Pov Akutagawa:
Wróciłem do mafii, próbowałem zachowywać się normalnie, dla Gin byłem miły, lecz chłodny. Wciąż zastanawiałem się co zrobić, żeby nie skrzywdzić tygrysa. Zrozumiałem, że nigdy nie będę godny jego miłości. Ktoś taki jak ja, nie zasługiwał na kogoś takiego jak on. Zrozumiałem też, że nigdy nie miałem szans stać się kimś więcej, Dazai uważał mnie za swojego najgorszego ucznia i nawet mojej siostrze na mnie nie zależało. Została mi tylko jedna opcja. Poszedłem do biura i zacząłem pisać swój ostatni list.
Pov Dazai:
Zapukałem do gabinetu Fukazawy i po usłyszeniu cichego 'wejdź' otworzyłem drzwi. Prezes siedział przy biurku i przeglądał jakieś dokumenty. Gdy zobaczył kogo ze sobą przyprowadziłem, wstał szybko.
- co mafia ma nam do przekazania - zapytał
- nic - odparł Chuuya cały zestresowany
Złapałem go za rękę żeby dodać mu otuchy. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Chuuya chce wstąpić do agencji - powiedziałem. Ręczę za niego moją pozycją
- hmmm - zastanowił się Fukazawa i zwrócił się do Nakahary - skąd ta nagła zmiana przekonań?
- dostałem misję od Moriego. Nie chciałem jej spełnić.
- co to za misja?
- miał przynieść mu Atushiego - wtrąciłem się - ale jest jeszcze jeden problem. Akutagawa też dostał tą misję, musimy uważać na tygrysa, jest cenny.
- dobrze, przemyślę to - powiedział prezes - a teraz wyjdźcie.
Opuściliśmy pokój i skierowaliśmy się w stronę mojego apartamentu. Weszliśmy na górę i rozsiadłam się na łóżku gestem zapraszając rudzielca żeby udział obok mnie. Gdy to zrobił spojrzałem na niego i zobaczyłem, że cały się rumieni. Poczułem, że moje policzki też stają się różowe. Przysunąłem się do niego lekko a on spojrzał na mnie że zdziwieniem ale i z radością. Pokonałem dzielące nas milimetry i złączyłem nasze usta w lekkim pocałunku. Spójrzałem na rudego. Czy dobrze to robię? Chuuya patrzył na mnie z taką miłością, że zrozumiałem, iż wszystko jest w porządku a nawet lepiej. Teraz to on zbliżył się do mnie i pocałował mnie mocniej i dłużej. Przygryzłem lekko jego wargę jednocześnie przejeżdżając po niej językiem. Chuuya jęknął mi w usta a ja zacząłem obsypywać pocałunkami jego twarz i schodzić coraz niżej na szyję gdzie zostawiłem malinkę. Nakahara wciągnął że świstem powietrze a ja nie mogłem powstrzymać się żeby nie zrobić mu jeszcze jednej malinki i jeszcze jednej... Chuuya złapał moją głowę i pocałował mnie czule, jednocześnie wkładając ręce w moje włosy. Było mi z nim tak dobrze, chciałem zostać tu już na zawsze, przytulony do rudzielca ale nie mogłem. Przypomniałem sobie co obiecałem sobie ledwie godzine temu, miałem zostawić go w spokoju. Jemu nigdy nie będzie ze mną dobrze. Z kim innym będzie milion razy szczęśliwszy. Ja byłem po prostu tak okropną, obrzydliwą osoba, że aż mnie samego odpychałem. Nie byłem wart życia. Z kimś takim jak ja nikt nie może być szczęśliwy. Zacząłem żałować, że pocałowałem Chuuyę, tylko będzie przeze mnie cierpiał. Każdy przeze mnie cierpi. Muszę to skończyć teraz w tym momencie.
Chuuya zauważył zmiane mojego nastroju i przestał gładzić mnie po włosach.
- wszystko w porządku? - zapytał
Wstałem szybko z łóżka i poszedłem do łazienki, mając nadzieję, że jak z niej wyjdę to Nakahary już nie będzie. Umyłem twarz i ręce pod kranem i mój wzrok niechcący zahaczył o lustro wiszące nad umywalką. Patrzyłem na ładnego bardzo szczupłego bruneta o czekoladowych oczach. Cały w bandażach wyglądałem jak mumia. Nie chciałem na siebie patrzeć. Spuściłem wzrok spowrotem na umywalkę i zobaczyłem moją żyletkę, której używałem w kryzysowych sytuacjach, takich jak ta. Odwinąłem bandaż z ręki i zrobiłem jedno długie cięcie, drugie, dziesiąte. Od utraty krwi powoli zaczęło mi się kręcić w głowie. Jedenaste cięcie, dwunaste. Przypomniałem sobie, że nic dziś nie jadłem, wczoraj też nie, cały dzień funkcjonowałem na kofeinie. Trzynaste cięcie. Zakręciło mi się w głowie i upadłem na ziemię, potem była już tylko ciemność.Pov Chuuya:
Dazai mnie pocałował a potem tak poprostu sobie poszedł, nie wiedziałem co o tym myśleć. Nagle usłyszałem huk z łazienki jakby coś ciężkiego upadło na ziemię. Poderwałem się z łóżka i zabębniłem knykciami w drzwi toalety
- Dazai - krzyknąłem - halo Dazai żyjesz?? Kurwa odpowiedz mi do cholery
Słyszałem tylko ciszę
- jeśli nie otworzysz w tej chwili, wyważę drzwi.
Cisza
Wziąłem rozbieg i z całej siły kopnąłem drzwi, które otworzyły się i uderzyły w przeciwległą ścianę. Osamu leżał na ziemi w kałuży krwi, oddychał ale bardzo słabo. Trzęsącymi się rękoma wybrałem numer do Yosano i zacząłem błagać ją w myślach żeby nie zignorowała połączenia. Odebrała. 'pomocy Dazai krwawi i zemdlał w swoim apartamencie' 'będę za minutę' brzmiała krótka odpowiedź. Odrzuciłem telefon zacząłem przeglądać szafki w poszukiwaniu bandaży 'Dazai coś ty do chuja zrobił i przede wszystkim dlaczego??' znalazłem bandaże, waciki i wodę utlenioną i zacząłem odkażać brunetowi rany. Trzynaście świeżych głębokich cięć od żyletki 'czemu to zrobiłeś, Osamu?' podniosłem bruneta z ziemi i ułożylem go w dogodniejszej pozycji żebym mógł zająć się wszystkimi ranami. Przeraziło mnie jak lekki był, dorosły wysoki mężczyzna, który ważył tyle ile szczupła nastolatka. Przypomniało mi się, że gdy pracował jeszcze dla mafii często nie jadł posiłków a nawet zapominał o tym aby pić wodę. Myślałem, że teraz jest z nim lepiej, przyjaciele z agencji przecież powinni mu pomóc. Poczułem jak narasta we mnie złość na każdego kto skrzywdził Osamu, ale po chwili zrozumiałem, że jedyną osobą, która go rani jest on sam. Nagle do mieszkania wpadła Yosano, obejrzała Dazaia i stwierdziła to co dla mnie było już oczywiste. 'zemdlał z powodu braku jedzenia i utraty krwi' 'ma głeboką anoreksje'
- dla czego wcześniej tego nie zauważyłaś???? I ty śmiesz nazywać się lekarzem!? - przestałem już nad sobą panować
Yosano spojrzałam na mnie z troską
- nigdy pozwalał mi się badać, przepraszam. A teraz muszę zabrać go do szpitala.
