- Lloyd ja chyba nie chcę- trzymała się go kurczowo, gdy dochodzili na miejsce
- Nie martw się Rumi. Nie dam cię skrzywdzić, to będzie szybka akcja. Wierzę w ciebie- mówił rozczulającym głosem białowłosą i pokiwała głową na znak zrozumienia.
- A to nie będzie dziwne, że najpierw mu uciekasz i prawie zabijasz przy okazji, a potem nagle zmieniasz zdanie?
- Będzie dobrze. Zaufaj mi dobrze? - przytulił ją i pocałował w czoło. Szybko zdał sobie sprawę, że zachowują się trochę jak para, którą nie byli
- Przepraszam nie powinien..
- Nic się nie stało. Wsumie to było słodkie- uśmiechnęła się i rozczochrała mu włosy.
-Ej! Wiesz ile Siedziałem nad tym fryzem?! - zaśmiali się
- Ja cię wole w takiej wersji- chłopak momentalnie zaczerwienił się.
- Dzięki...ale nie mamy czasu! Musimy działać. Damy rade prawda?
- A mamy jakiś wybór? - trąciła blondyna ramieniem i zaczęli się rozchodzić.
- To najgłupszy plan jaki wymyśliłem- stwierdziłem i zapukałem do wielkich drzwi, które ostatnim razem zniszczyłem uciekając. Dziwne, że tak szybko je odbudowali.
- Kto śmie pukać...Lloyd? - w drzwiach stanęła mistako, a u Lloyda pojawił się lekki grymas na widok matki.
- Pojmać go!- odrazu rozkazała gdy się w nią wpatrywałem. Odrazu się ocknąłem i wdrożyłem swój plan w życie.
Przytuliłem ją.
- Co ty robisz? - była mocno zdeorientowana, ale po chwili zrobiła to samo co jej syn.
- Chyba zrozumiałem mamo..- westchnął i spojrzał jej w oczy. Tym razem nie przegryzł wargi. Wiedział, że tym razem nie może się zapomnieć.
- Doprawdy? Skąd ta nagła zmiana?
- Poprostu chciałbym mieć w końcu normalną rodzinę i życie...- odsunął się lekko od niej, a kobieta kazała straży odejść.
- Mam nadzieje, że nie kłamiesz- wciąż miała z tyłu głowy, że może to być zasadzka, ale widok syna przyćmiewał tą ewentualność.
- oczywiście, że nie- uśmiechnął się lekko
- Dobra chodź do ojca.- wzięła jego rękę, a chłopak grzecznie ruszył z nią. Cieszył się, że z kobietą poszło tak gładko.
Zapukała do wielkich drzwi poczym je otworzyła. Blondynowi ukazał się wielki pokój, a motywem przewodnim była czerń z czerwienią.
- Jakieś wieści..Co on tu robi?!- Garmadon odrazu wstał i chciał zaatakować blondyna.
- Uspokój się Garmadon. Nasz syn zrozumiał, że dołączenie do nas jest korzystniejsze. - uśmiechnęła się dumnie do mnie.
- Hmm...a to ciekawe- zaczął okrążać chłopaka aż w końcu złapał kurczowo jego ramię.
- Ty nigdy byś sam siebie nie zostawił ninja- stwierdził i mocniej ścisnął jego ramię
- A to ciekawe, że wiesz więcej o moim życiu niż ja 'tatusiu' - szarpnął, gdy poczuł, że ucisk Garmadona zaczyna go boleć.
- Nie udawaj głupiego. Matkę możesz omamić, ale oboje wiemy, że oni wyczuje kłamstwo oni na kilometr- uśmiechnął się chytrze, a Blondyna zaszła pewna obawa
- Mogę ci udowodnić swoją wierność. Chce poprostu mieć rodziców okej? Czy to tak trudno pojąć?- teraz to on dominował w bitwie na wzrok aż w końcu garmadon westchnął.
CZYTASZ
Never~ninjago
Fanfictionzbyt trudno, by to opisać. Poprostu znów zjebałem. Kto by się spodziewał?