Pov: Hailie
Tydzień po ślubie z Adrienem, polecieliśmy razem do Grecji na miesiąc miodowy. Gdy razem moczyliśmy nogi w błękitnym, okrągłym basenie, wesoło rozmawiając na tematy dotyczące nowej organizacji, zawibrował mój telefon. Niechętnie przerwałam naszą konwersację, by wyjść z wody i wziąć do ręki telefon na którym wyświetlało się imię mojego wrednego brata-Dylana. Jak się okazało sekundę później, dzwonił na kamerce.
-halo?-usłyszałam głos chłopaka
-hej Dylciu- odpowiedziałam mu by się z nim trochę podroczyć.
-o siema mała Hailie- tym razem odezwał się mój drugi najmłodszy brat, przechodzący obok Dylana z paczką chipsów fromage.
-hej Shane
-co tam u Ciebie mała dziewczynko? Jesteś grzeczna? Co tam u Adriena?
-tak jestem grzeczna i mam nadzieję ze ty też. I wow, nie myślałam że spytasz o Adriena.-odpowiedziałam na pytania Dylana.
-no a co myślałaś? Że nie będę pytał o męża mojej ukochanej siostrzyczki? Przecież nie jestem aż tak niewychowany.-obronił się brat.
Wzniosłam oczy ku błękitnemu i bezchmurnemu niebu, wyrażając dezaprowatę.
-a gdzie reszta? Widzę że jesteście w Pensylwanii.-spytałam bardzo ciekawa co porabia reszta mojej rodziny.
-Vince siedzi u siebie w gabinecie razem z Camem, Anja opiekuje się Lissy i Michim, Tony pojechał na przejażdżkę motorem, a Will i Harisson poszli biegać.-wyliczył na swoich brudnych od chipsów palcach Shane.Reszta rozmowy upłynęła nam na ustalaniu o której się spotykamy na lotnisku, by z lotniska pojechać odwiedzić grób mojej ukochanej mamy i babci.
<><><><><><><><><><><><><><><><><>Gdy tylko wysiadłam z prywatnego samolotu Santana, od razu rzuciłam się na moich braci i wyściskalam ich mocno jak małe dziecko wielkiego, pluszowego misia.
Lecieliśmy około 12 godzin. Przez cała drogę tuliłam się do boku mojego męża, patrzyłam jak bliźniacy grają w ich głupie strzelanki lub rozmawiałam z Vince'm o organizacji i o balach charytatywnych które miałam organizować miesiąc później.
Gdy wylądowalismy, wsiedliśmy do dwóch czarnych limuzyn. W pierwszej jechali Shane Dylan Will i Tony, a w drugiej Adrien, Vincent i ja.
Ale to co miało się wydarzyć w moim rodzinnym mieście miało pozostać w mojej pamięci na zawsze...
***************************************
Rozdzial trochę krótki bo tylko 333 słowa, ale w następnym rozdziale powinno być ciekawiej i powinien być dłuższy. A i jeśli zdążę to następny rozdział pojawi się tutaj jutro😉Ps.: mg na was mówić misie?
CZYTASZ
A co by było gdyby...(rodzina Monet)
ActionCo by było gdyby mama Hailie jednak nie umarła? Jak wyglądałoby wtedy życie monetów? Czy dzięki temu stanie się coś co zmrozi wam krew w żyłach? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w książce czytając ją. Zachęcam do przeczytania.