Chapter 40

395 25 45
                                    

❛ ━━・❪ ERWIN ❫・━━ ❜

             Razem z Gregorym byłem w jednym z większych i bogatszych apartamentów Dii, gdzie ciemnoskóry zorganizował swoje urodziny. Oczywiście zaprosił pół miasta, bo w końcu mógł sobie na to pozwolić. Poza tym wspólników i przyjaciół miał wszędzie. Zresztą wrogów tak samo.

             Każdy się świetnie bawił, nawet ja, choć nie przepadałem za tego typu imprezami. Szczególnie za takimi, gdzie było dużo ludzi, alkoholu i gdzieś bokiem chodziły narkotyki.

             — Najlepszego, bracie. — uśmiechnąłem się.

             W odpowiedzi przytulił mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

             — Jak coś, to prezent stoi przy wejściu. — spojrzałem na niego znacząco.

             — A co to jest? — spytał wyraźnie zaciekawiony.

             Wyjąłem z kieszeni kluczyki z ładną różową, brokatową wstążeczką i mu podałem, nic nie mówiąc.

             — Samochód?! — krzyknął z niedowierzaniem.

             — A jak myślisz?

             Pociągnął mnie do windy, którą zjechaliśmy na dół. Po drodze dołączyli do nas również Carbo, Vasquez, David i Labo. Ci dwaj pierwsi oczywiście musieli zobaczyć ten samochód z racji tego, że obaj są profesjonalnymi driverami. No i oczywiście chcieli się przejechać.

             Dia aż zaniemówił, gdy zobaczył, co stoi na chodniku.

             — Krieger?!

             — Od dawna ci się marzył, ale nie mogłeś sobie na niego pozwolić. — uśmiechnąłem się.

             — Dziękuję!

             Przytulił mnie mocno, a ja odwzajemniłem uścisk, choć przez chwilę zabrakło mi tchu w płucach.

             Jako że w Rodzinie każdy był bogaty i miał na koncie co najmniej kilkanaście milionów dolarów, takie prezenty na urodziny były na porządku dziennym.

             — Nie zapomnij, że Labo z Vaskim go tuningował. — dodałem po chwili.

             Puścił mnie, po czym odwrócił się do Laboranta. Nie mieli ze sobą zbyt dobrych stosunków. Nie po tym, jak Laborant stracił płuca i nogę w zemście za torturowanie Dii.

             — Dzięki, przyjacielu. Chcesz się przejechać?

             — No pewnie, chętnie zobaczę, co to za fura.

             Przytulił go krótko. Miło było ich znowu widzieć jako przyjaciół.

             Zauważyłem stojącego w drzwiach Gregory'ego. Podszedłem do niego, opierając się o ścianę obok.

             — Uroczo. — stwierdził.

             — A żebyś wiedział, co się kiedyś między nimi działo. — zaśmiałem się.

             — Chyba wolę nie wiedzieć. Patrząc na to, że jestem policjantem, i tak jestem jestem w dużym stopniu zamieszany w tą waszą mafiozę.

             — A właśnie, co do policji, gdzie zgubiłeś swoich kolegów?

             — Grają w jakąś głupią grę, w której nie zamierzam brać udziału.

It's okay • MORWIN (NIE CZYTAĆ/W TRAKCIE EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz