•rozdział 6•

302 14 15
                                    

☆Lloyd☆

Czułam jak moja demoniczna strona próbuje się wydostać na światło dzienne. Nie panuje nad nią, co jeśli znowu coś komuś zrobię? Nie mogę do tego dopuścić.

Na gitarze gram od niedawna, kupiłem ją 6 miesięcy temu gdy pokonaliśmy kryształowego władcę, zbyt bałem się swojego oblicza by zbliżać się do innych. To wtedy Kai znalazł mnie samego w pokoju gdy nie umiałem nad sobą zapanować. Długo rozmawialiśmy, bardzo długo. W trakcie tej rozmowy doszliśmy do wniosku, że mogę zapanować nad emocjami gdy będę robił coś co mi się spodoba, stwierdziliśmy, że może gitara elektryczna to właśnie będzie to co lubię. W sumie mieliśmy rację, polubiłem to i to bardzo. Teraz często uciekam w świat muzyki aby się wyciszyć i okiełznać własne emocje oraz przemiany.

Poczułem fale złej energi, byłem wściekły nie wiadomo na co, tak to właśnie działało, czasem ktoś musiał mnie wkurzyć a czasem bez powodu w różnej porze dnia czułem się gorzej i na światło dzienne wychodziła forma Oni, to była właśnie ta pora.

Może te wszystkie emocje zebrane z ostatnich kilku dni tak we mnie buzowały, może to przez Lilith lub przez to, że próbowała wyssać ze mnie moc, te wszystkie momenty otwierały przejście w moim umyśle dla potwora, w którego właśnie się zmieniałem.

Poczułem, że się zmieniłem, miałem ochotę wszystko zniszczyć, nie miałem pojęcia co się że mną działo. Plakaty ze ścian leżały zerwane na podłodze, czułem, że wokół mnie wytwarzała się różową poświata, energia wręcz emanowała odemnie. Rozwalałem w tym pokoju cokolwiek się dało. Zasłony leżały na podłodze zniszczone od mocy Oni, to samo dywan oraz poduszki. Podszedłem do lustra i zobaczyłem to co zawsze w formie Oni. Zobaczyłem potwora. Nie udawało mi się już zmieniać po przestraszeniu się własnej postaci, musiałem umieć opanować emocję oraz się uspokoić co mi trudno wychodziło, czasem musiała minąć około godzina aż znowu wrócę do normalnej formy.

To okropne gdy jesteś uwięziony w własnym ciele i choć chcesz wyjść na zewnątrz nie możesz bo coś cię blokuje. Musisz cierpieć bo nie możesz wyjść. To koszmar, którego nie życzę nikomu. 

Nie wiem nawet, w którym momencie do pokoju weszła Elliza, która chyba się wystraszyła. Przez chwilę się nie ruszała, stała zamurowana w drzwiach. Może zastanawiała się czy nic jej nie zrobię, w końcu byłem potworem. Po chwili zamknęła drzwi i weszła do środka, powolnym krokiem do mnie podchodząc mówiła coś, ale nie rozumiałem co, jakby mamrotanie lub niestworzone w słowa. Jedyne co słyszałem to jej cudowny głos, w tamtej chwili był kojący, delikatny, otulał mnie niczym do snu. 

Byłem zdolny ją zabić ale ta, jakby nic z tego sobie nie robiła. Zbliżyła się do mnie i... przytuliła mnie. Tak poprostu, jakby to było dla nas zupełnie normalne. Nikt nigdy nie wypróbował tego na mnie, zostawiali mnie samego abym okiełznał własne emocje, byłem zmuszony sam się uspokajać, bo stwierdzili, że to najlepszy pomysł. Ale teraz... teraz było inaczej, wreszcie ktoś próbował mi naprawdę pomóc i była to akurat ona. Elliza Winters, która mnie na początku tak wkurzała. Dziewczyna, która pojawiła się w moim życiu przypadkiem właśnie mnie ratowała, narażając się na niebezpieczeństwo. 

Czułem się w jej uścisku dobrze, jak jeszcze u nikogo, czułem się bezpiecznie i przyjemnie. Może myliłem się co do tej dziewczyny, może tak naprawdę była dobra, była osobą wartą zaufania... Okazała się najlepsza z nim wszystkich.

Poczułem jak cała zła energia ze mnie ulatuje, poczułem znowu spokój, radość i wszystkie inne przyjemne emocje. I to dzięki Ellizie. Nie wiem kiedy przymknąłem oczy ale teraz postanowiłem je otworzyć. Nie byłem już w formie Oni, znów byłem sobą. Elliza obejmowała mnie z głową na mojej klatce piersiowej, oddałem natychmiast uścisk na co od razu się rozluźniła, jakby zeszły z niej nerwy, że coś może pójść nie tak.

Obietnica || Ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz