Piekarnia

144 7 6
                                    

Pov: Hailie

Wstałam rano z znakomitym humorem i szerokim bananem na twarzy. Szturchnęłam Adriena który jeszcze smacznie spał. Spojrzałam na zegar. Była już dziewiąta! Chłopak zaczął coś mamrotać w stylu "jeszcze dziesięć minut". Parsknęłam pod nosem rozbawiona zachowaniem bruneta.

Wpadłam na pomysł. Doczłapałam do łazienki, wzięłam kubek do płukania zębów, nalałam do niego wody i wylałam zawartość naczynia na męża. On się zerwał z łóżka jak oparzony.

-Słońce, co to miało być!?-zapytał z wyrzutem idąc do łazienki po ręcznik. Gdy z niej wyszedł, odpowiedziałam:

-Pobódka, a co?- spytałam sarkastycznie

-Teraz mamy całe mokre łóżko- odparł brązowooki. Przewróciłam oczami i oznajmiłam:

-Jak coś to jest już dziewiąta.

-Już?! Przecież ja dawno już musiałem być w pracy!!!- no, wreszcie się królewicz obudził (🙄). Adrien wbiegł przez teraz już otwarte drzwi od łazienki, zamknął je za sobą i jak zgadywałam- poszedł się sprysznicować. Po kilku chwilach wyszedł w samej bieliźnie i podszedł do drugich drzwi za którymi kryła się garderoba. Zarumieniłam się, więc by Adrien tego nie widział odwróciłam wzrok i zasłałam starannie łóżko.

Gdy chłopak wyszedł z garderoby, już ubrany w nieskazitelnie czystą koszule, spodnie garniturowe i marynarkę, podszedł do drzwi i wyszedł w pośpiechu z pokoju. Zostałam w nim sama. Ja na szczęście miałam trochę czasu bo do kliniki muszę iść na 13:00, a kończę wcześnie, bo o 17:00. A, właśnie. Zapomniałam wam powiedzieć że dostałam pracę w klinice w najbliższym miasteczku od rezydencji.

Z zadumy wyrwał mnie szmer dochodzący zza drugiej strony łóżka. Domyśliłam się że to Daktyl się obudził. Skoro kot już wstał, to ja już musiałabym się ubierać. Poszłam się sprysznicować i ubrać. Zrobiłam lekki makijaż, wypsikałam się perfumami i wyszłam z pokoju już gotowa.

Na dole spotkałam Willa robiącego sobie koktajl, Gaby, Dylana, Martinę i Vincenta jedzących śniadanie. Adrien zapewne już dawno jest na spotkaniu.

-Dzień dobry wszystkim- powiedziałam na przywitanie.

-Cześć Hailie

-Witaj drogie dziecko

-Dzień dobry Hailie

-Siema młoda

-Dzień dobry malutka. Wyspałaś się?
(Autorka: Nie będę pisać kto co mówi bo myślę że osoby które czytały RM będą wiedziały kt co mówi.)

-Tak Will. A wy?-odpowiedziałam i spytałam.

-Tak- odpowiedzieli wszyscy oprócz Dylana, bo ten powiedział "Nie". No tak...oto cały Dylan.

Dosiadłam się do stołu i zjadłam śniadanie.

-Właśnie, Gaby. Ty dzisiaj idziesz do pracy, no nie?- spytał Dylan. Uważam że relacja pomiędzy mamą a monetami bardzo się zmieniła. Oczywiście na lepsze.

-Mhm. Dostałam pracę w cukierni w tym samym miasteczku co Hailie.- mruknęła dubiąc w swoim śniadaniu. Bardzo ucieszyła mnie ta wieść, bo będę mogła ją zawieźć.

-Dylciu, czy pasuje wam byśmy pojechali dzisiaj do sklepu na osiemnastą?- spytałam.

-Of course mała dziewczynko.- przewróciłam oczami na słowo "mała". Musiałam zadzwonić do Adriena i Mony i powiadomić o tym bliźniaków.

Kiedy zjadłam śniadanie i ubrałam buty, udałam się do wyjścia i wyszłam.

Skip time: po pracy

Czekałam na mamę pod pracą. Dzisiaj miałam bardzo dużo pracy mimo że byłam w niej tak krótko. Widziałam że jakieś dwie postacie wychodzą z piekarni. W jednej rozpoznałam moją mamę, która powstrzymuje sie by nie wybuchnąć płaczem. A za to w drugiej postaci rozpoznałam...

()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()

Hehe jestem Polsatem🤪. O to nowy rozdział. Już niedługo pod tą książką będzie 1k wyświetleń!!!❤️‍🔥🥹
Dziękuję wam bardzo za to że jesteście.
Buziaki😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘

                        ⁵4⁹ słów

A co by było gdyby...(rodzina Monet)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz