Na piaskowej drodze

106 5 35
                                    


-Hej mały, co tam ? - Zobaczyłem jakiegoś pieska śmiesznie się na mnie patrzył, tak po prostu sobie siedział na drodze pokrytej piaskiem, kucnąłem i przybliżyłem się do niego -Wiesz co ? Przypominasz mi kogoś, kogoś bardzo bliskiego . -Ten na to lub ta bo nie wiem, zaczął się szczerzyć. Tak czy siak to nie mógł być Syriusz, miał białą łatkę na głowie która wyróżniała się spośród całego ciała pokrytego czarną sierścią, a po za tym on nie żyje już.. wow 8 lat.. dużo minęło odkąd zaginął, strasznie mi go brakuje. - Wezmę cię, cicho jest w domu to teraz będzie się coś działo, co ? - Uśmiechnąłem się do pieska, on podążył za mną, jakby wiedział co do niego mówię. Skąd można wiedzieć czy psy i inne zwierzęta nas rozumieją czyż nie?

Wkońcu byliśmy w domu. Mówiąc szczerze pies był zadbany, w każdym razie jakby był czyjś to musiałbym go oddać. Pies wskoczył na kanapę, i patrzył od jednego końca pokoju do drugiego jakby czegoś szukał, dosiadłem się do niego a on ucieszył się i położył głowę wraz z łapami na moje kolana, zacząłem go głaskać po głowie, po chwili zasnął, zacząłem czytać gazetę, oczywiście nie tą mugolską, czytałem różne wpisy aż wkońcu natrafiłem na jeden

"Jesień się kończy, a to oznacza że niedługo zbliża się rocznica zaginięcia jednego z synów rodu Blacków, Syriusza Oriona Blacka. Oficjalnie jest ogłoszony zgon ale czy to prawda?"
Po przeczytaniu wpisu uśmiechnąłem się ale oczy mi się też zaszkliły, jak ja za nim tęsknie, jak bardzo chciałbym go teraz zobaczyć przytulić, powiedzieć co się zmieniło przez czas kiedy go nie było, przez wszystkie jego urodziny które spędzałem z Jamesem, Lily i innymi przyjaciółmi moimi i jego.

Odłożyłem gazetę zobaczyłem że piesek już tylko leżał, nie spał. Zobaczył moją twarz i podniósł łapy i głowę. Popatrzył na gazetę jakby faktycznie coś czytał, znów się na mnie popatrzył, popatrzył się na mnie z przechyloną głową na bok jakby był zdziwiony czemu tęsknie za jedną z najważniejszych osób w moim życiu.

Przytulił głowę do mojej klatki piersiowej, i chyba czekał aż go pogłaszcze. Pogłaskałem go więc, a później się przytuliłem, a nogi ułożyłem po turecku, łzy po prostu już mi poleciały. A właśnie nazywam pieska "pieskiem" może jakoś go nazwę, na pewno nie Padfoot będzie mi tylko przypominał o Syriuszu, to może... Puszek ? Nie to imię dla kota to może .. Coco ? Kakao no to w sumie czekolada a ja kocham czekoladę, może być Coco. A więc Coco nadal przylegał do mnie. Odsunąłem się od niego, siadłem przodem do niego .

-Tęsknie za nim, wiesz ? -  Powiedziałem  złamanym głosem, a ten odpowiedział mi szczeknięciem. Odetchnąłem i wstałem. Pomyślałem co bym mógł zrobić żeby po prostu nie myśleć o niczym, nie pójdę spać bo nie zasnę, więc spróbuję ugotować coś, bo jak stało się oczywiście zapomniałem kupić coś gotowego na obiad w mieście to muszę ugotować coś sam. Poszedłem do kuchni przez chwilę tylko stałem, i tylko westchnąłem.

Przybliżyłem się do lodówki otworzyłem ją i popatrzyłem co mógłbym zrobić na jutrzejszy obiad, jedyne co miałem to warzywa w misce na blacie wraz z owocami w misce obok makaron w szafce chleb, a w lodówce jogurty, mleko, ukochane czekolady i mięso w zamrażarce. Stwierdziłem że zrobię makaron z warzywami i mięsem z kurczaka. A właśnie mięso, czym ja nakarmię Coco? Może mam jakieś mielone mięso? Nakarmiłbym nim Coco. Ale przecież na końcu uliczki jest sklep z jedzeniem dla zwierząt i innymi rzeczami dla nich, wziąłbym wtedy też smycz. Z tą myślą poszedłem do przedpokoju i ubrałem płaszcz i buty.

Cofnąłem się o pięć kroków i powiedziałem

-Zostaniesz na 10 minut sam ? -Coco odpowiedział mi znirzeniem głowy do kanapy na której siedział. Uśmiechnąłem się i wyszedłem. Szedłem przez drogę mijałem mi znajome drzewa duże kamienie na zboczu drogi, krzaki, aż wkońcu doszedłem do sklepu, wziąłem pieniążki? Chyba miałem je w płaszczu, tak są, odetchnąłem bo myślałem że będę musiał się wracać do domu. Wszedłem do sklepu kupiłem jakaś karmę i smycz dla Coco. Zapłaciłem oczywiście, i wyszedłem ze sklepu, karma była ciężka bo wziąłem dużo jej żeby nie chodzić codziennie do sklepu. Minąłem te same kamienie drzewa i krzaki aż wkońcu byłem na schodkach przed drzwiami do mojego domu. Wyciągnąłem klucze z trudem żeby nie upuścić karmy i smyczy która była na niej. Otworzyłem drzwi i postawiłem karmę. Coco wybiegł z salonu, stał i patrzył jak ściągam buty i płaszcz. Podeszłem do niego i pogłaskałem jego głowę która znajdowała się na poziomie gdzieś powyżej moich kolan. Odszedłem od niego i próbowałem coś ugotować co miało być makaronem z warzywami i kurczakiem. Po niecałych 2 godzinach wymodziłem coś co było obiadem na następny dzień. Pomyślałem że dam Coco jedzenie, więc wyciągnąłem miskę i wsypałem do miski jedzenie. Coco przyszedł po pięciu minutach, poapatrzył się na miskę a później na mnie, i tak na zmianę jakby chciał mi coś przekazać.

-Coco musisz to zjeść nic innego nie mogę ci dać, nie mam nic innego.-Pies patrzył się na mnie i zaczął jeść, może mu zasmakowało. Ja schowałem obiad który przygotowałem do dużej miski i pokryłem folią spożywczą, w tym czasie Coco już zjadł, siedział i patrzył się na mnie jakby zastanawiał się nad dosłownie wszystkim, na przykład dlaczego istniejemy, dlaczego akurat żyjemy w TYCH czasach, ale pominąłem tą myśl i podeszłem do niego i kucnąłem.

-Chyba czas już spać co nie? Nie mam łóżka dla psa a nie możesz spać tak po prostu na podłodze co nie? Będziesz spał ze mną, położysz się obok nie mam małego łóżka nie powinienem cię we śnie zepchnąć. - Uśmiechnąłem się do psa i wstałem. Poszedłem na schody obejrzałem się czy Coco idzie, szedł więc ja podążyłem do swojej sypialni. Wziąłem piżamę z szafy i poszedłem do łazienki która znajdowała się na przeciwko sypialni. Po tym jak umyłem się i ubrałem, znowu poszedłem do sypialni, Coco leżał już na prawie całym łóżku, ale chociaż dowiedziałem się że to BYŁ Coco, bo leżał rozkrakiem.

-O nie nie kolego, tak się bawić nie będziemy, ja też tu śpię.
Usiadłem tuż przy poduszce bo więcej miejsca mi nie pozostawiono. Popatrzyłem się na niego, i przypomniałem sobie o gazecie, nie przeczytałem nic więcej oprócz zaginienia Syriusza. "Idę po gazetę" to mruknąłem, i poszedłem do salonu, wziąłem gazetę i wróciłem się do sypialni. Tym razem Coco siedział na łóżku ale na jego skraju. Usiadłem obok niego i zacząłem czytać, szybko przewinąłem stronę z Syriuszem, bo oczywiście musieli dać tam jakieś jego zdjęcie. Jedyne co było nowe w tym miasteczku to nowe sklepy, jak ten zoologiczny w którym kupiłem rzeczy dla Coco. Przewinąłem znowu na stronę z Syriuszem, nie wiem co się ze mną dzieje, może po prostu tęsknie. Coco przybliżył się do mnie popatrzył na gazetę i zrzucił gazetę z moich kolan na podłogę. Popatrzyłem się na niego z brwiami w górze, a on pochylił się w bok i oparł się o moje ramię.
-Co może powiesz że jesteś Syriuszem jeszcze? -pies na to odszczeknął. Teraz to chyba sobie ze mnie żartuje ale tak czy siak nie może być to Syriusz. W sumie to powód jest ten logiczny po prostu on nie żyje a po drugie Coco ma białą łatkę na łapie. Ziewnąłem i przytuliłem Coco a potem zgasiłem światło, poszedłem do łóżka przykryłem się kołdrą i zasnąłem.

Coco | | Wolfstar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz