Rano

64 6 6
                                    

//Dwa dni przed Świętami Bożego Narodzenia\\

Wstałem dzisiaj wcześniej, ale tylko za pomocą budzika. Sam nigdy bym się nie obudził. Coco siedział na fotelu w mojej sypialni, który został umieszczony obok szafy, czyli pod samym oknem. Patrzył się na mnie, a jak tylko podniosłem się do sadu, zsiadł z fotela i wskoczył na łóżko.

-Cześć mordko. Nie pospałeś? Na pocieszenie dzisiaj poznasz fajną rodzinkę.- Na myśli oczywiście miałem Potterów, (znaczy niedługo bo ślub będzie w styczniu) Lily, moja najlepsza przyjaciółka, jej mąż czyli też mój przyjaciel James(ale on jest bardziej irytujący) i ich synek, Harry, który zaczyna już powoli mówić. A pierwsze jego słowo to było "Moony" oczywiście jestem dumny, ale Lily i James byli załamani. Pamiętam jeszcze co James powiedział:
"Nie ładnie maluchu. Tak się nie robi, zrozumiano? Na następny raz powiedz inną ksywkę? Tak? Na przykład "Prongs"? Albo "Lils", jasne?"
A Harry na to:
"Mooney"
I zaczął się śmiać. Myślałem czy by nie sprawić sobie skrzydeł, i odlecieć jak najdalej.
Wracając. Pogłaskałem przez chwilę Coco, miałem wstać ale on rozłożył mi się na nogach.
-Musimy wstać, kolego.-Nic.- Cocoooooooooo.
Na odpowiedź dostałem szczeknięcie.
-Złaź, już.-Zagroziłem mu, ale i tak się tym nie przejął.
Zszedł z moich nóg i usiadł. Chwilę się na mnie popatrzył, i po chwili położył swoją mordkę na moim ramieniu.

Słodziak.

/*•°÷*'•*
Chyba pierwszy wpis ode mnie w tym ff hah.
Sorki że taki krótki rozdział ale musiałam po prostu coś dodać bo inaczej bym dedła. Ale może chociaż trochę wynagrodzę swoję lenistwo i to że nie chce mi się ostatnio pisać🙇‍♀️

Coco | | Wolfstar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz