Michael
Kilka dni temu, gdy Victoria smacznie spała
Czy można było nazwać to drugą osobowością? Nie wiem. Jednak po narkotykach, byłem kompletnie innym człowiekiem niż jestem przed ich użyciem.
W młodości bałem się dorastać. Bałem się tego po prostu doświadczyć. Każdy dzień wydawał mi się jak ciemna, nieznana ścieżka, której nie chciałem podążać. Czasem wydawało mi się, że to życie, które wiodłem, było jak klatka, a ja byłem w niej zamknięty, pozbawiony wolności i nadziei.
Wszystko zaczęło się od niewinnych prób. Na początku była to ciekawość, potem chęć ucieczki od problemów. Zawsze miałem trudności z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami. Wydawało mi się, że jestem inny, że nie pasuję do reszty. Szkoła była dla mnie koszmarem, pełnym oceniania i niezrozumienia. Nauczyciele nie widzieli we mnie niczego szczególnego, a koledzy z klasy traktowali mnie jak powietrze. Czułem się samotny, zagubiony i niezrozumiany.
Pierwszy raz spróbowałem narkotyków na imprezie u znajomego. Pamiętam, jak ten wieczór zmienił moje życie. Była to mieszanina ekscytacji i strachu. Wiedziałem, że to, co robię, jest niebezpieczne, ale pragnienie ucieczki od rzeczywistości było silniejsze. Po kilku chwilach zaczęło się uczucie euforii, które nigdy wcześniej nie było mi znane. Świat nabrał nowych kolorów, problemy przestały istnieć, a ja czułem się jak ktoś wyjątkowy. Ta chwila zapomnienia była dla mnie jak objawienie. Zrozumiałem, że narkotyki mogą stać się moją ucieczką, moim sposobem na radzenie sobie z bólem.
Im bardziej zanurzałem się w świat narkotyków, tym bardziej oddalałem się od samego siebie. Z każdą dawką traciłem cząstkę swojego prawdziwego "ja". Z czasem, zamiast być rozwiązaniem, narkotyki stały się moim najgorszym koszmarem. Miałem momenty, kiedy czułem się, jakby moja dusza została rozdarta na pół. Jedna część mnie chciała wrócić do normalności, do rzeczywistości, w której nie muszę uciekać, ale druga część była zbyt głęboko zanurzona w uzależnieniu, by móc się z tego wyrwać.
Moja rodzina była bezradna. Na początku nie zdawali sobie sprawy z tego, co się dzieje. Moje zachowanie tłumaczyli burzą hormonów, trudnym okresem dorastania. Ale z czasem, kiedy moje uzależnienie stało się bardziej widoczne, zaczęli podejmować różne działania, by mi pomóc. Przeszedłem przez kilka odwyków, terapie, spotkania z psychologami. Każda próba była jak walka z niewidzialnym wrogiem. Były chwile nadziei, kiedy wydawało się, że jestem na dobrej drodze, ale potem zawsze nadchodził moment załamania, moment słabości, kiedy znów sięgałem po narkotyki.
Wspomnienia z tego okresu są jak mgła – niewyraźne, zamazane, pełne bólu i cierpienia. Pamiętam, jak pewnej nocy, będąc pod wpływem narkotyków, wyszedłem na dach wysokiego budynku. Stojąc na krawędzi, zastanawiałem się, czy nie skończyć tego wszystkiego. Byłem blisko, bardzo blisko, ale coś mnie powstrzymało. Może była to resztka zdrowego rozsądku, a może strach przed nieznanym.
Wszystkie te doświadczenia sprawiły, że zrozumiałem, jak kruche jest życie, jak łatwo można je zniszczyć jednym nieprzemyślanym krokiem. Zrozumiałem też, że narkotyki nie są rozwiązaniem, a jedynie iluzją, która prowadzi do jeszcze większego cierpienia. Przez wiele lat żyłem w cieniu swojego uzależnienia, walcząc o to, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem.
Dzisiaj, patrząc wstecz, widzę, jak wiele straciłem, jak wiele osób zraniłem. Każda decyzja, którą podjąłem pod wpływem narkotyków, miała swoje konsekwencje. Ale mimo wszystko, udało mi się przetrwać. Przeszedłem długą drogę, pełną wzlotów i upadków, ale ostatecznie znalazłem w sobie siłę, by walczyć o lepsze jutro.
Czy mogę powiedzieć, że jestem zupełnie innym człowiekiem? W pewnym sensie tak. Narkotyki zmieniły mnie, ale też nauczyły mnie wiele o życiu, o sobie samym. Teraz wiem, jak ważne jest docenianie każdego dnia, dbanie o siebie i swoich bliskich. Moje doświadczenia, choć bolesne, stały się częścią mnie, częścią mojej historii. I choć czasem wciąż walczę z demonami przeszłości, wiem, że jestem silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.
Dorastanie było dla mnie jak wędrówka przez ciemny, nieznany las. Bałem się każdego kroku, każdej decyzji, która mogła mnie zaprowadzić na manowce. Ale teraz wiem, że nawet w najciemniejszych chwilach można znaleźć światełko nadziei, które poprowadzi nas w stronę lepszego życia.
Teraz wciąż patrzyłem na posturę dziewczyny, która tylko sobie niewinnie i słodko spała. Moim planem było powiedzenie jej kilka złych i może..? Strasznych rzeczy? Już nie wiem...
Podszedłem powoli do ciała Victorii, a następnie przyklapnąłem po cichu na podłodze. W swojej prawej dłoni trzymałem, czerwoną zniszczoną różę. Była on jakby zdeptana. No kurwa, co ty nie powiesz.
Mówiłem nagle do niej jakieś złe słowa. Patrzyłem tylko na jej reakcje, aż nagle zauważyłem coś dziwnego... Strach. To co pragnąłem.
-Gdzie jesteś, mała myszko? Mam ochotę się bawić - powiedziałem wywołując na jej minie przerażenie.
Potem tylko zacząłem się śmiać sam z tego co mówiłem.
-Meh. Nie możesz nawet nic mówić.
Na prawdę? Nie wiedziałem, przecież kurwa śpi...
-Co powiesz na rosyjską ruletkę? - odparłem z wydartym głosem, a ta miała minę taką, jakby właśnie zobaczyła jakiegoś ducha.
Powiedziałem już dosyć, bo nie chciałem też, aby mi tutaj zeszła na zawał, dlatego wstałem, otrzepałem się po spodniach i bluzie, a następnie położyłem zniszczoną różę, na białą kołdrę.
Przejrzałem się jeszcze raz po pokoju, lecz teraz zauważyłem coś dziwnego. Coś, co pisałem kiedyś ja, gdy potrzebowałem terapii.
Pamiętnik.
Podszedłem tam i wygrzebałem go z samej szafki od biurka.
Otworzyłem i ujrzałem różnorodne wpisy. Było ich, w ogrom...
Zobaczyłem w jednym negatywnym wpisie, że miała kiedyś psa Michael'a, lecz niestety jej zmarł. I postanowiła, że chciałaby mieć w przyszłości chłopaka o imieniu Michael. Postanowiłem więc zmienić, wrogów na kochanków. Bo ja jestem Michael Donfort, kocham ryzyko.
***
Po przeczytaniu wpisów, od tych najstarszych do najnowszym, poczułem jak to łza przeleciała mi po poliku. Smutno mi się zrobiło, a najbardziej źle czułem się z tym, że dziewczynę, którą uważałem, że jest dobra i muszę ją gnębić, wcale taka nie jest. Victoria Rogers jest zniszczona psychicznie.
Wybiegłem z jej pokoju oknem, a następnie skierowałem się do swojego.
Po chwili przypomniałem sobie o jebanej róży, której tam zostawiłem. Nie chciałem, żeby, teraz, gdy już znam jej całą prawdę, wystraszyła się tego bardziej.
Do Victorii z przeszłości, przepraszam...
______________________________________
Rozdział jest krótki, lecz myślę, że wynagrodzę wam go, następnym.
Trzymajcie się, bo w następnym, nasze kochane, wpisy z pamiętnika Victorii, wracają...
Do następnego ;)
CZYTASZ
We fall together
Teen FictionSiedemnastoletnia Victoria Rogers prowadzi pozornie idealne życie, aż do tragicznej nocy spędzonej w klubie ze swoją najlepszą przyjaciółką. Tam staje się celem wstrętnych mężczyzn, co stawia ją w centrum dramatu, który przewraca jej świat o niespeł...