Rozdział 7. Koszmar Minionych Lat

177 6 1
                                    

Uniosłam powieki i pomrugałam aby pozbyć się rozmazanego obrazu sprzed oczu. Już dawno straciłam świadomość gdzie jestem i która godzina, nie potrafiłam znaleźć na to pytanie odpowiedzi w swojej głowie. Wydawało mi się, że moja głowa jest całkiem poza światem i nie reaguje na bodźce z zewnątrz. Nie pytałam nie potrafiąc skleić zdania w własnym umyśle. W momencie gdy zdołałam cokolwiek zauważyć jedynym elementem którym dojrzałam było niebo. Piękne długie i rozciągliste mimo paru przykrywających go chmur. Zdecydowanie psuły ten krajobraz, ich barwa była ponuro szara a ich byt sprawiał nieprzyjemne wrażenie. Trochę jakby zaraz miało się rozpadać. Jak ja nienawidziłam deszczu.

W tamtej chwili kiedy dotarło do mnie, że potrafię się ruszyć bez adaptacji terenu, podniosłam głowę siadając się do siadu. Przed tym orientując się albowiem leżałam na plecach, nie było za bardzo miękko i przytulnie. Ziemia była trwarda i szorstka a skóra mnie paliła od nie wygodnej pozycji. Ledwo przyswoiłam informację o moim położeniu i gdzie się znajduję. Rozglądałam się jak zaczarowana po wielkim oraz gęstym lesie, liście w nieładzie walały się u moich stóp a parę z nich właśnie spadało na podłoże. Zdałam sobie sprawę ze względu na kolor raptem żywych roślin musiała nastać jesień. Zmarszczyłam brwi odwracając głowę, dostrzegłam spory dąb pod którym właśnie siedziałam - przypominał mi coś, ale nie mogłam sobie niczego przypomnieć. Może już kiedyś tu byłam? A może nie, może tylko moja wyobraźnia płata mi figle.

Absolutnie nic nie rozumiałam. Byłam w odchłani i nikt nie mógł mnie z niej wyciągnąć. Tonęłam. Wokół mnie znajdowały się wyłącznie drzewa i krzaki, żadnej żywej duszy. Nawet jedno z nich leżało poziomo na ziemi bez żadnych liści u korony. Pień drzewa był zbyt idealnie przycięty, nie mogło być to zjawisko naturalne - ktoś tu musiał być i pozbawić istnienia tej sosny.

Chciało mi się śmiać. Nawet drzewa tutaj umierają, nie tylko ja spadam na dno. Chyba nawet udało mi się to zrobić, bo słyszałam w duchu czyjś kpiący śmiech. Lecz po sekundzie uświadomiłam sobie, że moja wyprana z emocji twarz nie zmieniła się chodźby odrobinkę. Nie czułam ciągnących warg w górę ponownie nastała pustka.

Choć usilnie próbowałam przypomnieć sobie wydarzenie, które sprowadziło mnie w to przeklęte miejsce - nie umiałam. Głowa tak piekielnie bolała i zdawało mi się to zwykłym koszmarem podczasz gorączki. Szkoda, że tak nie było. W mojej głowie panowała czysta próżnia, nie dostałam nawet możliwości odwierciedlenia własnego imienia, wiedziałam kim jestem oraz co robię na codzień. Pamiętałam to wszystko, każde spotkanie, każdą rozmowę, każdy aspekt mojego spokojnego do tychczas życia. Cóż może nie całkiem.

Jedynym wspomnieniem którego nie zdołałam opanować było moje imię. Moje okropne imię. Niektórzy prawili o nim same komplementy, podziwiali rzadkość i brzmienie, ale mnie do nie przekonywało. Zawsze uważałam je za problem i zbędność. Tylko jak ja tak naprawdę miałam na imię?!

- Twoje imię brzmi Viviana.

Przez dłuższy moment nie zareagowałam, byłam niemalże pewna moich myśli i znów wpajałam sobie słowa do głowy, które nigdy nie zostały wypowiedziane. Ale po usłyszeniu delikatnego szumu liści pod czyimś ciężarem w końcu zrozumiałam, że w tej odchłani nie znajdowałam się sama. Ulżyło mi na sercu choć tego nie poczułam, ja nie czułam żadnego bólu, który obejmował moje ciało.

Ledwo poruszyłam głową a w chwili gdy ją delikatnie przekręciłam ujrzałam młodego mężczyznę miał nie więcej niż dwadzieścia lat. Młody i wysportowany, ubrany w czarną skórzaną kurtkę. Jego brąz fale żyły swoim życiem, w artystycznym nieładzie, który tak często towarzyszył również mi. No i oczy. Tak wyraziste brązowe tęczówki z delikatną zieloną obramówką, całkowicie przypominały jesień i jej urok. Z daleka nie widziałam za dużo, nieznajomy stał wystarczająco daleko abym nie dostrzegła większych szczegółów a widok po raz kolejny zaczął mi się zamazywać. Co raz ciężej było mi cokolwiek zobaczyć.

Dictionary of Lies Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz