25.Czas pożegnań

519 18 0
                                    

POV: ISABELLA

Lipiec przyszedł szybciej niż byśmy się spodziewali, za równy tydzień ósmego lipca wyjeżdżam do Bostonu razem ze Stellą i Nicholasem. Dwa dni przed są urodziny Maddy czyli czeka nas wielka impreza, jednak ciężko mi się pogodzić z tym, że już zaraz muszę wyjechać i zostawić to wszystko co tutaj mam. Dom, mamę, Cartera, Adriena, Maddy, Olivera i wszystkich moich przyjaciół.

Jedynym pocieszeniem jest to, że Carter wprowadził się do posiadłości dzięki czemu mama nie będzie w niej sama, on będzie ją odciągał od pracy co wyjdzie jej na dobre.

Brałam właśnie prysznic bo niedawno skończyłam trening na siłowni który był dość intensywny zwłaszcza, że potem dołączył do mnie Nicholas. Kiedy skończyłam wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem, zrobiłam pielęgnacje twarzy i potem ogarnęłam swoje włosy. Gdy już byłam ogarnięta, założyłam satynowy luźny komplet który trochę przypominał piżamę, ale był wygodny, a nie planowałam dziś nigdzie wychodzić więc dlatego się na niego zdecydowałam. Znalazłam go przy pakowaniu mojej garderoby, nigdy nie sądziłam, że mam aż tyle ubrań i wszystkiego, ale jednak kiedy przyszedł czas pakowania okazało się, że mam od chuja ubrań. 

Zaczęłam wcześniej się pakować aby już powysyłać większość rzeczy do Bostonu, ponieważ nie mam ich mało, a jeszcze w grę wchodzą rzeczy Stelli i Nicholasa. Większość ubrań, torebek, butów i biżuterii już wysłałam, zostawiłam sobie aby trochę na ten tydzień który tutaj jeszcze będę. 

Kiedy weszłam do swojego pokoju zobaczyłam, że panował w nim bałagan który był spowodowany pakowaniem się jednak zignorowałam to i wzięłam do ręki paczkę papierosów i zapalniczkę która leżała na komodzie po czy wyszłam na balkon i odpaliłam papierosa. Patrzyłam na ogromny ogród w którym znajdowała się idealnie przystrzyżona trawa i krzewy, było tam mnóstwo zieleni i kwiatów, a także i fontanna. Basen znajdował się po stronie innej części ogrodu, a przy nim było mnóstwo leżaków. 

Kochałam ten dom, nie wyobrażałam sobie w nim nie mieszkać, ale kto wie, może kiedyś tutaj wrócę i na nowo się w nim zadomowię.

-Znowu palisz?- Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego brata, przez co spojrzałam na niego przez ramię.

-Kiedyś rzucę.- Powiedziałam, a czarnowłosy parsknął.

-Chociaż się podziel.- Powiedział, a ja rzuciłam mu paczkę z której wyjął papierosa i do mnie podszedł, a ja podałam mu zapalniczkę którą odpalił truciznę. -Jak się z tym czujesz?- Zapytał, a ja westchnęłam.

-Chujowo, Boston to moje marzenie od dziecka ale zostawienie całego naszego życia tutaj i wyjechanie na drugi koniec kraju nie jest takie proste.- Odpowiedziałam, a brat popatrzył na mnie swoimi zielonymi oczami.

-Damy sobie radę, będziesz mieć mnie i Stellę, my zawsze Ci pomożemy.- Powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko.

-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że i tak będzie ciężko.- Powiedziałam, gasząc papierosa w popielniczce.

-Nazywasz się Isabella Grace Ross, Ty się nigdy nie poddajesz i teraz też tego nie zrobisz, wyjeżdżamy tam spełniać swoje marzenia i każdy to rozumie i nas wspiera, nie myśl o tym, że będzie ciężko bo na pewno damy sobie radę, zobaczysz siostrzyczko będzie dobrze.- Powiedział przyciągając mnie do swojego boku.

-Jesteś, najlepszy bratem wiesz?- Zapytałam go, a on lekko się zaśmiał.

-A Ty najlepszą siostrą.- Odpowiedział, zaciągając się papierosem. 

-Czego się najbardziej boisz?- Zapytałam Nicka.

-Pożegnania z nimi wszystkimi, nie będzie to łatwe.- Powiedział gasząc papierosa w popielniczce.

INFINITE CONFUSION Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz