Chapter 14

356 28 7
                                    

DZIĘKUJĘ KAŻDEMU, KTO KOMENTOWAŁ I GWIAZDKOWAŁ POPRZEDNIE ROZDZIAŁY, NAPRAWDĘ MNIE MOTYWUJECIE DO PISANIA :3

Taki trochę krótszy rozdzialik, bo to i tak już trzeci dzisiaj, więc już wystarczy peeposhy

❛ ━━・❪ ERWIN ❫・━━ ❜

             Niepewnie wszedłem za Gregorym do jego mieszkania. Nie wiem czemu, ale się stresowałem.

             — Czuj się jak u siebie, Carbonara przyniósł twoje rzeczy, są w torbie w salonie. — uśmiechnął się Montanha. — Jesteś głodny? Chcesz czegoś do picia?

             — Nie, dzięki. — mruknąłem. — Mogę pójść się przebrać?

             — Pewnie, drugie drzwi na lewo to łazienka.

             Z torby wyciągnąłem jakąś losową bluzę i spodnie, po czym poszedłem do wskazanego mi pomieszczenia. Wziąłem szybki prysznic, żeby się odświeżyć, ubrałem się w czyste ubrania i wyszedłem. Wróciłem z powrotem do salonu, gdzie po chwili dołączył do mnie szatyn. Postawił na stoliku przed kanapą dwie herbaty i usiadł, wskazując, abym zrobił to samo.

             — Chcesz obejrzeć jakiś film czy wolisz porobić coś innego?

             — Obojętnie mi, może być film.

             — Chcesz wybrać?

             — Nie, ty możesz to zrobić.

             Zaczęliśmy oglądać jakiś horror, ale obaj stwierdziliśmy, że jest za nudny i w ogóle nie straszny, więc zmieniliśmy na kryminał, który był nawet ciekawy. Jako ekspert i lider mafii mogłem śmiało powiedzieć, że życie w grupie przestępczej wygląda zupełnie inaczej niż na ekranie.

             Cały czas miałem obawy, że Dorian przyjdzie tu w każdej chwili, chociaż siedzi w policyjnym areszcie i czeka na rozprawę.

             Moja głowa była wypełniona negatywnymi myślami, przez co zaczął boleć mnie łeb. Przymknąłem oczy, chcąc wyrzuć ze wspomnień Doriana, ale niestety nie wychodziło mi to za dobrze.

             — Chcesz mi o czymś powiedzieć? Widzę że coś cię dręczy.

             Nie wiem, czy chciałem. Nie wiem co ja tak właściwie chciałem. Chyba tylko bezpieczeństwa? Trochę wsparcia? A wszystko to otrzymywałem, gdy byłem obok Montanhy. Co za ironia losu, jeszcze tydzień temu Dorian byłby gotów skręcić mi kark, gdy tylko się na niego spojrzałem.

             — Nie... nie wiem? — mruknąłem.

             — Na pewno ci ulży jak mi powiesz. Może będę w stanie pomóc?

             — To trochę głupie, bo Dorian jest w areszcie...

             — Zawsze mogę cię wysłuchać. Też czasem mówię głupoty. — zaśmiał się, na co się lekko uśmiechnąłem.

             — Boję się, że jednak pamięta, gdzie jest twoje mieszkanie. — wymamrotałem.

             — Nie martw się tym, przecież jest na komendzie, w dodatku bez przerwy pod jego celą stoi jakiś policjant z bronią i go pilnuje. A nawet jeśli by uciekł, może i pamięta, który to apartamentowiec, ale piętra, a co dopiero numeru mieszkanka na pewno nie pamięta.

It's okay • MORWIN (NIE CZYTAĆ/W TRAKCIE EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz