Rozdział 20

104 5 0
                                    

Otworzyłam oczy czując, jak ktoś potrząsa moim ramieniem. Usiadłam na łóżku, przez co moją głowę zaatakował olbrzymi ból. Przyłożyłam rękę do czoła, spoglądając na ubraną w piżamę Amelie. - Co Ty tu robisz? - Spytałam, a po chwili zaczęłam błądzić spojrzeniem po kremowych ścianach i dużym łóżku. - Gdzie jesteśmy? - Zapytałam z chrypką w gardle. 

- Nie pamiętasz? - Zapytała przyglądając się mojej twarzy. - Poszłyśmy po szkole do parku. Trochę popiłaś no i byłaś pijana. 

- Kur*wa. Ciocia mnie zabije, że nie przyszłam do domu na noc. - Zaczęłam rozglądać się za jakimś telefon, z którego mogłabym do niej zadzwonić. 

- Załatwiłam to. - Odpowiedziała, a ja spojrzałam na nią jak na wariata. 

- Niby jak? 

- Kiedy wróciłyśmy do domu, zadzwoniłam do niej. Sama podałaś mi jej numer. Powiedziałam jej, że zapomniałam dać ci telefon, byś sama zadzwoniła, a usnęłaś na odcinku serialu. 

- Łyknęła to? - Spytałam niepewnie.

- Chyba tak. Chyba była też wkurzona. I zagroziła, że jeżeli nie przyjdziemy do szkoły to cytując "nogi z dupy nam powyrywa". 

- Tjaaaaa, nic nowego. - Zwlekłam się z łóżka, dalej trzymając głowy. - Ale mam kaca. Pamiętam jedynie, jak mnie ciągnęłaś po krzakach. - Oznajmiłam, kiedy tylko dostrzegłam zharatania na lewej ręce, co przypomniało mi o bolesnym upadku wprost w krzaki. 

- Gliniarz do nas podszedł. Dlatego zaczęłyśmy uciekać. I sorka za krzaki, ale nie chciałabym, aby nasi opiekunowie musieli odbierać nas z komisariatu. - Na te słowa aż ciarki przeszły mi po plecach. Ciocia by mnie chyba udusiła, a tak przynajmniej nic nie wiedziała. 

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się o niej. - Uratowałaś mi dupę dwukrotnie. - Zachichotałam podchodząc do plecaka leżącego na podłodze. 

- Jak chcesz, to weź jakieś moje ciuchy i zbierajmy się do szkoły. - Kiwnęłam jej głową idąc do łazienki, by się prowizorycznie ogarnąć. Widząc swoje odbicie w lustrze, złapałam się za głowę. Moje włosy, choć wyglądały ładnie, niestety wymagały codziennego mycia. Po tym, jak wczoraj ich nie umyłam, były skołtunione, a mniejsze kosmyki powyginane w różne strony. Siłowałam się z nimi sporo czasu, nim upięłam je w wysoki kucyk. Później tylko przebrałam się w zwykłe leginsy i t-shirt, który pożyczyłam od Meli. Całe szczęście, że miałyśmy podobne rozmiary. Kiedy tylko się ubrałam, wyszłam zwalniając łazienkę. 

- Rodzice są w domu? - Zapytałam lekko zestresowana, bo nie wiedziałam, czego mam oczekiwać. Kiedy odpowiedziała, że "nie", postanowiłam pójść do kuchni i zrobić nam śniadanie. Niestety miałyśmy zbyt mało czasu, by zjeść je w domu, więc obie spakowałyśmy kanapki do plecaka, ruszając piechotą do szkoły. Droga upłynęła nam spokojnie, a tabletka, którą wzięłam przed wyjściem chyba zaczęła działać, bo ból głowy zmalał. Cieszyło mnie to. Nie chciałam w żaden sposób pokazać, że coś jest nie tak. W końcu oficjalna wersja była taka, że oglądałyśmy serial na netflixie i najzwyczajniej w świecie zasnęłam. I tego muszę się trzymać. Z taką myślą przekroczyłam próg szkoły kierując się w stronę szafek, by wyciągnąć wszystkie potrzebne dzisiaj podręczniki. Na moje szczęście przez braki nauczycieli mieliśmy skrócone o trzy godziny lekcje, więc przyszłyśmy z Melą tak na prawdę tylko na niemiecki i matematykę. Dzięki temu, że zaczynałyśmy dzisiaj o dziesiątej, w miarę odespałam wczorajsze wydarzenia, więc czułam napływ energii, kiedy szłyśmy korytarzem w stronę sali Zielińskiej. 

- Co oglądałyśmy w ogóle? - Zapytałam po cichu, martwiąc się, że ciocia urządzi nam przesłuchanie i zaliczymy wtopę stulecia podając dwie różne nazwy. 

Wielobarwna rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz