Marchewki

51 4 77
                                    

//Nwm która część Dzień przed Świętami Bożego Narodzenia\\

Opadłem na kanapę między Lily a Syriuszem.

-Remus może zaczniemy przyrządzać już te potrawy? Może przestaniesz myśleć o tym wszystkim?

-Dobrze, możemy iść do kuchni, o ile jej nie spale z wkurwienia i stresu.

Wstaliśmy we trójkę, w kuchni ja zająłem się krojeniem warzyw, Lily wyciągnęła dużą deskę z mojej szafki i wysypała na nią mąkę, później nie patrzyłem bo prawie odkroiłem sobie palca.  Z Syriuszem i Lily ustaliliśmy że Syriusz nie będzie nic robił dla bezpieczeństwa wszystkich.

Po pół godzinie zorientowałem się że Syriusz siedzi w salonie i przegląda jakieś pudło, pudło z gazetami o jego zaginięciu. Nie wiedziałem czy podejść czy nie, ale końcowo pomagałem Lily lepić pierogi, moje wyglądały jakby zostały zjedzone przez Syriusza i zwrócone tylnim wejściem, za to Lily wyglądały jak pupcia niemowlaka, gładkie nie za duże nie za małe. Kiedy spoglądałem w stronę salonu, Syriusz ciągle coś czytał, gazety sprzed roku, dwóch lat, trzech, a niektóre były z lat kiedy jeszcze chodziliśmy w s z y s c y razem do Hogwartu.

Po paru godzinach sałatki i inne potrawy były już gotowe.
Była zima, więc kiedy szesnasta pojawiła się na zegarze było już ciemno. Z Lily odgrzaliśmy jedną zupę.

-Syriusz chodź! - Zawołałem go na obiad, zupa była bardzo gorąca bo zagadalismy się z Lily kiedy się gotowała, jednak nie tylko Syriusz może doprowadzić do wybuchu tego domu.
Porozlewałem zupę do trzech misek. Usiedliśmy przy stole i kiedy już jedliśmy zauważyłem że Syriusz ma problem z łyżką.

Wziąłem dłoń Syriusza i oplotłem odpowiednio palce na niej.
Uśmiechnąłem się. We trójkę zjedliśmy zupę. Z Lily pochowaliśmy j a k o ś do lodówki potrawy które już wystygły. O mało nie oblałem Syriusza i Lily, wziąłem oczywiście zupę nie tą co było trzeba i się popażyłem.

-Jezu, przepraszam.

-Remus, usiądź.

-Nie.

-Remus.

-Nie.

-Jesteś zmęczony.

-Nie.

Kiedy moja "konwersacja" z Lily trwała zauważyłem że Syriusz je chrupki dla psów i patrzy jak ta "konwersacja" się rozwinie.

-Syrius,z nie jedz tego!

-Ale czemu, dobre to. A po za tym karmiłeś mnie tym przez miesiąc.

-Idioto, nie jesteś już w ciele psa, ja nie mam zamiaru sprzątać twoich rzygów o czwartej nad ranem.

-Czy w ciele psa czy w ciele człowieka i tak czarny.

-Boże... Dobra oddawaj to.

-Nie.

-Syriusz.
-Ja.

-Oddawaj.

-Nie.

Po chwili poczułem że Lily popchnęła mnie na krzesło obok Syriusza i wyrwała mu torebkę z karmą.

-Ty siedzisz, a ty wpierdalasz marchewkę. - Lily przesunęła talerzyk z pokrojoną marchewką pod nos Syriusza.

-No aha.

-Nie ma aha, jeśli tego nie zjesz to wyznaczę ci dietę i wyśle listem Remusowi.

-Remus, ty mnie jeszcze kochasz tak? Nie zrobisz mi tego? Nie karz mi jeść tego paskudztwa!

Na to wzruszyłem tylko ramionami i się uśmiechnąłem.

-Nawet ty?! Będę się buntował!
Siedzieliśmy w kuchni jeszcze z pół godziny, Lily wkładała wszystko do lodówki a Syriusz mówił jaki to on nie będzie okropny.

Kiedy Lily spakowała się i ubrała w płaszcz poszedłem z nią do jej auta. Powkładałem siatki do bagażnika. Lily zaciągnęła mnie na miejsce pasażera.

-Remus, ale tak na serio, jeśli będą z nim problemy to mów, zajmę się nim.

-Dobrze... Ale mówisz to jakbyś chciała go zamordować...

-Kto wie... Znaczy... Dobra ja już będę jechać.

-Mhm, dobranoc czy coś...

Popatrzyłem jak Lily odjeżdża. Wróciłem do środka i zobaczyłem że Syriusz dopadł się do mojego swetra. Mimo że było po siedemnastej wyglądało jakby było co najmniej po dwudziestej pierwszej.

Syriusz siedział na fotelu i przeglądał inne gazety. Przytuliłem go od tyłu, wdychałem zapach jego włosów jak narkotyk, nie pachniały ochydnie jak na nagły powrót po ośmiu latach.
Pocałowałem go w tył głowy i też wziąłem coś do czytania.

Po paru minutach zasnąłem.
Kiedy obudziłem się, poczułem ciepło, miałem na sobie koc, Syriusza nie było na fotelu. Kiedy spojrzałem na zegarek była dwudziesta pierwsza. Usiadłem na kanapie i się porozglądałem.

Syriusz przeglądał książki.

-Nie śpisz jeszcze?

-Boję się.

-Czego?

-Że znowu będę psem.

Popatrzyłem się na niego, wstałem i go przytuliłem.

//
WITAM PO DŁUGIEJ PRZERWIE.
Yyy no trochę mi zeszło ale coś wyszło.
Dobranoc czy coś.
(Następny rozdział będzie szybciej)(Obiecuję)

Coco | | Wolfstar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz