W Zakładzie Pogrzebowym w Ankh-Morpork pozbawione zajęcia Igory grały w karty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale rżnęły już prawie dwadzieścia lat.
Bez przerwy.
Dlaczego Igory tak grały? Grały tak, żeby zająć czymś ręce. A cięły w te klocki, jak Edek w Tango. Z tym, że każdy, w każdej ręce miał dziesięć palców i nikt nie śmiał liczyć im rąk. Był to najdłuższy i najbardziej wyrafinowany brydżowy rober w historii Űberwaldu, jeśli nie całego Dysku.
– A pamiętacie? Jaki tu był ruch? Ile się działo? Jaki mieliśmy obrót?
– Tak, a jaki był wybór w towarze!
– Wszystko świeżusieńkie, tylko szyć!
– Szyć i żyć!
– Karo.
– Chyba twoją starą. Cztery trefle...
– Cztery karo.
– Aha, to chyba już pytanie o asy...
– Szlem ci się marzy? Kontra.
– Tniemy. Sześć bez...
– To ja siedem i też bez... – Pi zablokował grę. – He, he...
– Zgłupiałeś, ty też chcesz grać w siedem bez atu? Przecież to nie ma sensu!
Jeden z Igorów zrobił wachlarz z kart. Na pewno nie grali jedną talią, ze względu na samą ilość kciuków, mogło ich być kilka lub kilkanaście.
– Dlaczego nie? – odpowiedział Pi Razy Oko, wykładając karty na stół. – Przecież nie będę liczył punktów. Ja tu mam tyle tego – zaczynało brakować miejsca. – Na ciebie wystarczy, psi synu. Gramy? Czy chcesz tę kwestię przedyskutować?
Igory spojrzały, wszystkie i równocześnie, w stronę dwóch smutnych panów w szarych garniturach, szeptali coś i po chwili, po wykreśleniu kilku linijek i dopisaniu drobnych zmian, kiwnęli twierdząco.
– Nie – odparł przeciwnik.
– Dobrze... – pozostali odetchnęli z ulgą.
–Wykładam,Senior!– zawołałPi.
Już mieli zacząć rżnąć, kiedy znów skrobnęły ołówki.
Zamarli.
– Coś jeszcze? – zapytali jednocześnie.
– Moglibyście wreszcie zacząć seplenić?
Igory popatrzyły na nich z politowaniem. Zaszeleściły przekładane kolorami, walorami i wartościami, tak jak się to w ǘberwaldzkim brydżu robi karty, aby utrzymać hierarchię w ręce.
– Nie damy się zbyć. Przynieś lepiej nowe karty, to jeszcze chwilę potrwa... – Wznieśli do góry wiele par rąk, choć tylko w co drugiej przymali karty i tak był to imponujący widok. – A co do seplenienia, rozmawialiśmy o tym wiele razy. Miedzy sobą możemy rozmawiać, jak chcemy. Nie będziemy się płaszczyć. Zresztą, nie ma dla kogo... Nie ma wała, nie po to walczyliśmy, nie po to zakładaliśmy związek zawodowy, nie po to skakałem przez płot. Walczyliśmy o swoje prawa, nie po to, żeby rządził nami teraz...
Smutni panowie zmarszczyli czoła. Chwycili za ołówki, gotowi dodać notatkę...
Nastąpiła krępująca wszelkie ruchy cisza.
Jednak żadne konkretne nazwisko nie padło.
CZYTASZ
Zakład Pogrzebowy Ankh-Morpork albo Kim , do ch^^^^, jest ten Kowalski?
FantasyKrzyżówka motywów z Ankh-Morpork, Morta, Ysabell i Susan sto Helit, od narodzin do naturalnej Śmierci. Historia osnuta na motywach powieści Sama Vines'a "Gdzie jest moja krówka", Chochoła Wyspiańskiego, Igorów i samego Quakowa. Gdzieniegdzie opowieś...