Chapter 12

407 25 23
                                    

❛ ━━・❪ ERWIN ❫・━━ ❜

             Znowu obudziłem się w szpitalu, z tym białym światłem bijącym po oczach. Przez sterylny zapach unoszący się w sali chciało mi się rzygać, ale jednak się powstrzymałem.

             Po chwili podniosłem się na łokciach, szybko mrugając, żeby przyzwyczaić oczy do panującej tu jasności.

             — Erwin, nie wstawaj, zrobisz sobie krzywdę. — usłyszałem.

             Zobaczyłem siedzącego obok mnie Vasqueza, który patrzył się na mnie zmartwiony. Znaczyło to, że cały Zakshot musiał się już dowiedzieć.

             — Miałem zadzwonić do Carbonary, gdy się obudzisz, zaczekaj tu chwilkę.

             Wyszedł na korytarz, wybierając jego numer. Po kilku minutach usiadłem na łóżku, podkulając kolana. Chwilę później do sali wszedł Sindacco z Carbo i Davidem, a dodatkowo za nimi Montanha (od aut. no oczywiście że musiałam tu wjebać montejna, no jak inaczej xd).

             — Erwin, czemu nam nic nie mówiłeś? — wydarł się David.

             — Myślałem, że mi nie uwierzycie. — mruknąłem, nawet na niego nie patrząc.

             Wbiłem wzrok w swoje kolana, bojąc się na niego spojrzeć. Musiał to zauważyć, bo mnie przytulił pocieszające, na co się lekko skrzywiłem.

             — Przecież zawsze bym ci uwierzył, nawet gdybyś mi powiedział, że widziałeś Rightwilla w stroju jednorożca, biegającego na rękach po dachu komendy. W końcu jesteś moim bratem. — uśmiechnął się Carbo.

             Uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie szefa policji w opisanej przez chłopaka sytuacji.

             — A tak na poważniej, mamy dla ciebie dobrą i złą wiadomość. Którą wolisz usłyszeć najpierw?

             — Chyba dobrą.

             — Zakshot już o wszystkim wie i każdy stanął po twojej stronie, nawet Silny. Aktualnie twoi ludzie przeszukują całe miasto, żeby odnaleźć tego zwyrodnialca.

             Nagle do mnie dotarło, że skoro szukają Doriana, to nie jest on w celi na komendzie. Na samą myśl ścisnął mi się żołądek ze stresu.

             — Jak to go szukają?

             — To właśnie jest ta zła wiadomość. — tym razem odezwał się Gregory. — Gdy Power z jeszcze kilkoma osobami pojechali do twojego mieszkania, żeby go aresztować, poddał jednego z nich i uciekł.

             — Jedyny problem tkwi w tym, że najprawdopodobniej cię szuka. — dodał Vasquez. — I musimy znaleźć jakieś miejsce, w którym będziesz bezpieczny. Twoje mieszkanie i ekipowa willa oczywiście odpada,  Dorian też wie, gdzie mieszkają osoby z main Zakshotu. Musielibyśmy szukać kogoś pośród reszty ludzi, a i tak nie mamy stuprocentowej pewności, że ten zjeb nie wie o lokalizacji ich domów.

             — Właściwie tooo... Erwin mógłby mieszkać u mnie, jeśli zechce. — zaproponował niepewnie Montanha. — Raz u mnie był, ale raczej nie pamięta, gdzie dokładnie mieszkam.

             — W sumie jesteś psem, on raczej nie pomyślałby, że Siwy ukrywa się u ciebie. — uśmiechnął się David.

             — No tego akurat nie byłbym taki pewny, Dorian ciągle mnie oskarża, że „zdradzam go z subwooferem”. — zakreśliłem w powietrzu cudzysłów. — Poza tym nie będę uciążliwy?

It's okay • MORWIN (NIE CZYTAĆ/W TRAKCIE EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz