Rozdział 19

106 13 73
                                    

Jest tu naprawdę rzetelny opis meczu, więc za zanudzenie przepraszam. JEDNAK TEN ROZDZIAŁ TRZEBA PRZECZYTAĆ BO MA OGROMNE ZNACZENIE NA NASTĘPNY ORAZ CAŁE ZAKOŃCZENIE.
Ja bardzo lubię opisywać mecze, ale jest to ostatnia taka sytuacja w tym jak i następnym tomie.

Miłego czytania!!
_____________________________________

Moim oczom ukazała się drużyna. Pożal się Boże drużyna. Sami pierdoleni zdrajcy. Doug, Adé, Roma, Kaiser, Eugene i nawet JP. Poza nimi zobaczyłem też jacyś graczy, którzy jeśli się nie mylę, grali w reprezentacji Japonii. 

- Doug!? - krzyknąłem patrząc na byłego gracza drużyny mojego gimnazjum.

Od kiedy odwrócił się od nas wiedziałem, że nie można mu ufać. Zwykły tchórz, któremu zależy tylko na dobrym wyglądzie i tym, by jego świadectwo ukończenia gimnazjum było nieskazitelnie.

Jako jedyny odsunąłem się od Riccardo i zrobiłem krok do przodu. Zmierzyłem wzrokiem wszystkich, którzy niegdyś byli po mojej stronie. Szukałem jakiś zmian w ich wyglądzie, ale dalej byli tacy sami. No oprócz jednej dziewczyny, która reprezentowała naszą planetę, która teraz miała czarne włosy i o zgrozo... dwa warkoczyki.

Doug nie odpowiadał, a jedynie patrzył na mnie z pogardą. Po chwili zeskoczył z podestu, na którym stał i podszedł do mnie. Stanął tuż przede mną i spojrzał na moją twarz.

- Wyglądasz jak debil. - stwierdził oschle i odszedł.

Zacisnąłem pięści i ruszyłem za nim. Wymierzyłem mocne uderzenie w jego głowe. Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak nawet nie drgnął. Odwrócił się jedynie i oddał mi, bez większego trudu.

Widziałem, że nie włożył w ten cios ani trochę mocy, a ja jednak odleciałem do tyłu i przywaliłem mocno o podłogę.

- Gabi! - krzyknął Riccardo, który podniósł głowę gdy tylko spotkałem się z posadzką.

Powoli się podniosłem i podszedłem do Douga, który uśmiechnął się rozbawiony. Japierdole jaki ten typ jest zjebany. Wymierzyłem kolejny cios tym razem znacznie mocniejszy. Bez zaskoczenia przyjąłem na twarz odwet.

Cholera dlaczego on ma tyle siły. Domyślam się, że nie jest chuchrem, ale siła, którą aktualnie posiadał była ponadprzeciętna. Tak jakby coś brał...

Chłopak spojrzał na mnie z pogardą, uniósł wysoko głowę i wrócił do swojej drużyny. Przyłożyłem dłoń do nosa, by zobaczyć na niej krew. Mruknąłem pod nosem kilka słów i ruszyłem w stronę przyjaciół.

Riccardo szybko podniósł się z parkietu, otarł łzy i podbiegł do mnie.

- Zawsze musisz się popisać, prawda? - zapytał, szukając w kieszeni jakiejś chusteczki.

Taaaak, napewno będzie miał coś takiego w spodenkach piłkarskich. Mruknąłem coś, że dam sobie radę, i że przepraszam, po czym otarłem nos wierzchem dłoni.

- Musimy wygrać. Niech Doug zobaczy, że popełnił błąd opuszczając nas. To jebany idiota, który-

- Dobra, dobra. Wiemy. Miej trochę szacunku do byłego kolegi z drużyny. - skarcił mnie chłopak.

Już miałem mu powiedzieć, że skoro on nie ma do mnie szacunku to ja też nie będę mieć. Riccardo sam przecież widział, że ten zdrajca ewidentnie nie był sobą. Nikt z nich nie był sobą. Dam sobie rękę uciąć, że jeśli Doug coś brał, to oni tak samo.

Jednak nie jest to teraz czas na takie teorię. W końcu już za chwilę miał rozpocząć się mecz. Razem ruszyliśmy ponownie na murawę, na którą nagle wskazywały wszystkie reflektory.

Tom Drugi ||Odnaleźć zło, które czai się w mroku || - Inazuma Eleven GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz