Znowu usunąłem jakieś rozdziały? Może...
Ale nie martwcie się, w nich tylko siedziałem z Węgrem przy piwie i chlaliśmy. Może to trochę dziwne że z samego rana poszliśmy do baru, ale trudno. Jak świętować to świętować. Ja nie chciałem się upić, co nie można powiedzieć o moim przyjacielu. Ten debil chciał sprawdzić po ilu piwach nie będzie już kontatkował.
Jest już przy dwudziestu.
Kilka minut zanim zacząłem pisać ten rozdział przytrafiła mi się bardzo ciekawa rzecz. Cudka weszła do mojej pracowni z herbatą, krórą położyła przedemną. Spytałem się jak za co to, a ona odpowiedziała mi że to na pocieszenie. No to pytam się jej dlaczego chcę mnie pocieszać. Wiecie co mi powiedziała? "Bo jesteś gejem, sierotą i debilem".
Nie ma to jak mieć przyjaciółkę. Zawsze cię pocieszy.
Uwielbiam cię Cudak!
- Te, Aa jAkk teN sef? - spytał pijackim bełkotem Węgry - SlySalllleM zE jeS stlaaASNieee Ziny. JeGnego gOscA pSZeslucHwal dWe goDiny - zdziwiłem się gdy to usłyszałem. Na rozmowie pracę ktoś z nim gadał aż dwie godziny? Mi zadał tylko jedno pytanie i tyle.
- Nie jest tak źle. USA jest nawet miły - odpowiedziałem. Węgry wziął kolejny duży łyk swojego alkoholu. Ciekawe skąd się wzięły te plotki na temat Ameryki.
- PiwKo se skoNcYlo - rzekł smutny. Wstał od naszego stolika pewnie kierując się po nowy alkohol.
No i się wyjebał na prostej drodze.
Zaśmiałem się cicho z niego. Debil.
- Tobie już przyjacielu chyba wystarczy - podszedłem do Węgra i podniosłem do z podłogi. Uh, jutro zmuszę go by poszedł na dietę, bo jest cięższy niż słoń w ciąży.
- Nieeee - zaprotestował jak dzicko.
- Taaak - powiedziałem tym samym tonem.
Chwyciłem go pod pachę i wyprowadziłem z baru.
Spojrzałem na ulicę.
Nie ma nigdzie blisko przystanka autobusowego. Znowu muszę wziąć taksówkę.
Mój portfel płacze.
Zobaczyłem zbliżającą się taksówkę, więc pomachałem, aby dać znak żeby kierowca się zatrzymał.
Otworzyłem tylknie drzwi od samochodu. Najpierw wsadziłem na siedzenie mojego przyjaciela, a następnie sam wsiadłem.
- Na Green Street 39, proszę - rzuciłem w stronę kierowcy.
- Zaraz, ty jesteś Polska? - kierowca obrucił się do tyłu.
On mnie zna? Dziwne, nie kojarzę gościa. Nie zadaję się zbytnio z takimi jak on.
Znaczy, nie że coś, ale wygląda jak typowy bandzior. Łysy, umięśniony, z bliznami i tatułażami, które były białe, co ciekawie wyglądało na jego ciemnej karnacji.
- Tak... - odpowiedaiałem niepewnie.
Wyglądał trochę jak ten gość co był w rozdziale czwartym, co mnie zaczepił przy stoliku i mi groził, nawet nie wiem dlaczego. Pamiętacie co nie?
Mówił rzeczy w stylu "jeśli nam jej nie oddasz to sami ją weźmiemy". Oszołom jakiś. No, ale to przecież wiecie, czytaliście tą scenę.
Kierowca coś mruknął pod nosem i ruszył.
Dziwny typ.
- GoląMBku, gDziEee jEdeMy? - zapytał przymulony Węgry.
- Do twojego domu śmierdzielu -
CZYTASZ
✨To wielka odpowiedzialność✨ Cuntryhumans AmePol
FanficJeśli chcesz być bohaterem, nie możesz pozwolić sobie na słabość. Prawdziwy bohater musi być silny. Na swoje osiemnaste urodziny, sierota Polska dostał mieszkanie i rozmowę o pracę. Wyposażony jedynie w telefon, kilka ubrań, garść pięniędzy i jedyn...