Pov Gabrielle:
W chwili, w której stałam przed nieprzytomnym Vincentem moje ciało przeszedł potworny lęk. Chciałam oczywiście zachować zimną krew, natomiast uniemożliwiały mi to niepokojące myśli, które z każdą sekundą pojawiały się w mojej głowie. Podeszłam do leżącego na podłodze mężczyzny i ułożyłam go tak, aby leżał na plecach. Kiedy to uczyniłam wtedy mogłam najlepiej zobaczyć w jakim on jest stanie. Całą twarz praktycznie miał we krwi, w dodatku na jego śnieżnobiałej koszuli widniały plany ciemnej krwi, która płynęła z jego twarzy. Nie próbowałam nawet mówić do niego czy mnie słyszy bo dobrze wiedziałam że jest nieprzytomny, ale co najgorsze nawet nie wiedziałam dlaczego doprowadził się do takiego stanu. Po chwili namysłu pobiegłam na taras po telefon, by móc jak najszybciej zadzwonić na pogotowie. Starałam się bardzo ostrożnie biec, by nie zrobić krzywdę sobie i dziecku.
Będąc z powrotem w gabinecie natychmiast zadzwoniłam po karetkę wszystko opisując jaka sytuacja zaistniała u Vincenta. Ratowniczka, która ze mną rozmawiała bardzo dokładnie mówiła mi co mam robić, co oczywiście dla mnie nie było łatwe z powodu ogromnych nerwów występujących w moim ciele. Po dość długiej chwili kiedy skończyłam wykonywać wszystkie polecenia karetka miała przyjechać w przeciągu 10 minut. Przysięgam, że były to dla mnie najgorsze minuty w moim życiu.
W trakcie czekania na karetkę cały czas byłam przy Vincencie jednocześnie tamując krew czystymi ręcznikami. Słysząc dzwonek do drzwi od razu poszłam do drzwi, by jak najszybciej wpuścić do domu ratowników medycznych. Minęło trochę sporo czasu aż pojechali do szpitala. W między czasie podpinali Vincentowi różne kable, które miały służyć dla mnie do nie wiadomo jakich celów i oczywiście było wymagane mu dać maskę z tlenem. Kiedy ratownicy pojechali do szpitala ja musiałam o wszystkim poinformować Willa, Hailie i Anję. Niestety byłam jedyną osobą, która w tamtym momencie znajdowała się w rezydencji, nawet Eugenie nie było w domu, ponieważ tego dnia musiała pilnie wyjechać do córki. Will pojechał razem z Hailie specjalnie do Barcelony, by złożyć papiery na uczelnię, w której chciałaby studiować. Dwa tygodnie temu pisała egzaminy końcowe, a wyniki miały być początkiem sierpni, więc rekrutacja na studia co dopiero zaczynała się rozkręcać. Niestety Vince jako opiekun prawny nie mógł tam pojechać razem z Hailie, ze względu na to że w Organizacji pojawiły się poważne problemy i jako jeden z najważniejszych członków Organizacji był zmuszony zostać, natomiast Anja razem z dziećmi pojechała na kilka dni do swojej babci, która mieszkała w Londynie, a reszta braci pojechała na Wyspy Kanaryjskie do babci.
Ręce mi się trzęsły niemiłosiernie, a nogi miałam jak z waty. Miałam tylko nadzieję, że mojej córce nic nie będzie przez te nerwy. Will z Haillie na tak złą wiadomość zareagowali oczywiście bardzo źle. Mieli oczywiście przyjechać jak najszybciej się da. Anja zaś również zareagowała niepokojąco, lecz nie mogła przyjechać ze względu na to że dzieci z powodu zmiany klimatu zachorowały. Z tego powodu obiecałam jej, że będę ją o wszystkim informować.
Postanowiłam pojechać do szpitala. Nie miałam serca zostawiać Vincenta samego w tak złym stanie. Był dla mnie dobry od samego początku, przyjął mnie do rodziny bardzo mile jak na tak poważnego człowieka. Zaakceptował mnie od razu, jak miałam problem zawsze kierowałam się do niego bo w ciężkich sprawiał on również potrafił mi pomóc, ale przede wszystkim to dzięki niemu ja i Will pogodziliśmy się w momencie kiedy miałam pracować u Vincenta nad pokojem dla dziecka i sypialnią.
Drogę do szpitala pokonywałam prawie z maksymalną prędkością. W duszy modliłam się, aby z Vincentem było wszystko w porządku, mimo to w mojej głowie tkwiły rożnego rodzaju myśli. Dojeżdżając na parking szpitala jak najszybciej skierowałam się w stronę drzwi głównych, po czym podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry, niedawno przywieziono tutaj mojego szwagra- powiedziałam do kobiety siedzącej w recepcji, która przeglądała wiele dokumentów
- Dzień dobry, proszę powiedzieć imię i nazwisko pacjenta
- Vincent Monet
- Już sprawdzam- odpowiedziała zerkając na ekran komputera- Tak, zgadza się. Pan Monet jest na obserwacji. Dokładnie znajduje się na czwartym piętrze, sala 8
- Bardzo dziękuję
Po tych słowach od razu poszłam do windy i ruszyłam na odpowiednie piętro. Docierając na odpowiedni oddział natychmiast podeszłam do pierwszego, lepszego lekarza, którego spotkałam na swojej drodze.
- Dzień dobry doktorze, przywieziono tutaj mojego szwagra, Vincenta Moneta. Proszę mi powiedzieć, co z nim
Lekarz słysząc moje słowa momentalnie podał wiele papierów pielęgniarce stojącej obok niego, po czym odpowiedział:
- Przepraszam, a kim jest Pani dla Pana Moneta?
- Bratową
- Dobrze, w takim razie proszę za mną do gabinetu- po usłyszeniu odpowiedzi udaliśmy się do gabinetu znajdującego się na końcu korytarza
Kiedy weszliśmy doktor kazał mi usiąść na krześle naprzeciwko dużego, dębowego biurka.
- Stan Pana Vincenta nie jest dobry, ale też nie za kiepski- zaczął siadając na swoim fotelu
- Co mam przez to rozumieć Panie doktorze?
- Pan Monet doznał małego urazu głowy zapewne przez upadek na podłogę. Niedawno skończyliśmy zszywać łuk brwiowy i rękę, przez to niestety stracił dużo krwi. Aktualnie podajemy mu trochę krwi i przede wszystkim kroplówkę, ponieważ z wyników badań okazało się, że jest odwodniony i osłabiony. W jego krwi niestety dominuje alkohol. Minie trochę czasu, aż wytrzeźwieje. Przede wszystkim teraz musi wydobrzeć i wypocząć
Minęło trochę czasu rozmowy z lekarzem prowadzącym Vincenta. Oczywiście poszłam do niego na salę zobaczyć jak się on miewa i postanowiłam wrócić do domu i przyjechać następnego dnia, by jeszcze bardziej nie przemęczać najstarszego z rodu Monetów.
Wracając do domu miałam cały czas w głowie sytuację, która miała miejsce w południe. Mimo, że Vince teraz był w dobrych rękach nie powodowało że byłam spokojna. Wchodząc do środka rezydencji postanowiłam zadzwonić do Willa i Anji, by poinformować jaki jest stan Vincenta i przede wszystkim powiedzieć im, że cały czas będę miała na niego oko.
Z rozmowy z Willem i Hailie okazało się, że niestety do Pensylvanii wrócą dopiero za dwa dni bo w Hiszpanii są strajki linii lotniczych i wszystkie loty są odwołane, zaś reakcja Anji na stan jej męża bardzo mnie zszokowała, a jednocześnie zmartwiła. Nie wydawała się przejęta z całą tą sytuacją. Zareagowała dość obojętnie, to wzbudziło u mnie podejrzenia, że mogą mieć bardzo poważny kryzys w małżeństwie. Miałam tylko nadzieję, że Anja nie ma kochanka i że pobyt w Londynie to nie jest kłamstwo.
Następnego dnia wstałam dość wcześnie. Na zegarach widniała godzina 8:48, a ja pakowałam razem najbardziej potrzebne rzeczy dla Vincenta. Na szczęście Eugenie na moją prośbę specjalnie przyjechała i pomogła mi wszystko spakować bo ona najlepiej wiedziała i orientowała się, gdzie wszystko jest. Kiedy było wszystko gotowe pojechałam do szpitala.
Będąc w szpitalu, czym prędzej poszłam do sali, w której dalej spał nieprzytomny Vince. Przez chwilę wpatrywałam się na przyszłego szwagra, lecz w pewnej chwili postanowiłam pójść do bufetu kupić sobie coś do jedzenia, bo moje dziecko się wręcz tego domagało. Kiedy byłam na korytarzu i kierowałam się w stronę windy w pewnej chwili poczułam skurcze w moim brzuchu. Natychmiast stanęłam w miejscu i oparłam rękę do ściany. Ból był bardzo nie przyjemny i jednej chwili uklękłam na podłodze. Niespodziewanie podeszły do mnie pielęgniarki. Widząc mnie w jakim jestem w stanie od razu poszły po wózek i kierowały się ze mną na nieznany mi oddział.
CZYTASZ
Be My Lover [+18] WILL MONET/ RODZINA MONET
Romance29-letnia Gabrielle Jackson jest najlepszym architektem w całej Pensylwanii. Stawia karierę zawodową na pierwszym miejscu i nie liczy się dla niej beztroskie, imprezowe życie. Rodzinę i przyjaciół stawia ponad wszystko. 35-letni Will Monet, jeden z...