Wyniosła (bez trudu) Dazaia z pokoju a ja wciąż siedziałem na podłodze nie wiedząc co robić. Nie sądziłam, że osoba, na której tak bardzo mi zależało ma aż tak duże problemy. Niby domyślałem się, że nie jest do końca szczęśliwy, no ale chyba nikt nie jest. Wiedziałem, że kiedyś się ciął ale byłem pewien, że już z tym skończył, a bandaże nosi tylko po to żeby ukryć stare blizny. Najwyraźniej bardzo się myliłem. Czego jeszcze o nim nie wiedziałem? Pozostawało jeszcze jedno ważne pytanie. Dlaczego teraz się pociął? Gdy mnie całował wydawał się co najmniej zadowolony. Czy zrobiłem coś nie tak? Tych wszystkich pytań nie dało się wytrzymać na trzeźwo. Chwiejąc się lekko, poszedłem do kuchni bruneta i znalazłem w szafce zakorkowaną butelkę jakiegoś trunku. Odkorkowałem ją z trudem i szybko wypiłem całość a potem położyłem się w łóżku bruneta i puściłem muzykę na full próbując zagłuszyć myśli. Potem chyba usnąłem bo nic więcej nie pamiętam.
Obudziłem się po kilku godzinach z ogromnym bólem głowy, rzekł bym, że budzenie się z kacem to już dla mnie norma. Wstałem z łóżka, Osamu wciąż nie było w domu. Stwierdziłem, że wciąż musi być w szpitalu i tam postanowiłem udać się najpierw. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem bruneta, który leżał w łóżku, był bardzo blady ale przytomny. Podbiegłem do niego
- Dazai, kurwa no, coś ty odjebał? - zapytałem, być może gdy się stresowałem, robiłem się nieco wulgarny, ale tylko może
- przepraszam - powiedział cicho brunet
- nie przepraszaj - warknąłem - dlaczego nie mówiłeś, że masz problemy, mogę ci przecież pomóc, przejdziemy przez to razem, pamiętasz? Sam to powiedziałeś
Osamu spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- chcesz mi pomóc? - zapytał - dlaczego?
- jak to dlaczego? - krzyknąłem - kurwa Dazai, jesteś moim powodem do życia, zależy mi na tobie bardziej niż na kimkolwiek innym i ty jeszcze pytasz dlaczego??
Czekoladowe oczy bruneta zrobiły się jakby mokre. Usiadłem obok niego i przytuliłem go uważając żeby nie dotknąć bandaży, a on położył mi głowę na klatce piersiowej. Zacząłem gładzić go delikatnie po włosach i mruczeć coś uspokajającym głosem. Gdy przestał już się trząść, spojrzałem na niego poważnie
- czemu to zrobiłeś Dazai - spytałem - czy zrobiłem coś nie tak?
Brunet rozszerzył że zdziwienia oczy
- nie zrobiłeś nic złego - powiedział
- to dlaczego? - zapytałem bezsilnie
- ja poprostu, jestem pomyłką, błędem, nie zasługuje na ciebie, nie chce cię skrzywdzić, jak ktokolwiek mógłby być szczęśliwy ze mną?
Popatrzyłem na niego z niedowierzaniem i zobaczyłem ból w jego pięknych oczach.
Złapałem obiema rękoma jego twarz i zacząłem zataczać kciukami kółka na jego policzkach
- nie jesteś pomyłką, nie jesteś błędem, zasługujesz na miłość i szczęście tak jak każdy inny. Dazai ja naprawdę bardzo cię potrzebuję, proszę nie zostawiaj mnie już - wyrzuciłem z siebię
Popatrzył mi w oczy jakby szukając kłamstwa i gdy go nie znalazł, zatliła się w nim iskierka nadziei
- na naprawdę? - spytał, jąkając się lekko
- naprawdę - odpowiedziałem i pocałowałem go w usta - Osamu, czy zostaniesz moim chłopakiem?
- tak!! - odparł, uśmiechając się tak szczerze jak jeszcze nigdy.
CZYTASZ
Sukoku - Przejdziemy Przez To Razem
FanfictionChuuya boryka się z uzależnieniem i wciąż tęskni za Dazaiem, który opuścił go cztery lata temu. Pewnego dnia spotyka Osamu w parku, brunet dowiedziawszy się o problemach rudego postanawia mu pomóc. Czy Dazai będzie gotowy aby otworzyć się przed Naka...