9. Niech się dzieje, co się ma dziać

11 0 0
                                    

Patrzyliśmy sobie oko w oko, gdy odchodził do szatni. Co może się wydarzyć gdy z niej wyjdzie?

- Słuchasz mnie?- zapytała Jasmin coś do mnie mówiąc wcześniej, lecz nie skupiałam na niej uwagi.

- Powtórzysz? Zamyśliłam się.- odparłam z udawanym, lekkim uśmiechem.

- Pytałam czy idziesz z nami na ognisko robione przez wygranego.- w odpowiedzi skinęłam głową, a chwilę potem ruszyliśmy do samochodu Zane.
Pojechaliśmy dwoma samochodami w miejsce, na którym miało być ognisko, rozpoznałam drogę którą jechaliśmy, to las nie daleko domu Luka. Usiedliśmy przy ognisku, obok którego siedzieli Aron z Heather, skinęłam im głową na powitanie, lecz nie odwzajemnili tego, jedynie rozchylili mocniej powieki i zaczęli między sobą dyskutować. Mhm. Nie wyglądało to jak zwykła pogadanka.
Rozmawiałam z przyjaciółmi siostry, do momentu, w którym ujrzałam jego Dodge Challengera, wraz z nim wysiadającym z niego. Niech się dzieje, co się ma dziać. Ujrzałam ich wszystkich, lecz nie podeszłam się przywitać. Spoglądałam na każdego z nich, aż złapałam kontakt wzrokowy z Nayą, która z tego co wyczytałam z jej ust szepnęła ,,osz kurwa,, i w tamtym momencie każdy z nich spojrzał w moją stronę. On również. Chciał ruszyć w moją stronę ponownie, tym razem to specjalnie powstrzymali, przepychał się z Davidem i co najgorsze widziałam tam również Lea'ę stojącą obok Nayi. Tak się bawi. Gdy zwracałam uwagę na dziewczyny, pod moją nie uwagą, stanął przedemną Luke.

- Mamy sobie do pogadania.- wysyczał.- Zapraszam.- wskazał dłonią w stronę lasu.

- A co takiego ciekawego masz mi do powiedzenia w lesie?- zapytałam z cwanym uśmiechem, który go jeszcze bardziej wnerwił.

- Ruszysz się sama czy mam cie zanieść?- nim zdążyłam odpowiedzieć, jedną rękę dał pod moje kolana, a drugą na plecy i mnie podniósł.

- Jesteś nie poważny w tym momencie.

- Jestem bardzo poważny.- zerknął na mnie i zatrzymał się w miejscu, stawiając mnie na podłogę.

- Za tem, co masz mi takiego ważnego do powiedzenia?- zapytałam, opierając się o drzewo.

- Skąd wiedziałaś o walce?- po tonie głosu zauważyłam, że zrobił się spokojniejszy.

- Od znajomych mojej siostry, poza tym dlaczego się tak tym denerwujesz? Byłam to byłam i tyle.- westchnął spuszczając wzrok.

- Wiedziałaś o tym gdy proponowałaś spotkanie?..- zapytał niepewnie, a ja w odpowiedzi skinęłam głową.- A czemu wprost się mnie nie spytałaś czy mam walkę?

- A czemu wprost mi nie powiedziałeś, że ją masz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Bo nie miałaś wiedzieć czym się zajmuje!- I chuj koniec jego w wersji spokojnej.- Mogłaś chociaż powiedzieć, że masz zamiar się zjawić!

- Mogłam, chodź nie musiałam. - wzruszyłam ramionami, zachowując spokój.- Myślałam, że mi ufasz i powiesz o czymś tak ważnym dla ciebie.- odpowiedziałam z zamiarem odejścia, lecz powstrzymał mnie jego głos.

- Nie chciałem byś wiedziała. Nie chciałem cie w to wciągać. Nie chciałem byś.. - przerwał, odchodząc parę kroków w bok.

- Jak zacząłeś, to dokończ.

- Nie chciałem, byś widziała mnie takiego jakim jestem! Byś widziała we mnie potwora! Morderce, cokolwiek!- widziałam w nim spore zmęczenie, a ta rozmowa go jeszcze bardziej wymęczała.

- Idź do reszty, spotkamy się kiedy indziej, baw się dobrze. Dobranoc Luke.- i w ten sposób, zostawiłam go samego, nie odbierając telefonu, nie odpisując. Nie wróciłam do domu, nie chciałam tam wracać, więc chodziłam przed siebie. Bez celu. Bez drogi do nikąd. Do momentu w którym ujrzałam ma wyświetlaczu telefonu numer mojej siostry. Odebrałam przykładając telefon do ucha.

It takes fire to winOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz