1
Finn leżał na kanapie i trzymając zdrowa rękę pod głową, wpatrywał się w sufit. John obserwował go spod drzwi. Przyjaciel nawet nie spostrzegł, że wrócił do domu. John zastanawiał się, czy przypadkiem nie uszkodził mu jeszcze czegoś. Nigdy wcześniej nie widział go tak osowiałego i nieobecnego. Dumał, nad czymś myślał. Co też chodzi mu po głowie? Czy to reakcja na wypadek? Pobyt w szpitalu? Czy może jednak... myśli o tym lekarzu?
Ale przecież to do niego nie pasowało. Finn był twardo stąpającym po ziemi facetem, a nie kochliwym romantykiem. Poza tym, był przecież z Markiem. Kochał go. Sam mu to powiedział. Planował razem z nim zamieszkać. Takich decyzji nie podejmuje się lekkomyślnie. A na pewno, tak nie postąpiłby Finn.
Wszystko działo się zbyt szybko. Ich życie gnało na złamanie karku i John czuł, że już nad niczym nie ma kontroli.
Stuknął parasolką o podłogę. Przyjaciel od razu obejrzał się w jego stronę.
- I co? Znalazłeś ją?
- Nie ma jej w akademiku, ani na stancji, a nawet w sklepie czy Ogrodach.
- Objeździłeś całe miasto?
John skinął. Opadł na fotel na przeciwko przyjaciela. Błoto z jego nogawek kapało na parkiet. Czuł się niekomfortowo. Pobyt w szpitalu zawsze przyprawiał go o mdłości, a do tego jeszcze ta cholerna pogoda. Najchętniej by się wykąpał. Ale nie mógł. Nic nie miało teraz znaczenia. Chciał tylko odnaleźć Annę i sprowadzić ją do domu. Nic więcej. A może... aż tyle.
Miała spędzić weekend w akademiku. Ale tak było zanim z nim zerwała i wybiegła w deszczu... Teraz dałby wszystko by wróciła. Nadal musiał przebić mur, który sam stworzył. Nie chciał być dla niej... symbolem. Ikoną, czym jak tam się to mówi. Chciał by znowu patrzyła na niego. Nie przez pryzmat nazwiska, ale zwyczajnie - na niego.
Dlatego wtedy nie wyznał jej prawdy od razu. Nie chciał by jej radosny, naturalny uśmiech zgasł. Tak jak to się stało właśnie teraz.
- Może jest u jakiejś koleżanki?
John sięgnął po telefon.
- Do kogo dzwonisz?
John stanął przy oknie. Nie wiedział, co robić. Szukać dalej? Czy może jednak zrobić to, o czym myślał już od dawna.
Przesuwał palcem listę kontaktów w telefonie. Pięćset sześćdziesiąt trzy wpisy. Powinien się nią zająć. Poświęcić kwadrans na uporządkowanie tych wszystkich osób. Albo chociaż sprawić sobie drugą komórkę - służbową. Tak byłoby prościej. Choć opcja: usuń, najbardziej przypadła mu do gustu.
Obrócił się w kierunku okna i poczekał na zgłoszenie swojej osobistej sekretarki. Kto jak kto, ale ona wiedziała wszystko. A jeśli nie wiedziała, to z pewnością by się tego dla niego dowiedziała. Informacje i plotki to jej konik. Udzielanie często zupełnie niepotrzebnych rad także.
Usłyszał charczenie i pokasływanie. Już wiedział, że to ona.
- Pani Honoratho, potrzebuję pilnie prywatnego adresu domowego Raya Millistrano.
- Ale panie dyrektorze, przecież to są dane poufne...
- Zatrudniam go i muszę wiedzieć, gdzie mieszka! Niech pani mi zaraz prześle ten adres!
Rozległo się pukanie. John szybko pożegnał się z sekretarką i żwawym krokiem podszedł do drzwi.
Czemu nikt już nie używa dzwonków?! Po cholerę go montowałem?! A może to... Anna?!
CZYTASZ
John Charmer: Idol. Trylogia. Tom II (18+)
Mystery / ThrillerNad Johnem zbierają ciemne chmury. Jego kariera staje pod znakiem zapytania, związek z Anną także. Pojawia się pierwsze ciało, a po nim kolejne i kolejne. Rozerwane i zmasakrowane. A każdy ślad prowadzi do Johna, bowiem każda z zamordowanych osób, b...