Nic kompletnie nie czułam. Czekałam na swoją upragnioną śmierć. Wreszcie miała nastąpić. Tylko, co zrobię z Blair? Pozostawię ją na pastwę losu?
Nie.
No właśnie. Nie mogłam się tak łatwo poddać. Przynajmniej teraz.
Teraz chciałam zawalczyć.
-Podejdź tu, Michael! - krzyknęłam, czekając na postać.
Chłopak powoli stąpał po podłodze, a ja tylko patrzyłam na niego ze łzami w oczach. Czy mogło coś kompletnie pójść nie tak? Oczywiście, że mogło.
Gdy psychopata, był praktyczniej obok mnie, autentycznie zamarłam. Nie wiedziałam co mam dokładnie robić, dlatego wzięłam zamach prawą dłonią i walnęłam go z całej siły pięścią w serce.
Aż tu nagle... Aż. tu nagle... Aż. Tu. Kurwa. Nagle.
Wybudziłam się.
Byłam w swoim łóżku, a za oknem świeciło słońce.
O chuj tu kurwa chodziło? - Zastanawiałam się w myślach.
Spojrzałam na swoje dłonie. Widziałam pustkę. Nic z nimi nie było. Nie były całe we krwi. Ale coś bardziej przykuło moją uwagę.
Zniszczona, czerwona róża.
Kto mi ją podłożył? Z tego co pamiętam to nie dostałam żadnej róży wczoraj. I to jeszcze, zniszczonej!
Lecz od razu przepłynęła mi myśl ze snu, a raczej horroru, który wydarzył się w mym śnie:
Przede mną stał psychopata. Kurwa.
Zdziwiłam się, gdy zamiast noża trzymał zniszczoną, czerwoną różę.
Ale dlaczego, akurat zniszczona?
To tak na prawdę, pieprzony Michael Donfort, dał mi tą różę. Ale czekajcie, czekajcie. Coś mi się tutaj nie łączy.
On mi ją dał w cholernym śnie, a teraz była rzeczywistość. Chyba rzeczywistość.
Szybko spojrzałam wokół, badając każdy kąt mojego pokoju. Ściany były niezmienione, okna zamknięte, drzwi również. Nie ma żadnych śladów włamania. To musiał być ktoś, kto znał mój pokój. Ktoś, kto był w stanie wejść i wyjść niezauważony.
Wtedy do mnie dotarło. Michael. To musiał być on. To musiał być ten psychopata z mojego snu. Ale dlaczego dał mi zniszczoną różę?
Zbliżyłam się do niej, przyglądając się uważnie. Płatki były poprzecinane, łodyga połamana, a cała roślina wyglądała tak, jakby ktoś z całej siły ją zdeptał. To nie było zwykłe zniszczenie. To było złośliwe, celowe.
Przypomniałam sobie słowa Michaela z mojego snu, jego złowrogi uśmiech, kiedy wręczał mi tę różę:
-To dla ciebie, moja słodka lala - mruknął. Ale wtedy to był tylko sen.
Czułam, jak dreszcz przeszywa moje ciało. Może to nie był sen? Może to było tylko jakieś cholerne ostrzeżenie? Nie, nie, nie mogłam w to wierzyć. To było po prostu niemożliwe.
W tej chwili usłyszałam łagodne pukanie do drzwi. Pierwszą moją myślą był - Michael.
-Kimkolwiek jesteś, ulotnij się w trybie natychmiastowym! - wrzasnęłam.
Drzwi uchyliły się powoli. Potem trochę szybciej, aż tak, że ujrzałam sylwetkę kogoś mi znajomego. Była to postura dziewczyny z blond włosami. Blair. Jak dobrze, że jesteś...
CZYTASZ
We fall together
Teen FictionSiedemnastoletnia Victoria Rogers prowadzi pozornie idealne życie, aż do tragicznej nocy spędzonej w klubie ze swoją najlepszą przyjaciółką. Tam staje się celem wstrętnych mężczyzn, co stawia ją w centrum dramatu, który przewraca jej świat o niespeł...