Ten inny John. 2.

121 11 59
                                    

John ocknął się w środku nocy. Leżał na kanapie. W domu panował mrok. Ale nie chciał się rozbudzić. Chciał dalej śnić. O Annie. O sobie i o niej. Tam, gdzie dopiero zaczynali. Tam, gdzie mogli być... razem. 

Bo we śnie wszystko jest przecież możliwe. Bez względu na to, czy to był tylko sen...

Zamknął oczy. Mocno. Aż zapiekły go powieki. Deszcz uderzał miarowo w dach i deski pokrywające taras. Wyciszał go. Usypiał...

Aż odpłynął.

□□□

Krople deszczu uderzały w posadzkę, rozpryskując się wokół. Woda podchodziła pod jego obuwie, mocząc je od spodu. Stał oparty jedną nogą o mury uczelni i przyglądał się chodzącym pod parasolami ludziom. Przygnębiający pierwszy dzień, pomyślał. Zgasił papierosa i wrócił do szkoły.

Przechodząc w kierunku sali inauguracyjnej, dostrzegł stojącą piętro niżej dziewczynę, w czerwonym płaszczu. Od razu ją rozpoznał. Zbiegł po schodach, mijając studentów i wykładowców kłaniających się mu i pewnym krokiem podszedł do niej.

- Dzień dobry! - Uśmiechnął się. - Już pani idzie, czy dopiero pani przyszła?

Dziewczyna podniosła wzrok, odpowiadając mu uśmiechem. Włosy miała poskręcane od wody, widział, że jest przemoczona, ale jej oczy się śmiały i błyszczały, gdy z nim rozmawiała.

- Dzień dobry, panie dyrektorze.

- Proszę, bez dyrektora. – Pomasował czoło. - Nie chcę sobie o tym przypominać, wystarczy mi nadmiar zadań i nieustanny brak czasu!

Roześmiała się, zsunęła z ramion płaszczyk, a on od razu go od niej przejął.

- Trzeba było nie przyjmować stanowiska, jeśli nie chce pan o nim nawet pamiętać.

- Fakt. – Pokiwał głową. - Szkoda, że nie znałem pani, kiedy obejmowałem urząd!

Poprawiała ubranie, a on wykorzystał moment i zerknął na jej strój. Przyglądał się jak obciągała czarną miniówkę i wygładzała biały sweter, z kołnierzem zapinanym pod szyją. Białe szpilki, w niebieskie delikatne wzory przetarła chusteczką, którą od razu wyrzuciła do kosza.

- To do szatni? - zapytał starszy mężczyzna, podchodząc do lady i odciągając jego uwagę od jej ciała.

- Tak – odpowiedział i wziął kluczyk od mężczyzny, przekazując go jej. - Proszę.

- Zapewne jest pan na głównej sali? - Schowała kluczyk do torby i wyjęła kolejną chusteczkę, by otrzeć z twarzy krople wody.

- Tak. Niestety, nie mam wyboru. Taki już mój los. – Roześmiał się.

- Proszę nie narzekać. Zawsze może pan wyglądać jak ja. W taką pogodę bez parasola! A biegłam tylko od przystanku!

Przyglądał się, jak ocierała twarz.

- Pozwoli pani. – Wyciągnął rękę i wziął od niej chusteczkę. Odgarnął jej włosy i otarł krople wody z policzków i czoła. Wymienili spojrzenia, ale ona szybko spuściła wzrok. - A pani gdzie się teraz kieruje?

- Chciałam poczuć uczelnianego ducha! - Zaśmiała się. - Poczuć energię ludzi tu obecnych! Może mnie natchnie, w sam raz na nowy rok!

- To też idzie pani na główną salę!

- Na to wychodzi. – Uśmiechnęła się.

- To chodźmy. Usiądziemy razem.

Skierował się ku schodom. Wchodząc, zatrzymał się na pierwszym stopniu, czekając na nią. Poprawiła włosy i podbiegła do niego. Równym krokiem ruszyli powoli po schodach.

John Charmer: Idol. Trylogia. Tom II (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz