Rozdział 10

28 3 0
                                    

Kiedy zaczęłam się wybudzać, promienie słońca uniemożliwiły mi otworzenie oczu. Zaczęłam się powoli rozglądać i tuż przy swoim łóżku, dostrzegłam mamę ściskającą moję dłoń. Była oparta o swoje ramię i spała. Kiedy się poruszyłam, Victoria musiała to zauważyć. Uniosła spojrzenie i popatrzyła na mnie ze łzami w oczach.

Byłam podpięta do różnych urządzeń i kroplówek. Zobaczyłam różne plastry, bandaże na klatce piersiowej, brzuchu i udach, towarzyszył mi przy tym straszny, rwący ból.

Co jest???

Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co się stało. Nic nie pamiętam.
Pamiętam tylko las, domek i wspólną wycieczkę z Aidenem.
Na telefonie miałam 99+ powiadomień i mnustwo wiadomosci.

Laura: Zoe co się dzieje?
Laura: Wszystko dobrze?
Laura: nie ma ciebie ani Aidena w szkole. Proszę odpisz...
Laura: obraziłaś się na mnie?
Laura: byłam u ciebie w domu ale ciebie też tam nie ma.
Laura: Aiden chce wyjechać.. wiesz coś o tym?

Popatrzyłam na ostatnią wiadomość Laury, która była wysłana kilka godzin temu. Jak to wyjechać, tak nagle?

Laura: Zoe... tak strasznie cię przepraszam...

O co jej chodziło???

Patrzyłam na wiadomości, jednak nie odpisałam jej. Nie miałam siły na zastanawianie się nad tym. Weszłam w kolejny czat...

Nieznany: tak się kończy zadzieranie ze mną :*
Nieznany: ps. Ładne masz ciało :>

Wiadomości były wysłane 3 tygodnie temu.
Byłam kompletnie zdezorientowana.
-Mamo... - wychrypiałam. Głos miałam taki zachrypnięty, że ledwo mogłam cokolwiek powiedzieć.
- Zoe... byłaś w śpiączce prawie miesiąc - Ile?! - Dostałaś alergii na któryś składnik leku nasennego, który podał ci ten włamywacz.

Jakie leki nasenne? O co chodzi?

-L-leki... nasenne?
Patrzyła na mnie ze smutkiem i żalem jednocześnie.
- pamiętasz co się stało?
Próbowałam sobie wszystko przypomnieć. Miałam czarną dziurę w pamięci.
- Nie. Dlaczego mam bandaże i rany?
- Zoe... - widziałam jak się powstrzymuje żeby się nie popłakać, wkurzało mnie to, że nikt nie chciał mi tego wyjaśnić - Będąc w domku, mieliście włamywacza, który rozbił Aidenowi butelkę na głowie. Na szczęście wyszedł z tego cało. Ale później... później zaniósł cie do sypialni i... - Nie mogła powiedzieć bo w ułamku sekundy, rozpłakała się - szarpał cię i przypalał papierosami.

Scisnęła moją dłoń mocniej a ja, byłam w wielkim szoku. Jakie przypalenia? Dlaczego? Czym sobie na to zasłużyłam?

- Mamo... kto mi to zrobił?
- Niewiemy córcia, ale wiemy, że będziesz musiała zeznawać na policji, bo twoje zeznania są kluczowe. Żeby go odnaleźć.
I wtedy, zaczęłam się zastanawiać czy ona wiedziała o tym anonimowych listach? I wiadomościach? Czy Aiden jej o wszystkim powiedział?

***

Dni w szpitalu strasznie mi się dłużyły. Byłam załamana psychicznie, bo zastanawiałam się dlaczego mnie to spotkało.

Szpitalne jedzienie było jednym słowem okropne. Nawet siedzenie na telefonie już mnie nudziło. Nie miałam żadnej wiadomości od Aidena. Gdzie on chce wyjechać i dlaczego?
Dzwoniłam do niego kulka razy, za każdym razem poczta mówiła, że numer nie istnieje.
Nie miałam mu tego za złe, że mnie nie uratował. Sam oberwał i to szklaną butelką, więc nie oczekiwałam tego, że tak nagle, mnie przed nim uratuje.

Kilka dni po wybudzeniu, nie mogłam spać po nocach. Dręczyło mnie to wszystko, wiadomości Laury, policja...
A przecież przed wyprowadzką miałam takie idealne życie... nigdy mi się nie nudziło. Nie docierało do mnie to, co się teraz dzieje. Moje rozmyślania przerwało przychodzące połączenie.
To Aiden.
- Halo? - odezwał się niepewnie.
- Aiden... co się stało?
- Będę za 30 minut to pogadamy. To nie rozmowa na telefon.
- Ale jest już 20, nie wpuszczą cię.
- Wpuszczą, do zobaczenia.
Po chwili usłyszałam dźwięk zerwanego połączenia. Co go ugryzło?
Przypomniałam sobie, że nie widziałam się jeszcze z Mią. Mama mi mówiła, że siedziała tu praktycznie z Aidenem cały czas.

My hidden lover #1 [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz