Jestem gotów zrobić dla ciebie wszystko Harper.
O ile dasz mi tę jedną, cholerną szansę.
Przyjdę dzisiaj.
H. xx
Tak brzmiała traść liściku, który Harry zostawił przy aspirynie i wodzie. Zażyłam lek i poszłam do kuchni. Brązowa czupryna krzątała się po pomieszczeniu. Z kąta w kąt. Usiadłam po cichu przy wyspie i obserwowałam jego czynności. W pewnej chwili odwrócił się w moją stronę. Stanął jak wryty, a ja podeszłam do lodówki.
- Co ty yu robisz tak wcześnie? - zapytałam wyciągając łyżkę do jogurtu
- To ty wstałaś tak późno. - powiedział cicho, a ja spojrzałam na zegarek. 14.
- O kurwa - skomentowałam tylko. - Po co w ogóle przyszedłeś?
- Zależy mi na tobie, Harp. I nie dam ci spokoju, do póki nie dasz mi tej cholernej szansy
- To nie jest takie łatwe Harry... Ale... - spojrzał na mnie z nadzieją w oczach. - W końcu ci obiecałam, no nie? - uśmiechnęłam się lekko - Przynajmniej się postaram. - westchnęłam
- Okay - wykrzyknął radośnie - A masz może ochotę na wyścigi?
- Nie przeginasz czasem?
- Nie. Dlaczego? - zapytał, unosząc brew do góry. Zaczął się zbliżać
- Co ty planujesz Styles?
- Absolutnie nic. - powiedział i przewiesił mnie sobie przez ramie i zaniósł do sypialni
Położył mnie na łóżku i zaczął łaskotać.
- Styles! Przestań, do cholery! - krzyczałam przez śmiech
- Powiedz do mnie po imieniu, to przestanę. - zaśmiał się
- Harold! No już.
- Wolę zdrobnienie
- Harry Edwadzie Styles! Masz na tychmiast przestać!
- Okay, okay - i przestał, ale nie zmienił pozycji.
- Możesz ze mnie zejść?
- Nie.
Mruknęłam coś pod nosem i z naburmuszoną miną zaczęłam się wiercić.
- Przestań kobieto! - wrzasnął nagle rozśmieszony, a ja poprostu się na niego patrzyłam nie wyrażając żadnych emocji
Zaczął się przybliżać, a jego dłoń gładziła wnętrze mojego uda. Mój rozbiegany wzrok przebadał każdy zakątek jego twarzy. Trzykrotnie.
- Uhm... Nie mam ochoty na wyścigi Harry - powiedziałam wyczołgując się spod niego.
Przejechałam dłonią po twarzy i ruszyłam w stronę łazienki. To wszystko jest za szybko. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam dłonie o brzegi umywalki. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i westchnęłam spuszczając wzrok. Obmyłam twarz chłodną wodą i starannie wytarłam się ręcznikiem. Wyszłam z pomieszczenia i nawołując Styles'a, krzyknęłam:
- Zmieniłam zdanie! Jedziemy!
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na głównej ulicy Sydney.-Yhh... Myślałam, że wyścigi odbywają się gdzieś w starych magazynach...
- To źle myślałaś. - mruknął
Zjechaliśmy w boczną uliczkę, która prowadziła do centrum zdarzenia. Dużo ludzi... Zwłaszcza facetów. Było dosyć mało skąpo ubranych dziewczyn. Ale jednak się gdzieś kręciły w gęstym tłumie.
Wysiedliśmy prz Niall'u i Liam'ie.- Cześć Harper! - wykrzynęli radośnie
- Taa... Siema. - burknęłam
- Chyba nie chcesz tu być. - stwierdził Niall
- Nie. Dlaczego? To po prostu towarzystwo. - uśmiechnęłam się chytrze
- Ej, to nie była nasza wina. - wtrącił Liam
- Nie. Przecierz to nie wy mnie okłamaliście. Po raz kolejny z rzędu.
- Nie bądź taka sarkastyczna skarbie - rzucił Hazz
Wywróciłam oczami i rozejrzałam po tłumie. Nic ciekawego. Musieliśmy czekać 15 minut, żeby w okolicy nie było policji. Czas był całkiem fajnie zorganizowany... W ogóle. Harry ustawił się na starcie z kilkoma innymi zawodnikami. Kilka minut później na środek wyszła jedna ze skąpo ubranych dziewczyn z białym materiałem w dłoni. Kiwnęła do nich, pytając czy są gotowi. Każdy z nich przygazował. Po chwili podniosła biały materiał i spojrzała na każdego z nich jeszcze raz. Tkanina opadła na asfalt. Wystartowali jak burza. Huk jaki rozebrzmiałz rur wydechowych na początku wyścigu... Coś pięknego. Od zawsze kochałam wyścigi, ale tylko na filmach na żadnym nie byłam.
#Hazza
Wyścig w sumie był banalnie prosty. Sami amatorzy... Ale co za idioci wezwali gliny?! Byli na drugim końcu miasta... Ukończyłem wyścig pierwszy i od razu wypatrzyłem Harp w tłumie, podjechałem do niej i kazałem wsiadać jak najszybciej. Hajs oddała mi jakaś laska. Kiedy wyjeżdżałem z terenu, na którym odbywały się wyścigi minąłem z 10 radiowozów! Dwa zawróciły za mną, więc przyspieszyłem. Zacisnąłem szczękę i slalomem wymijałem auta na jezdzni. Zjechałem w wąską uliczkę i wyjechałem na inną ulicę. Zrobiłem tak jeszcze pare razy i zaparkowałem. Kazałem się schylić dziewczynie i tak zrbiła. O dziwo nic nie mówiła... Przejechali obok nas, a ja spokojnie wyjechałem i wróciłem na normalną trasę. Po kilkunastu minutach byłem na naszym osiedlu. Samochód zostawiłem na drugim końcu bloku. Weszliśmy do mieszkania blondynki. Od razu zniknęła w łazience, a ja poszedłem napić się wody.
************
Hej ponownie :)
Jak oceniacie ten rozdział?
Mi wydaje się być słaby...
Kocham,
Cliffoconda
CZYTASZ
Dangerous || Styles & Hemmings
FanfictionWhen you have to run but your heart says no... Zapraszam, Alex