Plamka

52 6 31
                                    

//Dzień przed Świętami Bożego Narodzenia\\

Przebudziłem się... Boże ja naprawdę zaczynam ślepnąć. Ta.. o 5:00 dosyć wcześnie. Coco gdzieś poszedł.. Szkoda. Podrapałbym go za uchem. Wstałem od razu, i zdziwiłem się bo jeśli Coco nie ma w pokoju, a drzwi są zamknięte, to dziwna sytuacja. Od razu jak otworzyłem drzwi, poczułem że chyba w coś tymi drzwiami walnąłem.

-Coco?..- Ostrożnie wyszedłem z pokoju i zamknąłem drzwi. Kiedy zamiast zobaczyć psa, dostrzegłem człowieka, raczej kobietę, bo zobaczyłem długie kruczoczarne włosy, ruszyłem znów do swojego pokoju po różdżkę.

Drzwi były już na oścież otwarte, ja celowałem w osobę na przeciwko mnie.

I nie.
Nie była to kobieta.
Lecz mężczyzna.
Mężczyzna którego znałem.
Przede mną stał Syriusz, ale na wszelki wypadek sprawdziłem to, różdżką podniosłem podbródek sprawdzając czy jest tam ta blizna, którą zrobiła mu matka podczas tortur. W tym czasie on opuścił swoją różdżkę. Sprawdziłem jeszcze jedną bliznę, którą zrobiłem ja, ale niechcący podczas pełni. Miałem po tym straszne poczucie winy, jakbym zjadł mu nogę. Po sprawdzeniu "tożsamości" Syriusza. Z wrażenia opuściłem barki, które były napięte ze stresu, a rękę opuściłem, i przy okazji różdżka wypadła mi z niej.

Boże, to jest naprawdę on.

To jest Syriusz.

Bez największego zastanowienia, ruszyłem w jego stronę, i niemal go przewaliłem bo prawie na niego wskoczyłem.
On żyje.

W tej chwili buzowało we mnie szczęście, złość i tęsknota.
Szczęście - bo jest tutaj ze mną, znowu.
Złość - BO GDZIE, ON DO CHOLERY JASNEJ BYŁ?
A tęsknota - BO NIE BYŁO GO JEBANE, OSIEM LAT?
Ekhm. Po długim staniu na korytarzu, przylepionymi do siebie, odsunąłem się od niego.

-Dobra, a teraz do cholery jasnej, GDZIEŚ TY BYŁ. KURWA, JAMES I LILY MAJĄ JUŻ DZIECKO, W SUMIE DWÓJKĘ, JEDNO W BRZUCHU, A TWÓJ BRAT JEST Z MULCIBEREM.- Dokładnie to powiedziałem, po tym jak magicznie mój chłopak, pojawił się po 8 latach rozłąki.

-Łooo..., po pierwsze to gdzie mnie nie było...- Powiedział to, a ja tylko bardziej byłem "naburmuszony".

-TO BYŁO PYTANIE RETORYCZNE.- Powiedziałem do niego, ale tak jakbym mówił to do siebie w myślach, i mówił też:
Jezus jaki idiota.
Po mojej głowie krążyły różne myśli, od tego:
Co ja powiem innym?! Wszyscy przyjeżdżają na Święta! Jezus Regulus... Przecież on był taki załamany... Stracił brata na 8 lat...
Co z nim było?!
JAKIM CUDEM MAM SYRIUSZA ORIONA BLACKA III PRZED SOBĄ, SKORO ZAGINĄŁ I STWIERDZONO DAWNO ZGON.
Odgoniłem te myśli i znowu zawisłem na ramionach Syriusza. Był trochę wyższy, o jakieś 5 centymetrów, nie więcej. Ja za to urosłem może z 3 centymetry. Co równało się z tym, że był niewiele ode mnie niższy.

Dopiero tak naprawdę docierało do mnie, co się dzieje, kto przede mną stoi. Myśli które przepływały mi przez myśli. Przepływały, szybko, nawet nie orientując, co się dzieje.

Zacząłem płakać, bardziej ściskać rękoma szyję i ramiona Syriusza. To jest jakaś p-a-r-a-n-o-j-a.

Kiedy już się "uspokoiłem", zacząłem kołysać lekko mną i Syriuszem. On oparł swoją głowę o moją, po prostu już staliśmy, ja co prawda miałem nogi jak z galarety.

Otarłem łzy które mi jeszcze pozostały i powiedziałem:

-Dobra a teraz, widziałeś psa? Jak tu wchodziłeś, to wypuściłeś jakiegoś psa?

-Aaa, Coco, tak?- Powiedział, a na jego twarzy pojawił się ten jego uśmiech Syriusza Blacka.

-Yy, tak?..

-A to gada właśnie z tobą.- Chwila, chwila, Coco miał dwie plamki, na głowie i na przedniej łapie, tak między łapą a brzuchem.

-To niemożliwe, Coco miał plamę na głowie i na łapie. Z tego co pamiętam, ty takiej nie miałeś.- Po tych słowach, zrobił zamyśloną minę i sięgnął do włosów.
Po chwili trzymał w lewej ręce, całkowicie, ale to całkowicie biały kosmyk włosów.
Po kolejnej chwili podwinął rękach jakiejś przestarzałej koszuli, której nie poznawałem, o dziwo. Odwrócił się do mnie bokiem, a na jego ramieniu, może trochę niżej była za to czerwona plama. Co on zrobił.

-Co to?

-Z tego co pamiętam to miałem na początku właściciela, który był niewidomy, robił pranie i wylał chyba wybielacz, na mnie.- Patrzył na tą plamkę z sentymentem, chyba lubił tego właściciela.

-To chociaż oprowadzanie cię po domu i dokarmianie mi odpadło. Skoro jesteś tu już prawie miesiąc.- Powiedziałem to z powagą, ale po chwili zacząłem się śmiać.

/*•°*'°•

Jakoś mi się udało to napisać (jakoś)

Miłej nocy!(Wstawiam to o 00:21 hshshhdbfb)

Coco | | Wolfstar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz