale na szczęście nasz najstarszy brat nie zamierzał im na to pozwolić. Usiadłam na kanapie, a przede mną w fotelu zasiadł Vince. Chwilę mi się przyglądał chłodno, aż się odezwał:
- Czy chciałabyś mnie o czymś poinformować? - spytał. Spojrzałam na niego z niewinnym uśmiechem, a następnie udawałam, że się zamyśliłam.
- Hmmm... Zastanawiałam się, by do mojego mundurka zakupić więcej par spodni, bo niezbyt zamierzam nosić do szkoły spódnic. - powiedziałam z uśmiechem, a on spokojnie odpowiedział:
- Dobrze, prosiłbym byś zwróciła się z tym do Willa. - kiwnęłam głową, a on w tym czasie, dodał nie zmieniając wyrazu twarzy - Ale chciałbym poruszyć inną kwestię i raczej dobrze wiesz o czym mówię. - mój wyraz twarzy także się nie zmienił, gdy Vince mówił - Na twoim telefonie znalazłem pewną konwersację.
- Masz na myśli Noaha? - spytałam dalej uśmiechając się jakbyśmy co najmniej dyskutowali nad tym, który rodzaj słodyczy jest najwyśmienitszy.
- Tak. Mam na myśli Noaha Santana. Pamiętasz co ci mówiłem o ograniczeniu kontaktu z płecią przeciwną do minimum?
- Ależ oczywiście. To jest moje MINIMUM. - odpowiedziałam spokojnie.
Chwilę spoglądaliśmy na siebie chłodnym spojrzenie i przez chwilę nawet dostrzegłam coś w rodzaju połączenia podziwu i strachu w oczach Vinca. Pierwszy odezwał się on:
- Jestem świadom tego, że te wszystkie sytuacje mogą być dla ciebie nowe. Rozumiem też fakt, że wcześniej miałaś większe kontakty z chłopcami. Nawet bym zrozumiał gdybyś podała przykład kogoś innego, ale, że mówimy o Noahu Santanie, to nie jestem skłonny do zezwolenia tobie na jakąkolwiek relacje z nim. Czy rozumiemy się?- odpowiedział chłodno.
- Nie. - odpowiedziałam i widać było, że jest tym lekko zdziwiony. Ukrył to od razu pod maską chłodności, a ja w tym czasie kontynuowałam - Jestem w pełni świadoma, że chcecie dla mnie jak najlepiej, mimo, że tak to nie wygląda. Rozumiem także fakt, że Noah należy do rodziny znajdującej się w Organizacji, tak jak nasza. - Powiedziałam bez cienia jakichkolwiek emocji, co najpewniej musiało wyglądać nieco przerażająco. - Ale nie zamierzam zerwać jakichkolwiek relacji z Noahem. Możecie mnie odcinać wszystkiego, zabrać mi telefon, wszystkie przyjemności, wypisać mnie z tej szkoły, lecz nie zmienię zdania. Pogorszą się tylko nasze relacje, co wątpię byś chciał tak samo jak ja. - zakończyłam swoją przemowę.
- Ile Noah powiedział Tobie o Organizacji? - spytał Vince.
- Wspomniał, że jest to tajemnicza Organizacja do, której należy niewiele osób. Dużo się tam zarabia, ma się duże prawa przez to, a bycie w tej grupie następuje z pokolenia na pokolenie. Jest też parę zasad, a jedną z nich jest nietykalność. Przestrzegamy tej zasady - uprzedziłam jego pytanie. - Chciałam też się zapytać czy to wszystko prawda?
Nastała chwila cisza. Mój najstarszy brat widocznie nie przewidział tego obrotu, dlatego dobrą chwilę się kwestionował wypowiedzenie następujących zdań:
- Tak, to prawda. Może nie całkowita, ale póki co wystarczy, że wiesz tyle. - chwilę trwała cisza, aż dodał - Zezwalam na tą relację, tylko na wzgląd tego, że mam świadomość o tym, że Noah nie zrobi Tobie jakiejkolwiek, gdyż miałby spore problemy ze strony Organizacji. Po za tym widzę, że jesteś na tyle odpowiedzialna, że ta relacja pozostanie na poziomie 'Kolega-Koleżanka', prawda?
- Ależ oczywiście. O to nie musisz się w żadnym stopniu martwić.
- To dobrze. Chciałbym ciebie jednak ostrzec, że rodzina Santan jest dosyć specyficzną rodziną. Jej członkowie są niebezpieczni i nie przyjacielscy jak to może się wydawać, więc uważaj na swojego kolegę.
- Rozumiem.
Na tym skończyła się nasza rozmowa. Ruszyliśmy do wyjścia, a tam dostrzegliśmy podsłuchującego...
_________________________________
Hej kochani,
ja was bardzo przepraszam, że dawno nie było części. Nie miałam do tego weny, czasu itp. Spróbuje częściej pisać. Może jeszcze dziś wleci kolejna część, a wy piszcie, jeżeli chcecie jakąś kontynuacje moich książek.
A jesteście ciekawi kto podsłuchiwał? Piszcie co myślicie.
Po za tym każdy komentarz i każda gwiazdka za każdym razem wywołuje u mnie uśmiech na twarzy.
Pozdrawiam,
opętana_przez_książki
CZYTASZ
Rodzina Monet - Historia Maise Monet
Teen FictionNiby jestem jedną z nich, ale tego nie czuję. Niby jestem Monet, choć jestem inna... Czy to źle? 🥉w kategorii "shanemonet" 10.04.2024 🥈w kategorii "shanemonet" 14.04.2024 🥇w kategorii "dylanmonet" 09.07.2024 🥇w kategorii "tonymonet" 29.08.2024 �...