Rozdział 17. Autodestrukcja

127 2 0
                                    

Graceline stanęła w drzwiach, a ja stanęłam kawałek za nią czekając jak na własny pogrzeb, na otwarcie drzwi. Nerwowo skutałam się paznokciami w zakryte ramię białym materiałem, kiedy próbowałam nie myśleć o tym czy on dziś zawita w moich życiu. Nareszcie otworzyła na odśwież przeklęte drzwi przez, które niemal od razu wpadła uśmiechnięta od ucha do ucha, Braelyn.

– Cześć – mówiła łapiąc w ramiona drugą blondynkę w niedźwiedzi uścisk, który dziewczyna z uśmiechem oddała. – Wszystkiego najlepszego!

Po chwili przez drzwi wszedł Marcus idący ramię w ramię z Kendall, a za nimi obojętny Aiden. Na koniec ugościł u nas Xaden, naprawdę dawno go nie widziałam i może powinnaś się cieszyć, ale przez sekundę myślałam, że to Chadwick. I na szczęście nigdzie go nie dostrzegłam, co sprawiło, że niemal podskoczyłam w miejscu. Zamknęli za sobą drzwi więc zrobiłam parę kroków w ich kierunku.

– Witam panią Sherman – zaczął Marcus gdy mnie dojrzał, po niby niezauważalnym zerknięciu na Grace. – Kłaniam się nisko – mówiąc to, teatralnie się ukłonił śmiejąc się pod nosem na co spojrzałam na niego z politowaniem, ale również rozbawieniem.

Zerknęłam na Braelyn, która podeszła do mnie szybko obejmując moje ciało, a ja przymknęłam powieki i nim zdążyłam oddać uścisk odsunęła się uśmiechając się pod nosem. Odpowiedziałam tym samym przenosząc wzrok na pozostałych. Aiden widząc mnie uniósł kącik ust, ledwie zauważalnie kiwając głową tak jak Kendall, która zerknęła na mnie zaledwie ma sekundę, bo zaraz odwróciła wzrok rozglądając się.

Przekręciłam wzrok dostrzegając, że Xaden podszedł do mnie z szerokim uśmiechem na ustach, ukazując dołeczki.

– Cześć, Viv – mruknął klepiąc mnie po ramieniu na co posłałam mu zaintrygowane spojrzenie. – Wyglądasz zjawiskowo. Obie wyglądacie – dodał w kierunku Gracie, która odpowiedziała uśmiechem kręcąc głową.

Chwilę później wyłapałam jak Mitchell podchodzi do White, poszpiesznie szepcząc jej coś na ucho. Po tym dziewczyna uniosła wzrok patrząc na niego z nikłym uśmiechem i również coś odpowiedziała. Potem Marcus przeniósł wzrok na resztę, zwłaszcza na mnie.

– To co pijemy? – zaoferował unosząc dłonie ku górze.

– Pytasz dzika czy sra w lesie? – odparła Braelyn, kładąc ręce na biodra. – Dobra, pokażcie nam jakieś miejsce spotkań, bo chyba nie będziemy cały czas stać w korytarzu, nie? – palnęła, a z każdym kolejnym słowem wypadającym w przestrzeń jej pewność spadała. Jakby martwiła się, że rzeczywiście zamierzamy to robić.

Pokręciłam głową wskazując na przejście do salonu.

– Zapraszam, zrobię wam za przewodnika – odparłam w między czasie przekręcając palec w przeciwną stronę. – Tam jest kuchnia wraz z jadalnią. Natomiast dalej korytarz, po lewej łazienka, parę pokoi i schody na piętro – poinformowałam oficjalnie przechodząc do salonu gdzie Zane właśnie zaskakiwał z drabiny.

Uniósł na nas spojrzenie i wyszczerzył się delikatnie unosząc brwi.

– A to jedna z małp obecnych w tutejszym zoo – dodała za mnie Graceline, zanim otrzymała od naszej dwójki śmiercionośne spojrzenia. Nie zbyt ją to przejęło.

– Siema – rzucił Zane w stronę reszty.

– Uszanowanko – odpowiedział Rune, odzywając się po raz pierwszy i kiwnął w stronę znajomego.

– Przestronnie tu – przyznał Marcus gdy się rozglądał.

– I ładnie jest udekorowane – dodała Braelyn, wchodząc w głąb, rozejrzała się wokół gdy nagle jej wzrok zatrzymał się na szafce do której wcześniej przywieszałam sprężyny. – A te serpentyny, tak mają wisieć?

Dictionary of Lies Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz