Bal charytatywny

177 7 3
                                    

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

2 tygodnie później:

Za trzy godziny miał się odbyć bal charytatywny, gdy ja szukałam sobie kreacji. Zdecytowałam że ubiorę się na czarno. Ubrałam obcisłą, czarną sukienkę na grubszych ramiączkach, która sięgała mi do kostek. Było też tam rozcięcie na nodze, które pozwalało mi swobodnie się poruszać. Do tego założyłam czarne jedwabne, rękawiczki, które sięgały powyżej łokcia. Na stopy wsunęłam czarne szpilki, a na szyję sznur pereł z kamieniem księżycowym od Adriena. Włosy rozpuściłam i wyprostowałam. Zrobiłam sobie delikatny makijaż.

Prezentowałam się bardzo ładnie i elegancko. Ktoś zapukał do drzwi. Krzyknęłam "proszę" i wybiegłam z garderoby. Zastałam Adriena wchodzącego do pokoju.

-Adrien, nie musisz pukać. To jest nasz wspólny pokój.- powiedziałam.

-Wolałem się upewnić czy się nie przebierasz.- odpowiedział.

-Ja się zawsze przebieram w łazience.- wytłumaczyłam się.

-Dobrze. Niech ci będzie. Pięknie wyglądasz.- zakończył. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do niego i pocałowałam go w usta.

-Ty też ładnie wyglądasz.- szepnęłam z uśmiechem.

Wyszliśmy z pokoju i zastaliśmy na dole wszystkich z rodziny. Słodkie jest to, że prawie wszyscy normalnie nie przychodzą na eventy tego typu.

-Co tak długo? Za chwilę będziemy spóźnieni.- powiedział Dylan.

-Ideałów się nie pogania.- odwarknęłam z diabolicznym uśmiechem. Dylan tylko przewrócił oczami i skierował się do wyjścia. Pojechaliśmy czterema samochodami. Ja jechałam z Gaby, Adrienem i Shanem, w drugim samochodzie jechali Vincent i jego rodzina, w trzecim Dylan, Martina, Will i Harisson, a w czwartym Tony, Cam, Monty, Flynn i Maya. Wszyscy podjechaliśmy pod ośrodek, w którym będzie bal charytatywny. Zrobiliśmy niezłe wejście, tak liczną rodziną.

Mama wyglądała na bardzo zestresowaną, więc chwyciłam ją za rękę, dodając jej otuchy. Kazałam sobie nie spuścić jej na chwilę z oczu. Nie chciałam by coś sobie zrobiła lub, co gorsze- ktoś jej coś zrobił.

Pełno ludzi do mnie podchodziło i chciało brnąć w głębszą rozmowę, lecz ja decydowałam się na krótszą wersję i szybko ją kończyłam. Przeprowadziłam trochę dłuższą rozmowę tylko z Ruby. Musiałam się skupić na tym, by pilnować mamy i by nie wyjść na głupią pod czas przemowy i śpiewania. Chyba zaśpiewam "Snap"- pomyślałam i na to stawiłam.

Pół godziny później, wchodziłam na scenę i rozgłaszałam swoją przemowę. Po przemowie, ogłosiłam że chciałabym coś jeszcze zaśpiewać. Wszyscy zaczęli bić brawa i piszczeć. Oczywiście osoby, które były odpowiedzialne za muzykę, puściły mi podkład do tej piosenki. Wzięłam bardzo głęboki wdech by się odstresować i zaczęłam śpiewać.

Cała publika klaskała do rytmu melodii.

"Snapping one, two, where are you?

You're still in my heart

Snapping three, four, don't need you here anymore

Get out of my heart"

Czułam się jakbym śpiewała na jakimś koncercie. Gdy skończyłam, wszyscy zaczęli znów bić brawa. Przejechałam wzrokiem po ludziach. Patrzyłam na bliski i nieznane mi osoby. Nagle mój wzrok napotkał twarz bardzo mi znajomą. Kojarzyłam ją z kądś. Może z balów charytatywnych? Chociaż wyglądała na mój wiek. Może ze szkoły?

Miała jasne, niebieskie oczy, takie jak u Willa i długie, blond włosy. Była ubrana w czarną, krótką sukienkę. Uśmiechała się ciepło w moją stronę a z jej oczu lały się łzy, psując cały makijaż. Gdy nasze oczy patrzyły idealnie na siebie, dziewczyna pokiwała do mnie i chyba krzyknęła moje imię. Poznałam tą osobę.

Mona...

Zbiegłam ze sceny, dziękując widowni. Moi bliscy od razu do mnie przybiegli i mnie wyściskali. Szukałam wzrokiem Mony. Musiałam ją znaleźć. Nie czekałam długo aż ją znajdę. Ona sama znalazła mnie. Zaczęłyśmy do siebie biec we łzach. Może i pospuł mi się makijaż, ale miałam na to wywalone. Rodzina mnie wołała, ale miałam na to wywalone. Prawie bym się wywaliła w szpilkach, ale miałam na to wywalone. Teraz liczyła się tylko moja przyjaciółka.

To było moje marzenie by ją ujrzeć. Przeciskamy się przez tłum i po chwili wpadłam w ramiona Mony.

-Tak bardzo tęskniłam... -wyszlochałam w ramię dziewczyny.

-Ja bardziej -wykłócała się Mona. Ale się Tony zdziwi. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Gdy się od siebie wreszcie odkleiłyśmy, zobaczyłam moją rodzinę, stojącą z zdziwioną mimiką twarzy.

-Rodzinko, poznajcie Monę. Moją najlepszą przyjaciółkę z liceum.- zwróciłam się do rodziny. Niektórzy tylko o niej słyszeli. Ci którzy nawet nie wiedzieli o jej istnieniu, przyglądali się jej cały czas.

-Mona, moich braci już znasz. To jest Martina, żona Dylana- wskazałam na Martinę- to jest Anja, Lissy i Michi, żona i dzieci Vincenta. To jest Maya i Monty, moje wujostwo, to Harrison, chłopak Willa, Camden, mój tata, Gaby, moja mama i Adrien Santan, mój mąż.- przedstawiłam wszystkich.- o Gaby i Camdenie opowiem ci później, na osobności.- dodałam.

-Gratuluję wam wszystkim małżeństwa- odpowiedziała moja przyjaciółka. Mona rzuciła mi się na szyję i wyszeptała:

-Tobie szczególnie gratuluję. Małżeństwa i w ogóle.
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Nie spodziewałam się że zdążę jeszcze napisać dzisiaj jeden rozdział. Dziękuję za ponad 400 obejrzeń i za sto w pierwszym rozdziale misie😘🥹🥳. Idzie nam to bardzo szybko. Mam nadzieję że rozdział się wam podobał. Dajcie znać czy podoba wam się to że Mona dołączyła do tego opowiadania

Macie jeszcze zdj Mony i Harrisona😉

Macie jeszcze zdj Mony i Harrisona😉

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mona Smith
27 lat

Harrison Adels 34 lata

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Harrison Adels
34 lata

Bajo misie😘🐻❤️‍🔥.

                    827 słów

A co by było gdyby...(rodzina Monet)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz