XI

211 13 10
                                    

- Lloyd ja chyba nie chcę- trzymała się go kurczowo, gdy dochodzili na miejsce

- Nie martw się Rumi. Nie dam cię skrzywdzić, to będzie szybka akcja. Wierzę w ciebie- mówił rozczulającym głosem białowłosą i pokiwała głową na znak zrozumienia.

- A to nie będzie dziwne, że najpierw mu uciekasz i prawie zabijasz przy okazji, a potem nagle zmieniasz zdanie?

- Będzie dobrze. Zaufaj mi dobrze? - przytulił ją i pocałował w czoło. Szybko zdał sobie sprawę, że zachowują się trochę jak para, którą nie byli

- Przepraszam nie powinien..

- Nic się nie stało. Wsumie to było słodkie- uśmiechnęła się i rozczochrała mu włosy.

-Ej! Wiesz ile Siedziałem nad tym fryzem?! - zaśmiali się

- Ja cię wole w takiej wersji- chłopak momentalnie zaczerwienił się.

- Dzięki...ale nie mamy czasu! Musimy działać. Damy rade prawda?

- A mamy jakiś wybór? - trąciła blondyna ramieniem i zaczęli się rozchodzić.

- To najgłupszy plan jaki wymyśliłem- stwierdziłem i zapukałem do wielkich drzwi, które ostatnim razem zniszczyłem uciekając. Dziwne, że tak szybko je odbudowali.

- Kto śmie pukać...Lloyd? - w drzwiach stanęła mistako, a u Lloyda pojawił się lekki grymas na widok matki.

- Pojmać go!- odrazu rozkazała gdy się w nią wpatrywałem. Odrazu się ocknąłem i wdrożyłem swój plan w życie.

Przytuliłem ją.

- Co ty robisz? - była mocno zdeorientowana, ale po chwili zrobiła to samo co jej syn.

- Chyba zrozumiałem mamo..- westchnął i spojrzał jej w oczy. Tym razem nie przegryzł wargi. Wiedział, że tym razem nie może się zapomnieć.

- Doprawdy? Skąd ta nagła zmiana?

- Poprostu chciałbym mieć w końcu normalną rodzinę i życie...- odsunął się lekko od niej, a kobieta kazała straży odejść.

- Mam nadzieje, że nie kłamiesz- wciąż miała z tyłu głowy, że może to być zasadzka, ale widok syna przyćmiewał tą ewentualność.

- oczywiście, że nie- uśmiechnął się lekko

- Dobra chodź do ojca.- wzięła jego rękę, a chłopak grzecznie ruszył z nią. Cieszył się, że z kobietą poszło tak gładko.

Zapukała do wielkich drzwi poczym je otworzyła. Blondynowi ukazał się wielki pokój, a motywem przewodnim była czerń z czerwienią.

- Jakieś wieści..Co on tu robi?!- Garmadon odrazu wstał i chciał zaatakować blondyna.

- Uspokój się Garmadon. Nasz syn  zrozumiał, że dołączenie do nas jest korzystniejsze. - uśmiechnęła się dumnie do mnie.

- Hmm...a to ciekawe- zaczął okrążać chłopaka aż w końcu złapał kurczowo jego ramię.

- Ty nigdy byś sam siebie nie zostawił ninja- stwierdził i mocniej ścisnął jego ramię

- A to ciekawe, że wiesz więcej o moim życiu niż ja 'tatusiu' - szarpnął, gdy poczuł, że ucisk Garmadona zaczyna go boleć.

- Nie udawaj głupiego. Matkę możesz omamić, ale oboje wiemy, że oni wyczuje kłamstwo oni na kilometr- uśmiechnął się chytrze, a Blondyna zaszła pewna obawa

- Mogę ci udowodnić swoją wierność. Chce poprostu mieć rodziców okej? Czy to tak trudno pojąć?- teraz to on dominował w bitwie na wzrok aż w końcu garmadon westchnął.

Never~ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz