XXIII

162 10 31
                                    

- Ciociu Rumi- usłyszałam za sobą i poczułam małe rączki na moim udzie

- Co tam skarbie? - wzięłam ją na ręce. Kocham dzieci

- Gdzie jest mama?- zapytała, a mnie osłupiło.

- Wiesz...musiała wyjechać, ale wróci- uśmiechnęłam się i zacząłem gilgotać jej szyję

- A gdzie Floyd?- zaśmiałam się pod nosem.

- Zaraz go znajdziemy- wziąłam ją na podłogę i podałam rękę.

Zaczęliśmy szukać blondyna, a mnie naszły pewne obawy

Nie widziałam go w sumie dziś od kiedy wyszedł z łóżka, a jest 14

Przeszliśmy cały klasztor, ale go nie było.

Momentalnie pobladłam. Nie zrobiłby mi tego prawda? Prawda?!

- Wiesz co wydaje mi się że Lloyd poszedł do sklepu. Idź do wujka Jay'a i poproś, by się z tobą pobawił dobrze?

- dobrze- poszła w stronę pokoju Jay'a,  a ja od razu zawołałam resztę

- Lloyd zwiał- od razu oznajmiłam i poczułam złość i strach. Mieliśmy znaleźć sposób razem, a on i tak nie posłuchał.

- Cholera jasna- krzyknął Kai i pobiegł szykować perłe

- ktoś musi zostać z młodą- od razu uprzedził Zane na co się zgodziłam

- pixal?- kiwnęła i poszła do pokoju gdzie znajdowała się mała.

- Nie zdążymy- zaczęłam panikować. Nie mogę go kurwa stracić.

- Będzie dobrze- dziewczyna wzięła moje ręce i zaczęła uspokajać

- Miał się stąd nie ruszać. Czemu on nigdy nie słucha?

- Bo to Lloyd. On nigdy nie pozwoli, by komuś stała się krzywda. - westchnęła i zaczęłyśmy iść do perły

- wszyscy są?- gdy się upewniłam odpaliłam znany nam kierunek.

Od razu użyłam swojej mocy, by sprawdzić o czym myśli

...

Co?

- Kai!- pobiegłam do niego, a on się chyba wystraszył

- Co jest?

- Kurwa on chce stracić kontrolę specjalnie, by jak on to ujął rozjebać łeb Garmadonowi- byłam cała w nerwach. Nie skończy się to dobrze jeśli naprawdę straci świadomość nad tym co robi.

- Nie dopuścimy do tego- zarządził

- Mieliśmy też nie dopuścić by poszedł sam, a co zrobiliśmy?- od razu posmutniał.

- sory nie umiem się ugryźć w język- zrobiłam się czerwona. Obwiniłam trochę ich również, ale wiem że nie powinnam.

- Nic się nie stało masz rację. Zjebaliśmy...- widzę, że coś ukrywa, ale nie chcę mu wchodzić do głowy. Ja też bym nie chciała, by tak mi robiono.

- dobra nie obwiniamy się za to. Lloyd i tak by nas nie posłuchał- bo to była prawda. Lloyd jest nawiny i myśli, że jeśli tak pójdzie sam coś zdziała.

- Jesteśmy!- usłyszeliśmy w końcu to na co każdy czekał. Wzięliśmy bronie i zaczęliśmy biec. Miałam nadzieję, że może jednak stwierdził, że nie pójdzie, ale zaraz zobaczyłam jak jeden z strażników wyleciał przez drzwi.

- Kurwa- usłyszałam zza sobą

Wbiegliśmy tam i zobaczyliśmy jak Lloyd obecnie bawi się strażnikami jak piłeczkami.

Never~ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz