Rozdział 8

173 16 202
                                    


- Dawno się nie widzieliśmy, Riccardo. - odezwał się znajony głos.

- Co nie?

- Chyba o nas nie zapomniałeś, co?

Spojrzałem w stronę trzech głosów i zobaczyłem...

- Chłopaki!? - krzyknąłem.

Moim oczom ukazała się trójka przyjaciół, których nie widziałem już kupę czasu... Od razu podbiegłem do nich, ale gdy próbowałem ich przytulić, po prostu przeszedłem przez nich. Wtedy uświadomiłem sobie, że to tylko sen, a oni dalej nie żyją.

- Co wy tu..? - starałem się zapytać, ale Arion mi przerwał.

- Uwierz, to trochę pomieszane. Nie wiemy jak dokładnie się tu znaleźliśmy, ale wiemy po co.

- To była trudna robota. - dodał Sol.

- No, ale końcowo się udało, więc po co narzekać. - zakończył Victor.

Wtedy ten ostatni pstryknął palcami i obok pojawiły się cztery krzesła. Usiadł na swoim, jego towarzysze na dwóch obok niego, a ja usiadłem na tym, które stało przed nimi.

- A więc? Czemu tu jesteście? I czy to jest naprawdę, czy tylko mi się to wyobraża. - zapytałem.

- Naprawdę i głównie chodzi o pomoc tobie. - ogłosił Sherwind. - Sami nie wiemy kto to zrobił, bo takich możliwości to my nie mamy. Nie umiemy "chodzić" sobie po Ziemi i zaglądać do okien.

- Tak to fakt. Prawdę mówiąc to narazie opracowaliśmy jedynie wchodzenie do snów, co i tak zajęło nam bardzo długi czas. - dodał Rudy.

- Czyli już u kogoś byliście? Czy to wasz pierszy raz?

- Byliśmy. To znaczy ja byłem. - odparł Blade. - U Vlada byłem.

Skinąłem tylko głową. Byłem ciekawy co mógł mu powiedzieć. Interesująca sprawa... Czy to oznacza, że mógłbym z nimi rozmawiać, gdy tylko będę chciał?

- Próbowaliśmy też przejść do snów Aitora, ale jego sen to co innego. No bo prawdę mówiąc to on nie śpi tak jak powinien. Gdyby był to zwyczajny sen, to moglibyśmy też go odwiedzić.

- Mógłbym wziąć gumowego węża i rzucić nim w niego. - zaśmiał się Sol, a pozostali mu zawtórowali.

Siedziałem osłupiony i patrzyłem na nich. Czemu byli tacy radośni? Przecież nie żyją. Powinni być smutni, że już nigdy nie zrobią takich czynności jak za ziemskiego życia.

- No, ale tak serio to chcemy ci jakoś pomóc. - powiedział Victor, który pierwszy przestał się śmiać.

- Ale jak? Ponoć nie możecie chodzić sobie po Ziemi.

- No... Nie możemy. W sensie... To trochę skomplikowane.

- Chętnie posłucham.

Arion westchnął, pstryknął palcami i sprawił, że tuż obok pojawiła się biała, magnetyczna tablica.

- Dobrze, a więc... - na samej górze narysował trzy patyczaki, które chyba miały być nimi. - to my. Nasze ciała, są na dole. - narysował kolejne trzy podobizny, tylko na dole. - No i my jesteśmy z nimi, jakby... - narysował linię, która połączyła każdego ludzika na dole, z tym u góry i podpisał, kto kim jest.

- Rany Arion... On tak nic nie zrozumie. - stwierdził Sol i zmazał rysunek Sherwinda. Zaczął rysować swój.

Po krótkiej chwili pokazał swoje dzieło. Na środku, był człowiek w kapturze, po bokach - bardziej profesjonalnie narysowani - moi przyjaciele, a na dole kawałek Ziemi.

Tom Drugi ||Odnaleźć zło, które czai się w mroku || - Inazuma Eleven GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz