NO TO STARTUJEMY Z DEPRESJĄ ERWINKA :DD
❛ ━━・❪ MONTANHA ❫・━━ ❜
Siedziałem na kanapie i razem z Erwinem grałem w karty. Gdy grałem z kolegami na komendzie, zazwyczaj z nimi wygrywałem, ale siwowłosy był ode mnie lepszy, przez co wygrał większość rund.
Czekaliśmy, aż przyjdzie nasze jedzenie, które zamówiliśmy z Burger Shota. Trochę to już trwało, więc spodziewałem się dostawcy w ciągu najbliższych kilku minut.
Nagle jego telefon zaczął dzwonić. Spojrzał na mnie przepraszająco i odebrał.
— Halo? — mruknął.
Miałem wrażenie, jakby z każdą kolejną sekundą robił się coraz bardziej zdenerwowany. W pewnym momencie w oczach stanęły mu łzy, a ręce zaczęły się trząść.
— Błagam, powiedz że żartujesz... — szepnął. — On nie mógł umrzeć...
I w tym momencie dotarło do mnie, że mowa o Carbo.
A dokładniej o tym, że nie żyje.
Bez słowa przytuliłem chłopaka, na co zaczął płakać, a ja zacząłem głaskać go uspokajająco po włosach. Było mi go w cholerę szkoda, życie wyraźnie go nienawidziło. Najpierw Dorian zniszczył mu życie, później śmierć Blusha i Karina, porwanie ze szpitala do jakiejś rudery na Paleto, gdzie był przetrzymywany przez Lycha, a teraz stracił również i brata.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, co znaczyło, że przyszło nasze jedzenie.
— Zaraz wracam, pójdę odebrać. — mruknąłem.
Poszedłem do wyjścia i zapłaciłem za dostawę. Kojarzyłem tą dziewczynę z Burger Shota, ale nie znałem jej imienia. Za to była bardzo miła, więc zostawiłem jej napiwek.
Gdy wróciłem z powrotem do salonu Erwina nie było, za to zauważyłem, że w łazience świeci się światło.
Stwierdziłem, że na niego zaczekam, ale minęło pięć minut, później dziesięć, a on ciągle nie wracał. Może coś się stało?
— Erwin, jesteś tam? — spytałem, pukając.
Odpowiedzi nie otrzymałem, za to usłyszałem cichy szloch. Po czym domyśliłem się, co można zrobić w łazience po stracie osoby, którą się kochało. A w szczególności siwowłosy miał już z tym problemy.
— Jak mnie sam nie wpuścisz, to wejdę siłą. — ostrzegłem.
Te słowa również spotykały się z brakiem reakcji, dlatego uderzyłem barkiem w drzwi. Ustąpiły od razu, może dlatego, że nie były zamknięte na klucz. No ale nie pomyślałem o tym, żeby spróbować wejść normalnie. W końcu ja jestem Montanha i wszystko muszę robić inaczej.
Zobaczyłem skulonego pod ścianą chłopaka. Chował twarz w ramionach, cicho płacząc. Uklęknąłem obok niego, na co nie zareagował. Delikatnie uniosłem jego twarz, aby na mnie spojrzał, ale uciekał wzrokiem.
CZYTASZ
It's okay • MORWIN (NIE CZYTAĆ/W TRAKCIE EDYCJI)
FanfictionODRADZAM CZYTANIE, KSIĄŻKA JEST W EDYCJI DO CZASU NIEOKREŚLONEGO!! Pewnego dnia Dorian wyznaje Erwinowi swoje uczucia. Siwy sam nie wie, co do niego czuje, raczej jest to braterska więź, ale zgadza się na związek. Jednak wkrótce przekonuje się o dł...