3

663 25 5
                                    

Obudziłam się dosyć wcześnie jak zwykle. Wstałam, po czym od razu poszłam pod prysznic. Po drodze wybrałam jakiś duży, szary t-shirt i rozszerzane niebieskie spodnie, jak to ja. Po kilkunastu minutach wyszłam z łazienki i łapiąc notes (pewnie któryś z chłopaków go wziął, bo znalazłam go na biurku) ruszyłam na dół.

W kuchni jeszcze nikogo nie było, dlatego w ciszy złapałam za szklankę i nalałam sobie jakiegoś soku. Okazał się być to pomarańczowy, który mi od razu posmakował. Żeby się nie nudzić zaczęłam sobie rysować. Moim profilem do rysowania okazała się być moja szklanka.

Po kilku minutach do kuchni weszła starsza kobieta, która od razu się przywitała.

- Cześć to ty jesteś Maise? - kiwnęłam głową, a ona kontynuowała. - Ja jestem Eugenia i jestem tutejszą gospodynią. Dziwię się, że jeszcze nie śpisz. Chłopcy w twoim wieku to spali to 8.00, a i tak trzeba było ich budzić.

- Nie jestem zmęczona. Od zawsze budzę się o tej porze. - uśmiechnęłam się, lekko.

- Dobrze, to może na coś masz ochotę. Naleśniki, jajecznicę, a może omlet? - spytała, a ja odpowiedziałam, lekko speszona.

- Mam uczulenie na jajka. - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Och.... Rozumiem. Będę musiała zapamiętać, a czy na coś jeszcze jesteś uczulona?

- Nie, na chwilę obecną tylko na to...

Przez najbliższy czas omawiałyśmy wszystkie danie, a raczej to ona pokazywała mi mnóstwo dań, z których większości nawet nie znałam. Na śniadanie dostałam za to zapiekane kanapki z salami i serem, które wyglądały strasznie apetycznie, a w smaku też się takie okazały. Po jakimś czasie na dół zszedł Will, a kilka minut później i Vince. Ten pierwszy poprosił o shake z proteinami, a drugi kawę. Wtedy postanowiłam poruszyć drugi temat.

- Will, czy dzisiaj jakbyś miał czas to mógłbyś ze mną pojechać kupić ubrania? - spytałam, a on uśmiechnął się ciepło mówiąc.

- Dobrze, ale my nie jedziemy do sklepów na zakupy, tylko kupujemy przez internet. Mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzało...

- Nie - odpowiedziałam - To w sumie nawet lepiej. Dzięki. - Ucieszyłam się w sumie, bo nie lubiłam chodzić po galeriach, a poprosiłam o to Willa tylko ze względu na wczorajszą rozmowę z Vincem.

Po chwili najstarsi bracia ulotnili się w sprawach służbowych. Następnie do kuchni wbiegli bliźniacy i Dylan, ubrani w mundurki szkolne.

- Co tam, siostrzyczko? - spytał Shane siadając koło mnie. Dodatkowo zabrał mi jedną z kanapek, ale nawet nie zwróciłam na to uwagi, gdyż dokańczałam detale mojego nowego rysunku. Nie odwracając głowy, odpowiedziałam.

- Mówiłam byś mnie nie nazywał mnie siostrzyczką. - jęknęłam, a w odpowiedzi usłyszałam.

- Ale ty nią jesteś. Naszą małą siostrzyczką. - dodał bliźniak, a od reszty rodzeństwa usłyszałam ciche śmiechy. Po chwili Shane zmienił temat - Jak rysunki?

- Normalnie... - odpowiedziałam i poczułam jak brat mi zagląda przez ramię.

- Jakie rysunki? - spytał drugi bliźniak. Przed chwilą siedział trochę dalej, ale teraz siedział już z mojej drugiej strony.

- No masz rywalkę - odezwał się jego bliźniak, szczerząc.

- Nie stawiam rysowania jako rywalizacji... - powiedziałam, a po chwili zobaczyłam jak Tony zagląda mi przez ramię, a że i tak już czułam się przytłoczona chłopakami to podałam mu rysownik. On zaczął go przeglądać, a w tym czasie Dylan podszedł za nas i zajrzał do notesu. Ja w tym czasie dopiłam sok, a że kanapek już nie było na moim talerzu to wstałam i podałam go oraz szklankę Eugenii.

Rodzina Monet - Historia Maise MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz