Rozdział I - Przeprowadzka

174 15 52
                                    

Hejka, jestem Polska, a to pierwszy rozdział mojej niesamowitej autobiografii. Pewnie się zastanawiacie "autobiografii? Przecież to książka Cudak4". Już tłumaczę. Ja to napisałem, ale poprosiłem moją znajomą z tego świata (bo ja mieszkam w innym) o to żeby wam to udostępniła. Więc proszę nie chwalcie Cudaka że piszę genialnie książki, ponieważ to nieprawda. Ja to napisałem. Cudka jest totalnym beztalenciem i nie życzę sobie żeby ją wychwalać za nie jej osiągnięcia.

Jak musicie kogoś chwalić, to zawsze możecie chwalić mnie.

Przecież jestem zajebisty.

Nudzę już was już trochę?

No dobra, nie będę was już męczyć. Pokażę wam moją historię.

Moja opiekunka zaparkowała auto przed małą kamieniczką. Zgasiła silnik i westchnęła ciężko.

- Sto lat. Będzie nam ciebie brakować Polsko - uśmiechnęła się smutno. Pani Smith jest bardzo miła, pracuje przy dzieciach tak w wieku 7-10 lat. Często przychodziłem do jakiegoś pokoju tamtych dzieciaków, pomagać im w nauce - Państwo na początek będzie ci opłacać mieszkanie, ale musisz znaleźć pracę, lub się uczyć - wyjaśniła.

- Studia skończyłem już rok temu, a jutro mam rozmowę o pracę w MOBAK'u - wyjaśniłem.

Stresuje się trochę tą rozmową o prace.

Żeby dostać pracę w Międzynarodowej Organizacji Badawczo Analizacyjnej Kosmosu ludzie starają się oraz zgłębiają wiedzę przez wiele lat. Od zawsze mnie interesował kosmos, dlatego już w czesnych latach swojego życia podjąłem się nauki, jednak wątpię aby przyjęli osiemnastolatka świeżo po studiach, kiedy do wyboru mają jeszcze tak wiele uczonych. Ale zawsze warto spróbować.

Spojrzałem na kamienice, która miała stać się moim nowym domem. Nie wygląda tak źle.

- Muszę już jechać. Raz na jakiś czas będzie wpadał do ciebie wpadał ktoś żeby sprawdzić jak sobie radzisz, dobrze? - zapytała.

- Jasne - odpowiedziałem. Pani Smith wręczyła mi da ręki moje dokumenty i klucze do mieszkania.

- Powodzenia - poklepała mnie po ramieniu.

Szepcąc ciche "dziękuję" wyszedłem z auta. Nie miałem że sobą swoich rzeczy, nie licząć telefonu, ponieważ wszystkie czekały już na mnie w mieszkaniu.

Usłuszałem odgłos odjeżdzającego auta.

Jak miło, pani Smith mnie odstawiła i już spierdala jak najdalej ode mnie.

Podszedłem do drzwi.

Dobra Polsko, czas zacząć nowe życie.

Za starymi drewnianymi drzwiami pokazała się mała klatka schodowa i korytarzyk.

Jak byłem jeszcze w sierocińcu to dyrektor mi mówił że moje mieszkanie znajduje się na parterze pod numerem dwa.

Odszukałem wzrokiem drzwi, co nie było trudne, ponieważ znajdowały się na prawo tuż obok wejścia.

Chwyciłem odpowiednio klucz w palce i włożyłem go do zamka. Następnie przekręciłem go otwoerając drzwi. Wszedłem do środka mnieszkania.

Nie mam co tu zbytnio opisywać. Tanie meble w nowoczesnym stylu były dosłownie wszędzie. Żednych roślinek, dekoracji, czy dupereli. Było tu tak zimno, bez duszy.

Omijając pudła stojące przy przejściu, ruszyłem na zwiedzanie mieszkanka.

Sypialnia, kuchnia łączona z salonem oraz łazienka. Wszystko zrobione w tym samym stylu.

Westchnąłem cieżko.

Zrezygnowany ruszyłem w kierunku pudeł.

Ktoś się musi tym zająć.

Nie chce mi się teraz tego wszystkiego rozpakowywać, ale kiedyś to muszę zrobić.

Tylko co ja zrobię później z tymi wszystkimi pustymi kartonami?

Później nad tym pomyślę.

Podszedłem do pierwszego pudła. Było najmniejsze ze wszystkich, ale też najcenniejsze. Zerwałem taśme klejącą, która zamykała pudło. Zerknąłem do środka. To pudło z moimi starymi rzeczami.

Na wierzchu była ładowarka do telefonu, później jakiś plecak, kilka książek, portfel, jakieś długopisy i inne badziewie.

Na samym dnie leżało malutkie pudełeczko.

Sięgnąłem po nie.

Bransoletka mamy. Mój najcenniejszy skarb. Uh, jak ja za wami tęsknie mamo i tato.

Otworzyłem pudełeczko. Odetchnąłem z ulgą kiedy zobaczyłem że bransoletka jest nienaruszona na swoim miejscu.

Zawsze mi się podobała. Była srebrna i była jakby otwartym kołem z skrzydłami. Eh trudno to wytłumaczyć. Zamieszcze wam gdzieś zdjęcie, abyście mogli łatwiej to sobie wyobrazić. Pewnie będzie gdzieś w mediach nad rozdziałem.

Zawsze się bałem ją nosić na ręce, obawiałem się że ją zgubię, porysuje, czy że ktoś mi ją zabierze. Dalej się o nią boję, ale już mniej.

Otworzyłem następne pudełko. Znajdowały się w nim jakieś rzeczy do kuchni, takie jak garnki i sztućce.

W dwóch następnych były ubrania, a w ostatnim jakieś dokumenty, piloty, klucze i tym podobne.

Wróciłem do ubrań. Z pudła wyciągnąłem schludny garnitur z koszulą i czarne eleganckie buty. Przygotuję się już na jutro. Jest już orzecież osiemnasta, a o siódmej mam rozmowę o pracę.

Podobno szef MOBAK'u jest surowy. Plotki mówią że przez to że w tak młodym wieku zdobył tak wielki sukces to mu trochę dziwne odbiło. Podobno jest strasznie odizolowany od wszystkich. Nie chce się nigdy spotykać z nikim po pracy i nikt nawet nie wiem gdzie on mieszka. Jedynym plusem jest to że chce trochę odmłodzić kadrę MOBAK'u. To moja jedyna szansa żeby się dostać do tej firmy.

Nie mam siły dzisiaj rozkładać tych wszystkich rzeczy na swoje miejsce.

Wziąłem tylko jakiś pierwszy kubek i nalawszy sobie zwykłej wody kranowej podszedłem do okna w salonie.

Piękny widok. Na brudną miejską ulicę. Zajebisty narmalnie.

Upiłem łyk wody.

Jakoś to będzie.

Nagle uśmyszałem nadjeżdzający motor z jakimś nieteges tłumikiem.

Hmm, jeszcze pewnie na tej ulicy są organizowane wyścigi. Do lepszego miejsca trafić nie mogłe.

Jak tylko uzbieram trochę kasy to od razu się stąd wynoszę.

Dzwięk silnika był coraz głośniejszy.

Pewnie przejedzie pod moją kamienicą, i znając moje szczęście to będzie tu jeździł kilka razy dziennie.

Czekałem znudzony na ten moment kiedy w końcu przejedzie pod tym moim oknem.

I przekechał.

Ale to nie był zwykły motor.

Tylko piękny czarno zielony motor Snake'a.

O chuj. Ale boski.

Wiem że to może trochę dziecinne, ale uwielbiam Snake'a. To jedyny i najlepszy superbohater na świecie! Te jego gadżety, styl, kostium, po prostu bomba.

Nie mogę uwierzyć że ten niesamowity Snake przekechał obok mojego domu. Aż mi się humor poprawił.

Co jak co, ale gdybym mógł to z chęciom bym został superbohaterem i pomagał Snake'owi.

Taki gość to ma zarąbiste życie.

Ah, ile ja bym dał aby być jak on.

✨To wielka odpowiedzialność✨ Cuntryhumans AmePolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz