•°.15.°•

345 26 72
                                    

Od razu po powrocie z niezapomnianego wydarzenia, lub czegoś na wzór randki, z czym Lucyfer nie mógł się pogodzić, blondyn z głośnym trzaskiem wpadł w ścianę, nawet nie dając rady upaść na łóżko.

Od niechcenia pomasował bolące czoło, z którego obecnie sączyła się złota substancja, która chwilę później pokryła większy kawałek jego czoła.

Nie miał jednak czasu wytrzeć i opatrzeć rany. Za to postanowił przemyśleć wszystko porządnie, zupełnie jak to zawsze robił. Zapewne przynudzał już tym zastanawianiem się nad wszystkim po tysiące razy, jednak to zachowanie przekształciło się w nawyk, którego nie sposób się pozbyć.

Coś musiało być nie tak. Przecież Alastor nie mógł być tak miły i kulturalny z własnej woli, coś w końcu musiało być na rzeczy.

W końcu, nie jest zbyt normalnym aby najwięksi wrogowie w ciągu walonego tygodnia, przeszli z relacji najgorszej z możliwych do prawdziwej przyjaźni.

Aczkolwiek sądząc po mimice twarzy radiowca jak i jego zachowaniu coś popychało go do przekonania, że naprawdę zależy mu na jego niskiej personie.

Dlatego wolał tego nie kwestionować, gdyż bycie w centrum uwagi, jak i opieka nad nim razem, wydawała mu się najcudowniejszym co mógł posiąść w swoich drobnych dłoniach.

Pragnął dotyku, zainteresowania, ale czy na pewno źródłem tych rzeczy powinien być radiowy demon, będący postrachem grzeszników piekła, i właściciel chodzących plotek na jego temat o zupełnym braku uczuć?

Radiowy demon to, radiowy demon tamto...

Jak się zastanowić, był w stanie wybić pół piekła w ciągu jednego wieczoru.

Szczęśliwie, Lucyfer miał prawo nazywać się znacznie silniejszym, a siła demona była w porównaniu z jego  jedynie niewartym opisania banałem.

A jednak zachowanie jelenia uległo kompletnej zmianie, przynajmniej w jego kierunku. Jak widać starał się o poprawienie ich relacji, mimo licznych odmów niższego. Może powinien naprawdę dać mu szansę i chociaż przestać za każdym razem wyskakiwać do niego z tymi samymi monotonnymi słowami opierdolu...?

Godność mu nie pozwalała, a bardziej, resztki godności które stracił w ciągu ostatnich lat. Myśląc w ten sposób, jedyne co robił to obijał się po hotelu i spał, lub użalał nad sobą. Zatem naturalnym jest, że natychmiastowo stracił swój status jak i większość osobistości piekła zapomniała o jego niewyobrażalnej sile.

Wracając do tematu, może Alastor się zmienił? Coś popchnęło go ku odizolowanej od każdego osóbce upadłego anioła? Albo chce naprawić ich relację?

Nie dopuszczał do siebie myśli o manipulacji. Nie wyglądał na takiego, prawda?

Na własne oczy, przecież oglądał, jak radiowiec pełny zawstydzenia i pożałowania opuszcza swój łeb w dół, wyglądając przy tym jak niewinny jelonek, który popełnił olbrzymi błąd.

Więc głupim byłoby mu nie zaufać. W szczególności, jeśli oferował mu swoją pomocną dłoń, i w klarowny sposób ukazywał swoje dobre zamiary, poprzez swoje czyny między innymi.

Kolacja była słodkim pomysłem, lecz Lucyfer nie pozbył się jeszcze swoich zdziczałych nawyków skierowanych do jego osoby, które były wynikiem ich kilkuletniej wrogości, wojny, która między nimi panowała.

Ale dziś nastał dzień, w którym oficjalnie się zaprzyjaźnili. Sam się o to spytał, nie myśląc wiele, słowa te wypadły z jego ust, niby niespodziewanie, a jednak zamierzenie.

Pragnął osoby, która się nim zajmie, zaopiekuje, wynagrodzi lata, w których nie było...

Wolał nie kończyć. Nawet jeśli mówi to w myślach, lepszą opcją było zapomnienie o paskudnej przeszłości, jak i stwórczyni jego złych wspomnień o takowych latach.

Najlepszym sposobem na jego smutki, okazało się zwyczajne zakończenie rozdziału z żoną, zatrzaśnięcie książki na pisanej stronicy, absolutne zapomnienie.

Tak, on król piekła, Lucyfer, przysięga, że nie wspomni już ani raz o NIEJ...

Wypiął dumnie pierś, a po chwili klapnął na łóżko, chowając złote kudły w dłonie.

Kogo on oszukuje? Nie da rady, w końcu to jego miłość życia, ukochana, światełko w ciemnym tunelu, które mimo zniknięcia wciąż jakoś bije delikatnym, blaskiem. Choć niewidocznym, dalej wytwarzającym ciepełko, które wypełniało powolnym ruchem naiwne serce władcy piekła.

A jak gdyby pomyśleć, nie chodziło o jej charakter, urodę, sposób bycia, ależ nie, oczywiście że nie, jedynie o to, że to ona, jako pierwsza przyrzekła mu wieczną wierność, i ofiarowała miłość. prawdziwą... jak on sądził.

Z utęsknieniem skierował smętne oczy na sporych rozmiarów obraz, wiszący na ścianie, przedstawiający rodzinę mornigstar, w zupełnym komplecie. Teraz, mógł jedynie spojrzeć, nigdy nie doświadczając tego samego.

No cóż, westchnął. Pozostaje mu korzystać z chwili które posiada teraz, aby nie żałować ich stracenia za kawałek czasu.

Koniec końców, ma ukochaną córeczkę, czyli dumę jego życia, która ma równie wspaniałą dziewczynę, co sprawia, że Lucyfer obdarowuje swoje kaczątko jeszcze większym uznaniem, za tak świetną umiejętność znalezienia tej jedynej... która trwa z nią cały czas.

Skrzywił się nieznacznie, widać każdy umie wybrać drugą połówkę, która zostaje u jej boku przez całe życie, tylko nie on...

Wracając, mieszkańcy hotelu, to jego przyjaciele prawda? zatem ma i ich. posiadanie przyjaciół jest fascynujące, można wiele się od nich nauczyć, na przykład, co jest znane w tych czasach i jakie słowa są najczęściej używane, żeby być nowoczesnym, zatem często sięgał ich porad na ten temat, których na szczęście udzielali mu.

Miał też, Alastora? Uznajmy, że od dzisiaj był tym ważniejszym przyjacielem. Może nawet uda mu się popierdolić mu trochę o swoich problemach, i tym samym zmusić go do słuchania i dawania rad? W sumie, genialny pomysł, musi go niedługo wypróbować.

I ma, gumowych podopiecznych. Całą ich masę. I to one wysłuchują codziennie jego zażaleń, lecz niestety nie odpowiadają, co jest jedną z niewielu ich wad.

Na szczęście można mistrzowsko się nimi pobawić, i wdać w prawdziwe osoby, poprzez intensywne poruszanie nimi, i udawanie głosu wybranych demonów.

Miał całą kolekcję, każdego w hotelu... właściwie oprócz jednej, ale koniec z tym.

Tak, miał wszystkie.

W końcu jego patrzałki dostrzegły leżącą i kurzacą się od lat kaczkę zaprojektowaną na wzór radiowca.

Sięgnął po nią swymi delikatnymi opuszkami paluszków i chwycił w obie wyciągnięte ręce, obracając ją dookoła, i przyglądając się dokładnie z każdej strony.

Od tego momentu, będzie miała swoje własne miejsce na regale.

Ułożył ją powoli, z ostrożnością, na drewienku obok kaczki oddającej własny wygląd, i zarówno Charlie jak i Vaggie.

To nie w porządku dla Lili...

Myśl która przemknęła mu przez umysł, spowodowała natychmiastowe przestawienie gumowej zabawki jako Alastora na inną szafkę.

A więc po dzisiejszym wysiłku, zasłużenie walnął się na łóżko, przykrywając się dokładnie ciepłym materiałem i przymykając oczy, aby móc odpłynąć w krainę snu i porozmyślać nad wszystkim od nowa.

Zostało mu to rzecz jasna przerwane przez pierdolone pukanie do drzwi...

———————————————————

Dziś taki soft rozdział o depresyjnych narzekaniach lucusia 🙏🏻

jutro będzie ciekawiej kochani 🥰😘

"𝐃𝐞𝐚𝐥 𝐨𝐟 𝐚𝐧 𝐚𝐟𝐭𝐞𝐫𝐥𝐢𝐟𝐞" 𝐑𝐚𝐝𝐢𝐨𝐚𝐩𝐩𝐥𝐞~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz