Odkąd interes ruszył pełną parą, właściciel Zakładu Pogrzebowego Ankh-Morpork zaczął udzielać wywiadów. Właściwie nie musiał, ale wizerunek firmy, jak mawiał Pi, był bardzo ważnym elementem, dział marketingu zadbał o wszystko, ON tylko miał udzielić wypowiedzi. Pi zostawił mu kartkę, ale ta zaraz wypadła przez okno. Jeżeli coś miało skończyć się źle, to właśnie się zaczęło.
– Czy to potrzebne? – rzucił w powietrze, właściwie nie oczekiwał odpowiedzi.
– Pan decyduje – usłyszał.
Redaktor Naczelny „Pulsu" udawał znudzenie.
– Nie wiem, gdybym chciał się wypowiedzieć, sam znalazłbym sobie medium.
– Ale znalazł pan, jak on tam się nazywa, Terry?
– No.
– Terry jak?
– No Terry... Terry p. Załóżmy.
– Na potrzeby tej rozmowy? Możemy. Możemy zrobić takie założenie.
– No, ale to nie ja go znalazłem. Wiesz, ten co się rozbija saniami, on go znalazł. Właściwie to nawet nie znalazł, wyciągnął go z wora.
– Po prostu wsadził łapę do środka i go wyciągnął?
– Właśnie tak.
– Jak jakiegoś pieprzonego królika?
– Wiem, co to królik. Ale nie rozumiem, po co go pieprzyć?
– To tylko słowa. Nikt go nie pieprzył. Nie przyprawiał. Nie o to chodzi. Żadna krzywda mu się nie stała. Nikt nie ucierpiał. Nikt go nie wykorzystał. – Naczelny zamotał się. – Wycofuję... uwagę. Wykreślimy to potem. Nie będzie śladu. Nie powiedziałem.
– Wcale. Rozumiem. Dlaczego wszyscy wciąż o tym mówią?
– Tak?
– Ale skojarzenie zostało. Dlaczego wam wszystko kojarzy się z rują?
– A z czym ma się kojarzyć?
– To nie mój problem. Ale za bardzo odbiegamy od tematu. Chciałbym dobrze wypaść. Naprawdę zależy mi na tym wizerunku.
– Jesteśmy profesjonalną A'zetą. Zapewniam, że przedstawimy Pana we właściwym świetle. Jeżeli o to chodzi, nie musi się Pan niczego obawiać.
– Ja? Jeżeli o to chodzi... – Śmierć wystawił swój lepszy profil, znaczyło to, ni mniej ni więcej, niż to, że się uśmiechnął, przynajmniej próbował. – Naprawdę, zależy mi na dobrym wrażeniu.
A więc nie było to tylko kwestią profilu, problem leżał gdzieś głębiej, jeżeli nawet w ogóle nie leżał na dnie. Nie leżał w ogóle. I nikt, nikt nawet nie starał się go podnieść.
Śmierć niecierpliwił się. Uwierało go coś. Chyba ta sytuacja.
– Możemy wreszcie zacząć ten wywiad? – ponaglił go.
– Tak, proszę Pana.
Czas nie należy do nikogo. Nawet do Niego. To, co z nim robi, to tylko zmiana proporcji. O tyle ma nad nim władzę, o ile decyduje, jak przesypują się ziarna. Co do samych ziaren, nikt nie ma nad nimi władzy, nikt nie wie, czym są, czy są, on tylko pilnuje, aby było ich zawsze tyle samo, przesypuje, liczy, czuwa, odmierza, ale niczego nie tworzy, gospodaruje, zarządza, nic nie zależy od niego i kiedy dociera to do niego, coś łamie się, kruszy, pęka i dalej nie chce być, takie jak przedtem.
CZYTASZ
Zakład Pogrzebowy Ankh-Morpork albo Kim , do ch^^^^, jest ten Kowalski?
FantasyKrzyżówka motywów z Ankh-Morpork, Morta, Ysabell i Susan sto Helit, od narodzin do naturalnej Śmierci. Historia osnuta na motywach powieści Sama Vines'a "Gdzie jest moja krówka", Chochoła Wyspiańskiego, Igorów i samego Quakowa. Gdzieniegdzie opowieś...