Pov Atsushi:
Stałem przed drzwiami gabinetu Yosano gdy te nagle otworzyły się tak mocno, że trzasnęły w ścianę i wypadł przez nie Akutagawa Ryunosuke we własnej osobie, spojrzał na mnie dziwnie mruknął coś o łazience i pobiegł korytarzem. Wszedłem do gabinetu i zapytałem Yosano o co mu chodzi
- ma gruźlice odparła - nie może iść z tobą na misję. Tylko, że problem tkwi w tym, że on nie chce się stosować się do moich zaleceń, boje się, że zrobi coś głupiego.Ja też się bałem i to cholernie bardzo. Musiałem natychmiast iść do chłopaka zanim... No właśnie zanim co? Nie wiedziałem co może zrobić, ale znając go raczej nie będzie to nic dobrego. Wybiegłem z gabinetu i pobiegłem do swojego apartamentu, mając nadzieję, że chłopak tam będzie. Nie było go. Zamiast tego na ziemi leżała karteczka, którą podniosłem drżącymi rękoma.
"Idę szukać Fiodora, wybacz mi Atsushi". Noż kurwa no, czemu wszyscy ludzie na których mi zależy muszą wykazywać aż tak autodestrukcyjne skłonności??? Usiadłem zrezygnowany ma ziemi, nie było sensu biec dalej za Akutagawą, mógł już być wszędzie.Pov Dazai:
Po rozmowie z Ryunosuke, razem z Chuuyą wróciliśmy do mojego mieszkania, usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy czytać akta sprawy, które dał nam Fukuzawa.
'mamy wieści od niezależnego informatora, że Dostojewski ukrywa się teraz na wyspie Honsiu, na terenie Parku Narodowego Fudżi-Hakone-Izu w Japonii w lesie Aokigahara zwanym też lasem samobójców. Najprawdopodobniej nie jest sam'Tylko tyle? To trochę mało, zazwyczaj informacje dotyczące takich spraw były pełniejsze.
Zainteresowała mnie wzmianka o lesie samobójców - powiedziałem - czy to nie jest piękne miejsce aby się zabić?
Nie mówiłem tego na serio, bardziej chciałem podrażnić się z rudzielcem. Dzięki Chuuyi znalazłem powód do życia, którego nie chciałem sobie odbierać.
- nawet tak nie mów pierdolona mumio - warknął zły Chibi - nie mógł bym żyć bez ciebie.
- spokojnie - powiedziałem uśmiechając się do niego - to tylko takie żarty
- no dobrze, ale musisz mi obiecać, że już nigdy nie spróbujesz się zabić.
Spojrzałem na niego zastanawiając się. Czy mógł bym obiecać coś takiego? Nie ciągneło mnie już do śmerci ale kto mógł zagwarantować, że tak będzie zawsze? Mimo wszystko Chuuya potrzebował tego zapewnienia a mi zależało na nim bardziej niż na czym kolwiek.
- obiecuję - powiedziałem
'dla ciebie mogę żyć' dodałem w myślach
- okej - powiedział Chuuya i widać było, że się rozluźnił - ale nie oczekuj, że terapia cię ominie, już zamówiłem termin
- ej no wiesz co - zaprotestowałem, ale po chwili stwierdziłem, że terapia może w sumie nie być takim złym pomysłem i Chuuyi zresztą też by się przydała.
- pójdę jeśli ty też pójdziesz - zadecydowałem więc
- niech ci będzie - odparł zadowolony rudzielec, a potem parknął śmiechem - już sobie wyobrażam minę psychologa jak zaczniemy opowiadać mu o naszej przeszłości
- może być ciekawie - przyznałem, ale zaraz potem spoważniałem - ta misja może być trudna.
Chuuya przestał się śmiać i spojrzał na mnie czujnie - damy radę, zawsze dajemy
- wiem tylko, że co jeśli tym razem nam się nie powiedzie? Fiodor jest potężnym przeciwnikiem.
Naprawdę się martwiłem, nie chciałem aby cokolwiek stało się Chuuyi
- wszystko będzie dobrze - powiedział Chibi chwytając mnie za głowę tak abym mógł spojrzeć mu w oczy - nie martw się kochanie.
Uśmiechnąłem się, 'Chibi jest tak uroczy' pomyślałem. Chociaż taka myśl raczej nigdy nie przeszła by przez głowę jego przeciwnikom, gdy ten torturował ich w wymyślny sposób. No cóż Chuuya się przecież zmienił.
- jutro wyruszamy? - zapytałem
- chyba tak - odparł rudzielec po czym zamyślił się - słyszałem kiedyś o tym lesie. Kouyou mi o nim opowiadała. Jest taka stara legenda, która mówi, że wściekłe duszę samobójców, którzy skończyli swoje życie w tym lesie, nie idą do żadnych zaświatów ani nie reinkarnują się. Zamiast tego echo ich dawnej postaci zostaje w lesie jako niewidzialny duch. Źli o to, że muszą tak trwać, torturują każdego nieszczęśnika, który zapuści się tam sam, tak długo aż ten również popełnia samobójstwo aby dołączyć do nich na wieki.
Poczułem zimny dreszcz przechodzący mi po plecach ale po chwili uspokoiłem sam siebie. Ta cała legenda to tylko jakaś głupia bajka, którą straszy się niegrzeczne dzieci.
Wywróciłam więc tylko oczami i powiedziałem - skoro nie masz lepszych rzeczy do roboty niż opowiadanie mi dziecinnych historyjek to chodzimy pogadać z młodymi, ustalimy co i jak.
- jak tam chcesz - odparł rudowłosy wzruszając ramionamiWyszliśmy z pokoju i poszliśmy do mieszkanka Atsushiego.
Tygrysek siedział na podłodze że spuszczoną głową.
- co jest? - zapytałem, podchodząc do niego
- Akutagawa uciekł...
Chwilę później wiedzieliśmy już o co chodzi
- co za pieprzony samobójca - warknął Chuuya.
Gdy Dazai odszedł już z mafii to Chuuya stał się mentorem Akutagawy, bardzo cenił i lubił chłopaka i teraz naprawdę się o niego martwił - czemu on zachowuje się jak Osamu? - zapytał na głos
- ej no wiesz co - mruknąłem - ranisz moje uczucia Chuuya.
Rudy na to stwierdzenie tylko wywrócił oczami
- musimy go znaleźć i powstrzymać zanim nie będzie za późno - powiedziałPov Akutagawa:
Jechałem autem, które zajebałem komuś z agencji, chyba Kunikidzie. Patrząc na drogę i pilnując aby nie spowodować żadnej stłuczki zastanawiałem się nad najlepszym sposobem złapania Dostojewskiego. Z koperty, którą dostałem od Fukuzawy dowiedziałem się, że znienawidzony przeze mnie człowiek aktualnie ukrywa się w lesie Aokigahara, jednak nie miałem bardziej szczegółowych informacji. Oczywiście nie mogłem zakładać, że będę mieć aż takie szczęście żeby okazało się, że Fiodor jest sam. Pewnie był z nim Sigma lub Nikolai, ale nie spodziewam się jakiejś armii, to nie w stylu Dostojewskiego.
Po ok. dwóch godzinach dojechałem na miejsce. Las był dość spory... jeśli tak mogę to określić. Był bardzo piękny ale sprawiał też niepokojące wrażenie, jakby drzewa miały oczy i śledziły każdy mój ruch.
Nagle usłyszałem cichy szept za plecami, na granicy słyszalności'zabij się' mówił głos, zaraz dołączył do niego następny i kolejny...
'po co się tak męczyć?'
Rozejrzałem się dookoła z przestrachem
- kim jesteś? - zawołałem - pokaż się i stań się walki.Dookoła mnie rozbrzmiał cichy śmiech
'Atsushi zasługuje na kogoś lepszego'
Dziwny, śpiewny głos stał się mocniejszy jakby karmił się strachem Ryunosuke
'ciągle tylko wszystkich zawodzisz'
'to twoja wina, że Gin zginęła'
'jesteś beznadziejny'
Zasłoniłem uszy rękoma próbując odciąć się od głosów. Tylko, że one miały cholerną rację i ja dobrze to wiedziałem.
'zaslugujesz na śmierć w męczarniach'
'ilu niewinnych ludzi już zabiłeś?'
'wszyscy tylko przez ciebie cierpią'
- przestańcie i pokażcie się tchórze - warknąłem próbując zapanować nad głosem.
Złowieszcze śmiechy znowu rozległy się między drzewami'my tchórze??? Mówi to ktoś kto ze strachu przed odtrąceniem poniżał się na każdy możliwy sposób? Mówi to ktoś kto ze strachu zabijał?'
'jesteś nic nie wartym śmieciem, jescze tego nie widzisz?'
'samobojstwo jest tu jedyną dobrą opcją'
'poddaj się Akutagawa'
'twoje życie nie ma znaczenia'
Miały rację ale nie mogłem tego zrobić, musiałem żyć dla tygryska i aby pomścić Gin
'myslisz, że jeśli ją pomścisz to coś naprawi?' zapytały głosy zgodnym chórem, perfekcyjnie czytając mi w myślach.
'Ona nie żyje z twojej winy i nic już tego nie zmieni'
'po co się jeszcze starasz?'
'to nie ma sensu'
Złowieszcze głosy nie zamierzały mi dać spokoju, zamiast tego robiły się coraz głośniejsze i bardziej natarczywe.
'Atsushi już niedługo przejrzy na oczy i zrozumie, że z kimś takim jak ty nie warto się zadawać'
'wszystkich stracisz'
Poczułem, że łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Naprawdę byłem beznadziejny, świat niczego nie straci gdy mnie już na nim nie będzie.
Wybacz mi Atsushi - wyszeptałem - zawiodłem cię tak jak wszystkich innych.
A potem wyciągnąłem sztylet i wbiłem go sobie z całej siły w pierś. Poczułem ogromny ból i zrobiło mi się ciemno przed oczyma
- już niedługo cię zobaczę Gin - pomyślałem i pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. Ostatnią rzeczą jaką usłyszałem był zwycięski okrzyk głosów.
CZYTASZ
Sukoku - Przejdziemy Przez To Razem
FanfictionChuuya boryka się z uzależnieniem i wciąż tęskni za Dazaiem, który opuścił go cztery lata temu. Pewnego dnia spotyka Osamu w parku, brunet dowiedziawszy się o problemach rudego postanawia mu pomóc. Czy Dazai będzie gotowy aby otworzyć się przed Naka...