Rozdział 2

260 6 0
                                    

Kiedy docieram pod salę biologii, która jest moją pierwszą lekcją rozlega się dzwonek obwieszczający rozpoczęcie zajęć. Dzisiaj zdążyłam idealnie, ale są dni, kiedy ciocia przyjeżdża parę minut później, przez co spóźniam się na lekcję. Nie śmiem jej tego wygarnąć, a ona nie komentuje spóźnień pojawiających się na wirtualnym dzienniku. Pan z biologii przychodzi chwilę później i otwiera salę biologiczną, wpuszczając nas do środka. Rozglądam się po znajomych twarzach, jednak nigdzie nie dostrzegam przyjaciółki - Amelii. Wraz z nią kolegujemy się jeszcze z taką Dominiką. Ja i Amelia uczymy się w miarę dobrze; zawsze przygotowane na sprawdziany, przychodzimy do szkoły. Naszym przeciwieństwem jest Dominika. Domi, jak na nią mówimy jest typem wagarowiczki, pchającej się w stronę kłopotów. Potrafi odpyskować nauczycielom, przez co jest przez nich raczej nielubiana. Nie zliczę momentów, kiedy wychowawczyni brała ją na rozmowę z nadzieją, że jej zachowanie w końcu się zmieni. Była na prawdę w porządku osobą, trochę samotną przez brak matki i wiecznie pracującego ojca, który nigdy nie interesował się jej osobą. Poniekąd ją rozumiałam. Sama nie miałam matki, większość czasu spędzałam samotnie w pustym domu lub z ciocią. Z tatą najczęściej widziałam się w weekendy. Nie był pracoholikiem, ale jako szef siedział w pracy od wczesnych do późnych godzin. Mamy nigdy nie poznałam. Dla taty był to ciężki temat i nie chciał o niej wspominać, a ciocia, jak to ciocia nie zamierzała mówić o niej bez zgody brata. Między moją ciocią, a tatą był rok różnicy. Ciocia była starsza, ale dużo mniejsza niż tata. Jak na rodzeństwo, byli bardzo ze sobą związani. Prawie nigdy się nie kłócili, a słysząc opowieści babci wynikało z nich, że od małego byli tak ze sobą zżyci. Usiadłam przy okrągłym stoliku, przy oknie kładąc plecak na ławkę. Póki nauczyciel nie patrzył, wyciągnęłam z kieszeni telefon i wysłałam smsa do Amelii z zapytaniem gdzie jest. Rozpakowałam książki i zeszyt z plecaka i usiadłam na swoim stałym miejscu, czekając na nadejście wiadomości. Pan Adrian Ryc szybko sprawdził obecność i przeszedł do tematu lekcji. 

- Zapiszcie temat lekcji - różnorodność form zwierzęcych myślnik płazińce. - Ryc odczekał chwilę aż zapiszemy i zaczął dyktować notatkę. - "Są to zwierzęta o ciele spłaszczonym, otoczonym worem skórno-mięśniowym. Płazińce, które prowadzą pasożytniczy tryb życia nie posiadają układu pokarmowego. Typowym przedstawicielem płazińców są tasiemce. W ciele tasiemca wyróżniamy główkę zaopatrzoną w przyssawki, a u tasiemca uzbrojonego na główce występują dodatkowo haczyki. Nowe człony powstają tuż za główką. Człony końcowe wypełnione są zapłodnionymi jajami i stale są odrzucane." - W trakcie drzwi się otworzyły, a do środka weszła spóźniona Dominika. Aby uniknąć odpowiedzi grzecznie przeprosiła i szybko podeszła do mojego stolika od razu mnie zagadując.

- Stara, ale dym, ledwo uciekłam. - Zaczyna szybko oddychając, przez co domyślam się, że musiała biec do szkoły. - Stałam przed szkołą paląc papierosa co nie i obok zaczął się kręcić gostek z ostatniej klasy. - Bierze szybki oddech i kontynuuje. - Chwilę tak stał bacznie mnie obserwując, aż podszedł do niego jakiś nieznajomy typ i wręczył mu woreczek z wiesz czym. - Umilkła na chwilę spoglądając na nauczyciela, który rozwieszał plakat z tematu lekcji. - Znikąd zjawiły się pały, które były pewne, że i ja brałam w tym udział. Chłopak się nie wywinął, ale ja szybko uciekłam. - Wyjmuje ze swojej torby poniszczony zeszyt i kładzie go przed sobą lustrując nauczyciela spojrzeniem.

- Oby cię tylko nie dorwali, bo się nie wywiniesz z tego. Tym bardziej, że uciekłaś, a uciekają tylko winni. - Powiedziałam i spojrzałam na nauczyciela, który znowu zaczął coś dyktować do zeszytu.

- Co ty mi nie wierzysz?! - Krzyknęła szeptem, zwracając na nas uwagę sąsiedniego stolika.

- Wierzę, tylko mówię, jak jest. - Wzruszyłam ramionami i zaczęłam przerysowywać wykres do zeszytu. Minęła dłuższa chwila, nim odezwała się Dom.

- Amelii nie ma? Przecież ona jest zawsze.

- Nie ma, ale nie wiem czemu. - Spojrzałam dyskretnie na nauczyciela, po raz kolejny upewniając się, że na nas nie patrzy. Zerknęłam na smartwatcha, a nie widząc na nim powiadomienia o nowej wiadomości dodałam. - Nie odpisuje mi. Może przyjdzie po tej lekcji? - Mówię cichutko, a kiedy odwracam wzrok spotykam się z gniewnym spojrzeniem nauczyciela. Nie umiejąc go znieść spuszczam głowę i zajmuje się robieniem notatek. Reszta biologii mija spokojnie. Ja robię notatki, a Dom raz za razem rysuje po zeszycie zapisując tylko pojedyncze hasła. Pewnie i tak później będzie chciała spisać notatki, jak dojdzie do sprawdzianu, a później poprawy. Już do tego przywykłyśmy z Melką i bez problemu dawałyśmy jej zaległe notatki. Kiedy rozbrzmiał dzwonek, spakowałyśmy się i udałyśmy w stronę sali z polskiego. Czekały nas dwie godziny z rzędu z babą, za którą nie przepadałyśmy. Był to ten typ nauczyciela, który uwielbiał mścić i wyżywać się na uczniach, a w dodatku była naszym wychowawcą. Przerwa minęła szybko i po chwili siedziałam w ławce z Amelią, która spóźniona weszła do sali. Na jej szczęście, polonistki jeszcze nie było w klasie, więc bez przepraszania usiadła obok.

- Hej, pisałam do ciebie - Rzuciłam przyglądając się, jak wypakowywuje swoje rzeczy.

- Tak, wiem, widziałam. Uczyłam się na polski do późna i zaspałam. - Spogląda na mnie posyłając mi piękny uśmiech. Pod jej oczami widnieją worki po zarwanej nocy, które próbowała zatuszować korektorem. 

- Kartkówkę mamy? - Zapytałam wystraszona i otwarłam zeszyt na ostatniej stronie. - Nic nie mam zapisane... - Nie zdążyłam dokończyć, bo do sali weszła wściekła Maczkowska. 

- Na tej lekcji zrobimy sobie godzinę wychowawczą, a następnym razem odrobimy jeden polski. Ja teraz muszę iść do dyrektora, ale wy zróbcie ćwiczenia ze strony 120 i 121. A Ty, Dominika proszę ze mną. - Spojrzała na ławkę za nami, gdzie siedziała nasza koleżanka. Odwróciłam się w jej stronę zmartwiona, by na jej twarzy zobaczyć czyste przerażenie. Posłałam jej delikatny uśmiech i odprowadziłam wzrokiem do drzwi, które zaraz zamknęły się za Maczkowską. 

- Ma przesrane. - Powiedziałam po cichu i streściłam Amelii to, co wcześniej usłyszałam od koleżanki.

Wielobarwna rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz