•°.22.°•

114 11 67
                                    

Kompletną ciszę w zacienionym pokoju mąciło jedynie powolne tykanie starego zegara ściennego. Kurz unosił się wokół dwóch postaci siedzących na łożu milczących  kompletnie. Jedna, machając beztrosko nogami, w powolnym rytmie, z szerokim uśmiechem wykorzystywała załamanie drugiej persony, na popchanie jej ku dnie rozpaczy jeszcze bardziej.

Drżący oddech przerwał złowrogą atmosferę, oraz chwiejny, roztrzęsiony głos damski.

— Miałam cię za zupełnie inną osobę, niemal za ojca, który podczas nieobecności prawdziwego rodzica pragnie mi pomóc, i wyprowadzić z kompletnego załamania — wydukała księżniczka, zakładając pasemko swych złotych włosów za drobne uszko.

Odpowiedziała mu chwilowa cisza a następnie mruknięcie świadczące o zamyśleniu mężczyzny.

— I świetnie, gdyż tak miało być. — stwierdził w końcu bujając nogami w powietrzu, synchronizując ich ruchy ze sobą. Gdy jedna trwała w górze, druga spoczywała na materiale łoża. — Niemniej jednak, nie myliłaś się. Pomogłem ci, przejąłem większość obowiązków tego niewypału, oraz wspierałem w całkowicie bezsensownych decyzjach, czegóż więcej chcieć może naiwna istotka, taka jak ty? — dotknął czubek jej nosa koniuszkiem palca na co urażona Charlotte wymierzyła cios w jego dłoń.

Natychmiast otarła kąciki oczu ze złością, zmarszczyła brwi, i ze zniesmaczonym wyrazem twarzy zrzuciła głowę radiowca ze swoich kolan, co spowodowało bolesny upadek na podłogę. Nie wydał on jednak żadnego dźwięku symbolizującego jego zranienie, i kontynuował odpoczynek, niestety teraz nie aż tak wygodny jak wcześniej.

— Nie jestem naiwna — oznajmiła pewnie.

— Och tak, z pewnością. Gdyż to wcale nie tak, że przyjęłaś największy postrach piekła pod dach, dodatkowo powierzając wszystkie swe sekrety hotelowe mej osobie, i wreszcie zakładając, iż nie pragnę żadnej zapłaty? — podparł tył głowy swymi dłońmi. — wybacz, ale nie żyjemy w krainie jednorożców, gdzie każdy radośnie śpiewa i tańczy. Możliwe jednak, że ty jesteś wyjątkiem.

— Chwalisz się nawet w takiej chwili! Jesteś aroganckim skurwielem i egoistycznym idiotą! — schowała twarz w dłoniach.

— Tak, tak, to ja jestem tym złym, w  niesprawiedliwym smutnym świecie — wymamrotał przesłodzonym, piskliwym głosem. Po chwili dodał poważniej. — Naprawdę myślisz, że do tej dziury trafiają osoby z dobrym sercem?

— Dlatego stworzyłam ten hotel! Aby takie bezduszne demony mogły odkupić swoje winy! — warknęła na co jedno z czułych na dźwięk, uszu Alastora drgnęło niespokojnie. — Każdy powoli staje się lepszy, oprócz twojego, egoistycznego, manipulującego tyłka!

— Dziękuję.

— Za co?!

— Za wymienienie moich zalet — poruszył sugestywnie brwiami, na co jasnowłosa posłała mu zawiedzione spojrzenie. — plus, uważasz że nawijanie o seksie, o piwie, o depresji, i o wiecznym zirytowaniu przez mą osobę, jest uznawane za poprawę własnego zachowania? — wyliczał na palcach mając na myśli poszczególnych mieszkańców hotelu.

— Ale...

— Trafiamy tutaj za grzechy. Jeśli aż tak bardzo skora jesteś do zmiany na lepsze, kandyduj na stanowiska aniołka, tam na górze. — wtrącił, nie dając dojść do słowa dziewczynie, sygnalizując kciukiem gdzie powinna się znaleźć.

Księżniczka wydała z siebie wykończone westchnienie. W prawdzie, Alastor posiadając jej duszę, nie zmuszał jej do niewiadomo jak obrzydliwych  rzeczy, jednak ukazywał po mału swą egoistyczną naturę, oraz nie rozmyślał nad słowami tak gorączkowo jak wcześniej, aby nie zranić córki króla. Wydawał się być bardziej naturalny, czyli mówiąc ściśle, okazał się być aroganckim chamem.

— Poza tym, hotel był debilnym pomysłem. Jak można zauważyć, liczba nowych mieszkańców tego budynku wzniosła o całe, ogromne zero — odpowiedział mu wybuch płaczu. spojrzał na dziewczynę i skrzywił się ze zniesmaczenia. — Nie ma co płakać, już gorzej być nie może.

Następczyni tronu zapłakała głośniej,  wydając z siebie warknięcie, świadczące o jej wykończeniu, oraz wymierzyła Alastorowi agresywny cios poduszką prosto w jego wyszczerzoną, roześmianą mordę.

— Za co to? — położył rękę na czole w geście ubolewania. — za odrobinę prawdy?

— Jesteś demonem, bez serca, i bez krzty dobroci! — wykrzyczała wstając nagle z miękkiej pościeli na co radiowiec zakomunikował jej swymi dłońmi aby ochłonęła. Z tą samą prędkością z powrotem upadła wymęczona na narzutę. — jesteś najgorszy!

— Ależ zawrotne argumenty, no, no, przekonałaś mnie do swej racji, kochana — przymrużył oczy, podczołgując się pod róg łóżka, opierając następnie podbródek na materacu. Natychmiast dostał bolesnego plaskacza prosto we własny policzek, co spowodowało szybkie odsunięcie twarzy. Wtedy nareszcie  doszło do niego, że jego działania nie miały najlepszego wpływu na samopoczucie towarzyszki rozmowy... cóż za niespodzianka.

Jej czoło zdobiły dwa pokaźnej długości rogi, oczy lśniły złowrogą czerwienią, a uśmiech zniknął w otchłani z której nie ma powrotu.

Alastor wstał w ekspresowym tempie, otrzepując płaszcz z niewidzialnego kurzu, klepiąc następnie Charlie po głowie.

— No już kochana, nie ma co się denerwować. Świat bowiem, jest taki piękny! — zaczął kładąc swe kciuki na kąciki ust dziewczyny, podciągając je w górę, co stworzyło wymuszony uśmiech. — myślę że dzisiejszą rozmowę, możemy uznać za zaliczoną i w pełni udaną, pozostawiam cię teraz, gdyż czekają na mnie wyjątkowo wartościowe sprawy...!

Odpowiedziała mu cisza.

Czy to możliwe, iż był zbyt natarczywy i wykazał się zbyt wielką zniewagą?

Pff, nie. Charlie potrzebuje zdać sobie sprawę z rzeczywistości.

Z tą jakże optymistyczną myślą, opuścił pomieszczenie nieumyślnie trzaskając drzwiami co zapewne dodało dramaturgii sytuacji, która niezbyt okazała się pomóc ochłonąć blondwłosej z emocji. Przynajmniej teraz ma gwarancję że Charlotte nie pobiegnie poskarżyć się ojcu lub partnerce. Cóż za mądrą decyzją okazało się odebranie duszy dziewczynie, przynajmniej według niego.

Na zewnątrz, zniecierpliwiona białowłosa, ściskając kurczowo za swą włócznię, na widok Alastora, zarazem odetchnęła z ulgą, iż nareszcie zostanie jej dane ujrzenie swej ukochanej, gdyż została wyrzucona za drzwi przez uszastego dupka, tłumaczącego się iż rozmowa którą pragnie odbyć ma być jedynie pomiędzy jasnowłosą i nim, jednak zarówno kąciki jej oczy zwęziły się z nieufnością, na widok własnego 'wroga.'

Wycelowała w niego rogiem swojej ostrej broni, na co czerwonowłosy wyszczerzył zęby, w błogim, niewinnym uśmieszku, oraz podniósł do góry dłonie w geście poddania się.

— Co jej zrobiłeś? — warknęła na co odpowiedział jej zachrypnięty chichot.

— Nie jestem w stanie pojąć wrogości twego głosu, życie pośmiertne jest bowiem takie cudowne, kochajmy się wszyscy — złączył swe dłonie, lekko kłaniając głowę. Po chwili wpatrywania się w wykrzywioną twarz Vaggie, ze swoim figlarnym uśmiechem, znudził się i odszedł powolnym krokiem. — Charlotte jest cała i zdrowa, tak myślę. Zatem do widzenia młoda damo! Życzę dalszych sukcesów!

Na myśl jednookiej nasunęło się jedynie stwierdzenie o tym jak bardzo ten jeleń jest pieprzenięty. Chwilę wgapiała się w wierny, ciemny cień podążający za swym właścicielem, po czym przymrużyła wrogo oczy i z niewzruszonym pomrukiem, nareszcie uchyliła drzwi upragnionego pokoju.

Nienawidziła chuja.
















———————————————————

Niesamowite. Krótki rozdział po kolejnych tygodniach nieobecności? No, no, niezły progres.

(znicz dla Alastora. został kompletnie pobity. biedactwo)

Pozdrawiam was kochani!! 😼❤️ Miejmy nadzieję że niedługo dostanę więcej siły do pisania czegokolwiek.

"𝐃𝐞𝐚𝐥 𝐨𝐟 𝐚𝐧 𝐚𝐟𝐭𝐞𝐫𝐥𝐢𝐟𝐞" 𝐑𝐚𝐝𝐢𝐨𝐚𝐩𝐩𝐥𝐞~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz