•°.12.°•

470 29 96
                                    

Wykończona postura Lucyfera rzuciła się z całej siły na swoje idealnie pościelone łoże z baldachimem, które teraz niestety zostało kompletnie zdewastowane.

Jednak spędzanie czasu ze swoją córką, i dyskutowanie z nią o tym jak to grzesznicy mogą się zmienić jest męczące.

Uważał rozmowy na ten temat razem z nią, za niezmiernie bezsensowne i do niczego nie prowadzące.

Jak bowiem mogą zmienić się demony, które za życia czlowieka, mordowały, kradły, lub dokonywały podobnych niewybaczalnych czynów?

a do tego taniec odbyty z jeleniem parę dni temu jeszcze gorzej wpłynął na jego obecne samopoczucie. czuł się tak okropnie, jakby ktoś rozkruszył całą jego psychikę w ciągu paru sekund, a najgorszym z tego wszystkiego jest to, że nie miał pojęcia dlaczego był w takim stanie, w końcu nie stało się nic co mogłoby wprowadzić króla w taki stan.

znów musiał to przemyśleć, od początku, tak jak każdego dnia, po kilkanaście razy. nie mógł się bowiem pogodzić z niczym co miało miejsce w ciągu ostatnich lat, a szczególnie odejścia żony. tak, on wie, wspominał o tym niezliczoną ilość razy...

jego rozpacz mogła też powodować strata jego cudownej gumowej kaczuszki, którą stworzył na wzór swojej pięknej ukochanej. szukał jej godzinami, a gdy wreszcie znalazł, zauważył ją, kompletnie zniszczoną leżącą samotnie pod biurkiem.

nie byłby sobą gdyby nie rozpłakał się na ów widok.

poza tym, spędzanie czasu z jego wspaniałą córeczką powinno go cieszyć, a zamiast tego każda wizyta w jej pokoju, a nawet niewinna rozmowa sprawiała ból aniołowi, a co gorsza zmęczenie, zmęczenie które nie pozwalało mu wstać z łóżka, które blokowało przypływy jego radości.

więc czy odpowiednim wyjściem byłoby samotne siedzenie w pokoju przez najbliższe tysiąclecia? tak, z pewnością. ale zbyt tęskno mu było dotyku, ciepłego spojrzenia, konwersacji z kimś, więc także i ta opcja odpadała.

pozostało mu zatem udawanie, że czuje się wybitnie i jest w najlepszej formie jaką można sobie wymarzyć, chociaż stawało się to coraz trudniejsze.

chciał żeby Lilith wróciła. bez względu na cenę, na to jaka będzie, po prostu chciał znów mieć ją przy sobie, chciał wypłakać się w jej ramię, chciał czuć, że ktoś go prawdziwie kocha.

całe jego życie byłoby istnym rajem na ziemi, gdyby nie jej zniknięcie.

wyciągnął powoli dłoń aby chwycić poduszkę i mocno przytulić ją do swojego drobnego ciałka. to wszystko było zbyt trudne, zbyt niesprawiedliwe. niby jest szatanem, a posiada duszę małego dziecka, a co gorsza nawet tego typu zachowanie.

w sumie, nie dziwił się żonie. gdyby był na jej miejscu, nawet nigdy nie wiązałby się z kimś takim jak on. kto chciałby głupiego, małego chłopczyka o sercu kruchym niczym lód? a właśnie, nikt...

leżałby tak jeszcze kilka godzin, do końca dnia, a jednak jakieś odczucie nie pozwalało mu już nawet odpoczywać. umierał? może.

to już bez różnicy czy żyje czy nie. ważne tylko, aby duma jego życia, Charlie, była szczęśliwa. aby nigdy żadna skrzywiona mina nie wystąpiła na jej słodkiej twarzyczce, aby nigdy nie czuła złości, opuszczenia, smutku.

a więc monarcha wstał, przybierając swój codzienny niewzruszony wyraz twarzy, z zamiarem zrobienia sobie jak najmocniejszej kawy, aby choć na chwilę zapomnieć o swoich problemach, gdy nagle coś przykuło jego uwagę.

do jego szafy przyczepiona była kartka, na której była napisana jakaś wiadomość do niego. szybkim ruchem zerwał kawałek papieru z mebla i rozpoczął czytanie.

"𝐃𝐞𝐚𝐥 𝐨𝐟 𝐚𝐧 𝐚𝐟𝐭𝐞𝐫𝐥𝐢𝐟𝐞" 𝐑𝐚𝐝𝐢𝐨𝐚𝐩𝐩𝐥𝐞~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz