I

794 23 33
                                    

Poranek rozpoczął się jak zawsze...Bieganiem. wstałem o 4 i ubrałem ciemne szerokie dresy oraz tego samego koloru koszulkę. Wyłączyłem playlistę i ruszyłem przed siebie.

- Masz dwie godziny zanim skapną się, że cię nie było- wyszedłem i zobaczyłem piękny wschód słońca.

Zacząłem wychodzić z klasztoru, ale spotkałem niespodziewanego gościa

- A gdzie to się wybiera? - Kai. Czemu to zawsze musi być Kai?

- No biegać mi nie wolno? Nikt tu nie trenuje, a ja nie zamierzam znów być z tym kurczakiem znów w jednym pokoju- przekręciłem oczami, a ten się zaśmiał

- Miałem na myśli gdzie się wybierasz bezemnie- uśmiechnąłem się do niego i lekko walnąłem go łokciem

- No to dawaj płomyczku zobaczymy czy dajesz jesteś dobrej kondycji- zacząłem biec, a on za mną. Uważałem, by nie spaść z schodów, ale mój kompan nie przemyślał tego i teraz patrzałem jak turla się z górki

Gdy dobiegłem do niego dalej się śmiejąc ten leżał na ziemi. Chciałem mu pomóc, ale ta sytuacja naprawdę mnie śmieszyła

- Dalej będziesz się chichrał, czy może jednak mi pomożesz? - wyglądał na obrażonego, ale czułem nutkę rozbawienia. Podałem mu dłoń i pomogłem wstać

- Nic ci się nie stało?- Nie chciałem mu wspominać, że jego włosy wyglądają jak sto nieszczęść

- Wszystko gra- uśmiechnął się i zaczął biec

- No ej! Czekaj na mnie! - dobiegłem do niego i wystawiłem mu faka przed oczami

Ten tylko się zaśmiał. Rozmawialiśmy o wszystkim co ostatnio się wydarzyło i doszliśmy oboje do wniosku, że w mieście jest za cicho

- Nie uważasz, że mieszkańcy praktycznie wogóle nie wychodzą z domów?

- Lloyd jest 5 rano. Nikt normalny nie wstaje o tej godzinie, by sobie pochodzić-

- jak wy całe dnie siedzicie przed konsolą to tego nie zauważyliście. Codziennie tu jestem po 2 razy na patrole. Nie wspomnę, że mieliśmy to robić na zmianę, a zostawiliście mnie z tym samym.

- Sory młody. Myśleliśmy, że ci to nie przeszkadza

- Nie ważne. Istotne jest teraz to, że ludzie znikają i nikt nie wie gdzie są.

- Dlaczego mówisz mi o tym teraz?

- Mówie wam to od dwóch tygodni! Ale mnie spławialiście! - zatrzymał się i zaczął się zastanawiać

- No faktycznie coś tam mi świta

- Musimy coś z tym zrobić Kai. Może miasto wygląda na bezpieczne, ale coś musi się dziać w głębi i musimy się dowiedzieć co to jest! - zgodził się ze mną i zaczęliśmy się kierować spowrotem do klasztoru.

Szliśmy dachami, bo tak jest dla nas wygodniej+ plus dodatkowy trening, a patrząc na forme Kai'a naprawdę mu się przyda.

-Jakim cudem ty nie jesteś zmęczony?! Ja juz umieram

- Nie siedzę przed komputerem i nie pije piwa- skinąłem ramionami i szedłem dalej

- Ale palisz,  a to nie jest dobre na kondycję- zatrzymałem się i zastygłem. Skąd o tym wie?

- Nie palę-powiedziałem krótko, a Kai podszedł do mnie i zaczął szeptać

- Gdy chciałem podejść do ciebie i zapytać czy zagrasz z nami zobaczyłem cię na łóżko z ziołem- odwróciłem się do niego i wyszczerzyłem oczy

- Ja..

- Nie tłumacz się mi. Rozumiem- położył mi rękę na ramieniu

- Ale jak zobaczę cię z tym jeszcze raz to pójdę z tym do mistrza jasne? - zgodziłem się i nagle usłyszeliśmy czyjąś rozmowę z dołu

- Po co nam on? Przecież to jest bardziej bezużyteczne niż ta laska

- Szef kazał brać wszystkich, więc on idzie z nami- spojrzeliśmy się po sobie i nagle ujrzeliśmy Daretha

- No koledzy z brązowym ninja nie macie szans- walnąłem sobie w twarz i przy pomocy spinizju ubrałem strój. To samo zrobił Kai i wyskoczyliśmy z dachu

- Dobra Słuchajcie. Jestem po bieganiu i jestem głodny, więc mówcie szybko kim jesteście

- O ninja! Cześć!

- Dareth spływaj stąd szybko- ten mnie posłuchał i pobiegł w długą

- Jest i zielony. Myślałem, że trudniej będzie- zaśmiał się, a ja spojrzałem się pytająco

- Nie wiem czego chcecie, ale popełniacie błąd zabierając mieszkańców!

- Możemy ich oddać- co?

- Co chcecie wzamian?

- Ciebie.

Prychnąłem i zaśmiałem się. Zdziwnienie na ich twarzy nie zapomnę do końca życia

- Ile razy to słyszałem? Chyba z 100 z resztą jak każdy z nas, więc sorki chłopaki, ale mi się nigdzie nie spiesz, ale za to wam do kryptarium jak najbardziej- to były zwykłe pachołki, więc z Kaiem nie zajęło nas długo, by się z nimi rozprawić. Zgarnęliśmy ich na komisariat i daliśmy znać policjantą, że za niedługo się zjawimy, by ich przesłuchać.

Wróciliśmy do klasztoru w ciszy. Kai widział, że nie jestem w nastroju, więc pozwolił nam na ciszę.

- Tak myślałem, że jest coś za cicho. Cóż zrobimy tak, więc Lloyd i Zane pójdą na komisariat, a reszta na trening

- Ale mistrzu! Przecież to poważna sprawa-Cole dostał pałką, a ja próbowałem powstrzymać śmiech

- wszyscy prócz tej dwójki zrobili się słabi i brakuje wam kondycji
- To nie prawda! - Jay próbował zrobić jakiś cios, ale wylądował na Kai'u

- Właśnie widzę, ale skoro tak bardzo chcecie mi udowodnić, że się mylę, to zapraszam do mojego pokoju- uśmiechnął się i wyszedł

-O nie tylko nie ta kura- wszyscy jękneli i zaczęli po kolei wchodzić do pokoju Wu.

Po 5 minutach każdy wyszedł zdyszany i obity, a my z Zanem tylko się śmialiśmy

- Okej może faktycznie trochę spadła nam kondycja

- Ehh. Dobrze wy na sale treningową, a ty Lloyd chodź na chwile do mnie- kiwnąłem głową i zacząłem iść za mistrzem

- Wiesz kto stoi za tym masowym porywaniem? - westchnąłem i oparłem się o ścianę.

- Niestety nie Mistrzu, ale coś przychodzi mi do głowy- posmutniałam i odwróciłem wzrok

- Garmadon zwiał z kryptarium 3 miesiące temu

No to lecimy (:

Never~ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz