//Część trzecia: Dzień przed Świętami
Bożego Narodzenia\\
Popatrzyłem się na wyjście z salonu z wzrokiem jakbym co najmniej ducha zobaczył.
Cholera jasna.-ZAPOMNIAŁEM. ONI PRZYCHODZĄ.
-Kto?..
Szybko wstałem i podniosłem słuchawkę.
-Remus ja dzisiaj będę sama, okej? James ma lekko gorączkę a eliksiru pieprzowego w niego nie wciśniesz. Harry zostanie u Mary.
-W imię ojca i syna..
-Remus czemu się modlisz?...
-Sorry, yyy okej. Boże nie jest okej.
-Remus?
-Dobra, przyjeżdżaj. Tylko proszę cię nastaw się na niespodziankę.
-Wszytsko okej?
-Tak, okej.
-Na razie Remus?..-Po tym szybko odstawiłem słuchawkę na miejsce.
-Cholera jasna. Syriusz co ja mam robić?
-Yyy...
-JUTRO JEST WIGILIA. JAK IM WYTŁUMACZYĆ ŻE NAGLE WRÓCIŁEŚ.
-Najpierw, spokojnie.-Położył ręce na moich barkach a ja westchnąłem.
-Syriusz nie ma czasu na spokojnie. Jezus Maria reszta to już pal sześć ale Regulus? James? Matko jedyna...
-Remus im bardziej będziesz się przejmować tym gorzej będzie.-Ma rację.
Przytuliłem się do niego w celu uspokojenia się.
Można powiedzieć że pomogło.-Remus, mogę gdzieś pójść na czas Wigilii. Nie będzie trzeba niczego wyjaśniać.
-Nigdzie nie idziesz. Już w dupie tam, zrobi się im niespodziankę.
-Myślałem że to ja, jestem jakiś dwubiegunowy.
-Oj już cicho siedź.
Chwilę tak staliśmy a po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
Otworzyłem drzwi a Lily powiedziała szybko:-Dobra skurwysyny, kto mi chciał przyjaciela nastraszyć.-A po tym weszła.
Jak już była na przeciwko Syriusza, to tylko się patrzyła.-CHOLERA JASNA, ZMARTWYCHWSTAŁ.-Po tym, tylko przerzucałem wzrok z Lily na Syriusza.
-KURWA MAĆ, CZY TY WIESZ ILE ON SIĘ WYPŁAKAŁ PRZEZ TO ŻE CIEBIE NIE BYŁO TYLE?! WŁAŚCIWIE TO CO TY ROBIŁEŚ?! TEN ŚWIAT SCHODZI NA PSY!-Lily powiedziała to i tylko klapnęła rękoma o swoje biodra a ja zdychałem ze śmiechu.
Syriusz patrzył się na nas z otwartymi ustami chcąc wyjaśnić wszytsko w sekundę.-Jakby to...
-Wyjaśnić, tak?- Powiedziałem żeby trochę pomóc Syriuszowi, ewidentnie zdziwił się po monologu Lily.
-Remus?! Czemu ty się śmiejesz w ogóle?! Pamiętasz jak było!
-Ej Lily, spokojnie. On sam z siebie nie pojechał na drugi koniec kraju. -Tak? To ciekawe dlaczego go nie było? Hmm, nudziło mu się. Tak! Ewidentnie.
-Evans, nie mogłem być cholernym człowiekiem przez osiem lat! Więc proszę cię kurwa, nie wymyślaj historyjek.- Trochę się zdziwiłem że tak zareagował. Ale chociaż stary Syriusz wraca.
-Dobra może się uspokoimy?...- Powiedziałem żeby naprawdę rozluźnić sytuację, bo jak widać Lily chciała wszystko powypominać Syriuszowi. Ale oni nie wzięli tego do siebie za bardzo.
Pomiędzy nimi zaczęła się praktycznie wojna, mało brakowało żeby doszło do walki, ale nie słownej.
Parę razy powtórzyłem zdanie "Lily, spokojnie..." lub "Syriusz ona jest w ciąży!"
Do nich nic nie docierało.
Kłótnia trwała już jakieś dobre 10 minut.
Wkońcu myślałem że oszaleje, że po prostu wykipieje.
-CICHO! TY SIADASZ NA KRZEŚLE.- Wskazałem na Lily, a później na krzesło żeby usiadła.- A TY KUŹWA TEŻ SIĘ USPOKÓJ. JESTEŚCIE JAK DWÓJKA PIĘCIOLATKÓW! GORZEJ JAK JAMES I HARRY!
Wojna została chwilowo wstrzymana - przez mój wybuch.
Lily popatrzyła się na mnie z otwartymi ustami - bo od wielu lat tak nie krzyczałem, ani się nie wkurzyłem. Po chwili grzecznie siedziała na krześle z opuszczoną głową.
Syriusz po chwili przysiadł niedaleko niej.
Ja wziąłem krzesło i postawiłem je tuż przy wejściu do kuchni czyli na przeciwko Syriusza i Lily.
CZYTASZ
Coco | | Wolfstar
ContoRemus John Lupin samotny po zaginięciu Syriusza Oriona Blacka w roku 1975 w przerwę świąteczną, znajduje psa 8 lat później, a reszta w środku.