Dwaj smutni panowie w szarych garniturach mieli problem. Kogo zostawić? A kogo wymazać?
Nad Quirmem zachodziło Słońce Dysku, topiło się w oceanie, choć w rzeczywistości wisiało za uchem, żółwia i miało się skryć pod nim samym. A'Tuin posiada również skorupę pod brzuchem, jakiś szczątkowy pancerz, w innym razie byłoby mu bardzo gorąco.
W tym czasie dwaj panowie dokonywali korekty rzeczywistości. Zaszeleściły ołówki i już było ich dwoje. Zegar kwiatowy szeleścił płatkami gardenii. Wybiła siódma. Nie było śladu zniszczenia. Szkody zostały naprawione.
Vimes westchnął, był całkowicie odporny na piękno, na początku sprawowania w władzy Lord Vetinari zaszczepił w mieszkańcach Ankh-Morpork ideę, że całe należy do niego i potem nikt już nie rościł pretensji.
– Służba, to służba. Trzeba by cudu, albo jakiejś cholernie mocnej magii, żeby się z tego wymigać...
– To ja – odezwała się Susan.
Siedziała w tym samym miejscu, ale spotkali się teraz.
– Musiałam się z panem porozmawiać. Mówią, że Straż to najlepsza policja na Dysku.
Vimes siedział obok. Nie przypominał sobie, żeby się do niego dosiadła.
– Dziękuję młoda damo, chociaż nic mi na ten temat nie wiadomo – odpowiedział.
– Niech pan nie będzie taki skromny, sierżancie. – dodała.
– Nie jestem – odparł.
Natychmiast przeszła do rzeczy.
– Mam kilka pytań – powiedziała, szukając odpowiednich słów.
– Ja też – odparł bezwiednie.
– Prawda, jak dobrze się składa? – ucieszyła się Susan, współpraca od razu zaczynała się układać.
– Aha – zaczął niegrzecznie – co ja tutaj robię?! I kim – Vimes przeklął – do cholery, jest ten Kowalski?!
Smutni panowie zagrozili ołówkiem. Miał się ich bać?
– Co to za jedni?
– Jacy jedni? – Susan przegarnęła falującą grzywkę – Nie widzę nikogo. Mam..
Podniosła wzrok znad notatek.
– Mam kilka pytań – powtórzyła
Vimes spocił się, o ile można spocić się jeszcze bardziej.
– Ja też – dodał.
Już miał zapytać, co ja tutaj robię i, ale ugryzł się w język.
– Tak? To świetnie się składa – odpowiedziała.
Śmie®ć dosiadał Bestii, był to tylko motocykl, oczywiście przerobiony, ale nosił imię równie potężne, jak jego właściciel. Ruszył, ale nie ujechał daleko. Za nim wymachując ręcznikiem, biegł Terry. Chyba ten gość z pobocza.
– nie panikuj – przeczytał, przegazowując.
– Nie mam zamiaru – Terry zdyszany dopadł go wreszcie. Złapał się tylnego światła i wysapał – Może powiesz mi w końcu, co tu się dzieje?
Śmie®ć dodał obrotów.
– Myślałem, że ty mi to powiesz. Tymczasem nasłałeś na mnie prawników.
– Nasłałem? Jakich prawników? – Terry miał mętlik w głowie.
Motocykl zabrzmiał, co najmniej, jak wezwanie na Sąd Ostateczny.
CZYTASZ
Zakład Pogrzebowy Ankh-Morpork albo Kim , do ch^^^^, jest ten Kowalski?
FantasyKrzyżówka motywów z Ankh-Morpork, Morta, Ysabell i Susan sto Helit, od narodzin do naturalnej Śmierci. Historia osnuta na motywach powieści Sama Vines'a "Gdzie jest moja krówka", Chochoła Wyspiańskiego, Igorów i samego Quakowa. Gdzieniegdzie opowieś...