"Chuj ci w dupę, stara cię nie kocha". Te słowa powiedział do mnie szkolny łobuz w pierwszy dzień szkoły.
Smerfastycznie. Powiedzieć takie słowa sierocie. Później mu powiedziałem że moja mama nie żyje. Ziom miał minę jak ryba, która zobaczyła jak świeciący rekin tańczy makarene. Nie odzywał się do mnie przez rok, a potem zaczął mnie dręczyć. Nieważne.
Stałem przed drzwiami do gabinetu szefa.
Szczerze? Boje się trochę USA. Kiedyś w życiu nie pomyślałbym że szanowany szef wielkiej organizacji kosmicznej mógłby być... taki... inny.
Niepewnie podniósłem zaciśniętą dłoń w pięść do góry. Niepewnie zapukałem.
- Wejść - powiedział męski głos zza drzwi. Pocięgnąłem za klamkę i wszedłem do środka pomieszczenia, a następnie zamknęłem za sobą drzwi.
- Dzień dobry szefie. Wzywał mnie Pan - przywitałem się grzecznie.
USA siedział za swoim biurkiem trzymając w ręku jakieś dokumenty. Jego przenikliwy wzrok był skoncentrowany na mojej osobie.
- Mówiłem ci żebyś mówił do mnie po imieniu - umomniał mnie równocześnie wstając z swojego miejsca.
- Przepraszam. Zapomniałem - spóściłem wzrok na ziemię. Dziwnie mi jest powiedzieć do mojego przełożonego po imieniu. To tak jakby mówił ktoś do nauczyciela "Hej Grażynaka, nie będzie dziś kartkóweczki, prawda?".
Usłyszałem jego kroki, które chyba zmierzamy w moją stronę, ale nie podnosiłem głowy do góry. Nie da się ukryć że z stresu serce zaczęło mi bić szybciej.
W końcu się zatrzymał. Widziałem jego buty naprzeciw mnie.
- Nieważne - burknął pod nosem - Za tydzień nasza firma organizuje galę. Pokażemy ważnym osobistością nasz nowy projekt, ułatwiający zwykłym ludzią przebywanie w kosmosie. Dam ci całą listę rzeczy, które masz na galę załatwić - poczułem jak dwoma palcami podnosi mój podbródek do góry - Tylko nie zawiedź. Nie chcesz widzieć mnie wściekłego - ścisnął mocniej trzymaną przez siebie moją część ciała. Przez co lekko syknąłem z bólu.
Spojrzałem w jego oczy. Było w nich coś hipnotyzującego. Kiedy spoglądał na mnie z takim skupieniem, trudno było oderwać wzrok. Był taki pełen pasji i profesjonalizmu. A połączony z jego budową ciała i urodą, dawał niesamowity efekt. Każda kurwa by się teraz na niego rzuciła. Może nie każdy facet by to zauważył, ale ja jestem bi, więc mi łatwiej.
- Zrobię wszystko jak należy - obiecałem cicho. USA skupił swój wzrok na moich oczach. Serce mi biło jak szalone, a na policzki wkradł się delikatny róż. Oczywiście nic do niego nie czuje, ale każdy by tak zareagował gdyby jego szef trzymał go za podbródek i był tak blisko jego twarzy.
- Mam nadzieję - dmuchnął mi w twarz ciepłym powietrzem. Przymknąłem lekko oczy pod wpływam przyjemnego wiatru. Po moim kręgosłupie niekontroliwanie przeszedł ciepły dreszcz. Szef chyba to zauważył, bo uśmiechnął się łobuziersko.
Chwilę staliśmy w ciszy w tej pozycji. W końcu USA mni póścił i odsunął się ode mnie krok.
- Proszę - wyjął, jak gdyby nigdy nic, z kieszeni marynarki jakąś kartkę - Masz tu dokładnie rozpisane co masz zrobić - podał mi ją. Z dalej bijącym sercem wziąłem od niego kawałek papieru. Kiedy to robiłem opuszkami palców otarłem się o jego dłoń. Znów przeszedł przeze mnie jakiś dziwny prąd. Co się ze mną kurwa dzieje?
Wziąłem głęboki wdech i wydech. Weź się w garść Polsko.
- Szefie mam pytanie. Idziesz na tą imprezę jutro? - zapytałem nie pewnie swojego przełożonego.
- Przypomnisz kto ją organizuje? - podszedł spokojnym krokiem do swojego biurka i następnie usiadł za nim w swoim fotelu zakładając nogę na nogę, a ramiona opierając o podłokietniki.
- Czechy - odpowiedziałem cicho obserwując bacznie jego reakcje. Mężczyzna zacisnął dłonie w pięści. Całe jego ciało dawało wrażenie jakby bardziej spiętego.
- I ty tam idziesz? - zapytał pozornie spokojnym tonem głosu, lecz jego uczy mówiły że coś mu się nie podoba.
- Tak - uśmiechnąłem się. Mama zawsze mówiła że miły uśmiech zmniejsza nerwy drugiej osoby i żebym często się uśmiechał.
USA przez kilka sekund nic nie mówił. Nie rozumiem. Coś mu nie pasuje w Czechach? Przecież sam go zatrudnił.
Później stało się coś czego się kompletnie nie spodziewałem. Szef uśmiechnął się życzliwie i cicho się zaśmiał.
- Jak bym mógł ominąć taką okazję na integrację z pracownikami? Oczywiście że przyjdę - powiedział uśmiechnięty - Przy okazji podwiozę cię. Nie będziesz musiał płacić za taksówkę - dodał.
Zatkało mnie trochę. Z jednej strony fajnie, nie będę musiał płacić, a Czechy będzie szczęśliwy, ale... Będę pijany wracać z imprezy z szefem. Nie wiadomo co mi strzeli do tego pustego łba. A co jeśli wyglądam że mam super moce?
Posłałem mu krzywy uśmiech.
- N-nie trzeba - podrapałem się po karku.
- To rzaden problem - machnął lekceważąco ręką - A teraz zmykaj, ktoś do mnie dzwoni - wygonił mnie gestem ręki.
Posłusznie opuściłem pomieszczenie, delikatnie zamylając za sobą drzwi.
Jedna z przydatnych rzeczy jaką się nauczyłem w sierocińcu, jest bezszelestnie otwieranie i zamykanie drzwi, nawet tych skrzypiących. To była ważna umiejętność jeśli chciało się wymknąć w nocy z pokoju, na przykład po to żeby złożyć papiery na studia.
Spojrzałem na listę którą dał mi USA. Punkt pierwszy "z działu dizajnu weź projekt zaproszeń i wydrukuj je z imionami gości. Znajdziesz listę gości na swoim pulpicie". Okey, to nie powinno być trudne. W następnym punkcie szef kazał mi to wszystko wysłać. Z tym też sobie jakoś poradzę. Trzeci punkt zato był ciekawy.
"Umów nie na przymiarkę u Katrin".
Skąd ja do chuja mam wiedzieć kim jest Katrin?
Lepiej zapytam się szefa.
Obróciłem się na pięcie do drzwi przez które przed chwilą wyszedłem. Chwyciłem za klamkę i lekko ją nacisnąłem popychając do przodu, lecz po sekundzie zatrzymałem się. To o czym rozmawiał USA przez telefon mnie powstrzymało.
- Jestem pewien - powiedział stanowczym głosem - Obserwuje go od czterech cholernych lat! Wszędzie gdzie przybywał, przebywa i będzie przebywał założyłem kamery i podsłuch. Nikt nie zna go lepiej niż ja - zrobił tutaj chwilę przerwy na wysłuchanie tego co powie jego rozmówca.
USA jest jakimś stalkerem? No nie źle. Ciekawe o kogo mu chodzi. Może to jakiś więzień co zamordował kogoś mu bliskiego?
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie! Polska to osoba godna zaufania - rzekł prawie krzycząc.
CZYTASZ
✨To wielka odpowiedzialność✨ Cuntryhumans AmePol
FanfictionJeśli chcesz być bohaterem, nie możesz pozwolić sobie na słabość. Prawdziwy bohater musi być silny. Na swoje osiemnaste urodziny, sierota Polska dostał mieszkanie i rozmowę o pracę. Wyposażony jedynie w telefon, kilka ubrań, garść pięniędzy i jedyn...