Rozdział VI,MMCXXXVII - Jaka ONA?

149 15 33
                                    

Wiem że mnie uwielbiacie i w ogóle, ale muszę wam się do czegoś przyznać. Kiedy napadli mnie tym magazynie, byłem tak tempy że nie zczaiłem o co im chodzi z "nią". Z perspektywy czasu widzę jaki nie ogarnięty byłem.

Bandziorowie kiedy zobaczyli superbohatera nie wiedzieli na początku co zrobić. Znieruchomieli.

- Nie atakujecie? - zapytrał z udawanym smutkiem Snake łapiąc się za serce.

Gość w garniturze wskazał palcem na bohatera, a kiedy to zrobił jego sługusy znowu ruszyli na nas, tylko tym razem z mniejszą pewnością siebie niż przedtem.

Po postawie Snake'a wywnioskowałem że podoba mu się taki obrót sytuacji. Choć przez maskę ciężko stwierdzić. Po chuja mu taka maska co mu cały ryj zasłania. To musi być strasznie niepraktyczne. Na przykład jak chce coś zjeść, to co? Musi ją podwijać?

Jeden z mężczyzn dzierżący miotacz ognia, wysynął się gwałtownie przed szereg i odpalając swoją broń skierował jej rażenie prosto w superbohatera.

Snake podskoczył wysoko omijając ogień. Kiedy ponownie wylądował na ziemi, zgrabnym ruchem znalazł się tuż przy facecie i gdy walnął go ręką ułożoną tak jak papier w grze "Kamień, papier, nożyce" walnął go w nerw... eee... ten taki co jak się w niego walnie to ludzie mdleją. Chyba nerw błędny czy coś takiego.

Gostek odleciał do krainy snów. Heros zabrał się za następnych przeciwników.

Wykopem z półobrotu powalił jednego, w innego zaś postrzelił z pistoletu, który przedtem miał umieszczony przy pasie. Cała akcja wyglądała jak żywcem wyjęta z filmu akcji, lub książki.

Dla was to może jest zwykła książka taka jak tysiące innych, ale w tamtej chwili dla mnie to było po prostu niesamowite.

Trach, ciach, łup! Sneak był sam przeciw tulu osobą, a wygrywał.

- Ciiii - usłyszałem za sobą szept przeszączony jadem. Chciałem się obrócić do tej osoby, ale on mnie wyprzedził kładąc jedną dłoń na moich ustach, a drugą przyciskając mnie do swojej klatki piersiowej. Nie mogłem się ani poruszyć, ani nic powiedzieć.

Robiłem wszystko co się dało żeby się uwolnić, lub chodźby zwrócić na siebie uwagę Snake'a. Niestety heros był zbyt zajęty walką, aby mnie dostrzec.

Trzymający mnie mężczyzna zaczął powoli kierować swoje kroki w cień, a ja chcąc nie chcąc musiałem iść z nim. Kątem oka dostrzegłem nogawkę mężczyzny. Spodnie od garnituru. To ten ich szef.

- Spokojnie ptaszyno. Leśli będziesz współpracować to nic ci się nie stanie - wyszeptał melodyjnie.

Wchodziliśmy coraz bardziej w cień.

Szarpałem się strasznie. Pr9bowałem go kopnąć w kroczę, lub dać mu łakciem w rzebra.

Nic nie działało. Mimo lichego wyglądu był dość silny, a w każdem razie silniejszy ode mnie.

Przy kolejnej mojej próbie uwolnienia się, warknął wściekle.

Zatrzymaliśmy się. Zdjął mi rękę z ust, aby po coś sięgnąć. Po sekundzie usłyszałem charakterystyczny dźwięk, a następnie poczułem zimny metal na mojej skroni. Przez myśl mi przeszło aby zawołać Snake'a, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Jeszcze by się bardziej wkurzył, i co w tedy?

- Jesteś strasznie denerwujący - syknął.

Czyli jednak dzisiaj zginę.

Dzięki Snake że przedłużyłeś moje życie o kilka chwil.

Mężczyzna przycisnął mi mocniej broń do głowy.

- Polska mówi "pa pa" - powiedział przesłodzonym głosem.

Zamknąłem przerażony oczy, przygotowując się mentalnie na śmierć.

Strzał...

Mimo głośnego dźwięku w uszach nie poczułem bólu.

- Cholera! - krzyknął tan facet w garniturze, a następnie poczułem jak mnie puszcza.

Otworzyłem powoli oczy i spojrzałem na niego.

Trzymał się za mocno krwawiącą dłoń, a jego broń leżała porzucona kilka metrów dalej.

Zerknąłem do tyłu.

Stał tam Snake z wycelowaną spluwą w naszą stronę, a za nim kilka bezwładnych ciał, lub półprzytopnych ludzi.

Podszedł do postrzelonego faceta, który mnie przed chwilą chciał zabić i wyciągnąwszy z kieszeni linę związał go mocno.

- Nic ci nie jest? - spojrzał na mnie.

- N-nie, chyba nie - mój głos zadrżał od nadmiaru emocji.

Dalej nie do końca mogę uwierzyć że ON przybył mnie uratować.

W całym magazynie nagle rozległ się głośny dźwięk silnika i sekundę później palenia gumy.

Skierowaliśmy swój wzrok w stronę źródła hałasu. Jak widać niektórzy z tych bandziorów postanowili sobie odjechać.

- Fuck, zwiali - zaklnął superbohater.

Ja tam się cieszę że żyję. Mogą se uciekać, byleby zostawili mnie w świętym spokoju.

Będę musiał potem to opowiedzieć wszystko Węgrom. Nie uwierzy mi!

Zaraz....

Kurwa mać!

- WĘGRY! - wydarłem się na cały głos. Sprintem zacząłem biec za uciekającym samochodem. Nie mogę zostawić mojego przyjaciela! Oni mogą go zabić!

Z całych sił starałem się dogonić auto, ale nic z tego.

Wyjechali z budynku.

Zatrzymałem się patrząc nieprzytomnym wzrokiem na miejsce gdzie przed sekundą znajdował się pojazd z moim przyjacielem.

To wszystko moja wina, nie powinienem był go zostawiać z tym aucie.

Upadłem załamany na kolana, a z moich oczu zaczęły lecieć pojedyncze gorzkie łzy.

Węgry...

Nie mogę cię stracić... Jesteś moim jedynym przyjacielem...

Poczułem ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Nie spojrzałem na jej właściciela. Byłem zbyt przygnębiony.

- Nie martw się, nic mu nie będzie - powiedział spokojnie bohater.

W tedy miałem wielką ochotę mu wyjebać. Mógł mi pomóc, biec za nimi, przestrzelić ich opony. Cokolwiek! Ale nie! Wielki pan superbohater wolał sobie stać i patrzeć jak najbliższa mi osoba zostaje uprowadzona. I teraz ma jeszcze czelność mnie pocieszać!

Nic jednak nie zrobiłem.

Snake zdjął rękę z mojego ramienia.

Potem słyszałm jakieś szmery, a następnie charakterystyczne pikanie, jak ktoś do kogoś dzwoni.

- Fred, mam tu jednego gościa z WP, przyjedź go zabrać do mojej kryjówki. Chyba wiem gdzie jest ONA - poinformował swojego rozmówce, gdy ten odebrał telefon. Potem się rozłączył.

- Polsko, gdzie ona jest? - zapytał łagodnie kucając na przeciwko mnie.

Wziąłem głęboki oddech, aby opanować tłoczące się we mnie emocje.

- Naprawdę nie wiem o co wam wszystkim chodzi z "nią" - powiedziałem cicho.

- Proszę, pomyśl. Srebrna bransoletka z parą skrzydeł, na pewno ją widziałeś -

✨To wielka odpowiedzialność✨ Cuntryhumans AmePolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz