Protagonista, czyli znów ta słynna Mary Sue

85 5 3
                                    

"Jestem piękna, mądra, modna i swobodna. Nie fikaj, bo dostaniesz z liścia". Takim humorystycznym akcentem można opisać jednym zdaniem naszą słynną i kochaną Mary Sue :) kreacja ów postaci jest stara jak świat. Pierwotnie powstała w fanficku o Star Treku już w latach 70. Od tamtej pory Mary Sue zasłynęła właśnie przede wszystkim w fanfiction, gdzie bohaterka jest tworzona jako przerysowana parodia oryginalnej postaci. Jednakże Mary Sue występuje też w zwykłych powieściach, przeważnie napisanych przez początkujących pisarzy. Czasem nieświadomie, a czasem jest to zabieg celowy. Z kolei jej męskim odpowiednikiem jest Gary Stu, również przeidealizowana postać bohatera. Ale po kolei.

Tworzenie naszych bohaterów, a szczególnie oczywiście protagonisty i antagonisty to chyba najważniejszy proces twórczości w książce. Bez odpowiedniego głównego bohatera, cała opowieść by była zwyczajnie nijaka, mdła i nudna. Zanim zaczniemy pisać pierwsze zdania naszej cudownej książki, należy dokładnie przemyśleć (najlepiej szkicując sobie nawet na kartce), jaki ma być nasz protagonista. Czym się będzie wyróżniać, jak wygląda, jak ma na imię itd. bowiem każdy detal się liczy. Podobnie jak w przypadku kreacji świata, kreacja bohatera nie powinna być banalna i prosta. Nie powinna to być pierwsza z brzegu postać, jaka wpadnie nam na myśl. A jeszcze lepiej, gdy nie jest na nikim wzorowana. Naturalną jednak rzeczą jest, gdy pisarz tworzy postać wzorowaną na nim samym. Praktycznie większość tak robi i zawodowi pisarze nie są wyjątkiem. Choćby J.R.R. Tolkien przyznał otwarcie, iż postać Bilba Bagginsa wzorował na sobie i swoim zamiłowaniu do palenia fajki. Z kolei Rowling - twórczyni serii o Harrym Potterze - wielu bohaterów wzorowała na swoich znajomych i członkach rodziny. Jest to powszechny zabieg i nikogo już to chyba nie dziwi. Jednakże bywa, że wydawnictwa nieco niechętnie patrzą na taką postać w książce, właśnie w obawie o to, iż będą mieć przed sobą niechlubną Mary Sue. 

Z pewnością wielu z nas tworząc postać głównego protagonisty mimo wszystko wciela coś ze swoich osobistych cech. Wygląd, charakter czy zainteresowania. Drobne tego typu detale nie są niczym złym. Robimy to właściwie podświadomie. Problem pojawia się wówczas, gdy bohater jest po prostu przeidealizowany. Jego wady nienaturalne, historia jego życia dość sztampowa, a w toku fabuły książki, widzimy, że wszystko, co wypada z rąk bohatera, jest absolutnie idealne i wywołuje podziw wśród swojego otoczenia. W końcu Mary Sue to panna doskonała. Czego się nie dotknie, to zmienia się w złoto. A każde jej potknięcie jest skwitowane uśmiechem i wzruszeniem. Przy czym przeważnie taka bohaterka ma też dość wredny charakterek. Lubi ustawiać wszystkich po kątach. Często się wydziera, uwielbia być w blasku reflektorów, a wszyscy mężczyźni oczywiście padają jej do stóp. A najlepiej jeszcze jak ona sama boryka się ze słodkim dylematem: którego faceta wybrać, bo przecież każdy z nich jest bajecznie przystojny, seksowny i inne wow. Oczywiście nie jest to reguła, ale można zauważyć w niektórych książkach owy powtarzający się schemat. Mary Sue to postać ponad wszystko po prostu sztuczna. Niesie za sobą zarówno parodię, jak i marzenia i pragnienia pisarza. Oczywiście każdy z nas w pewnym stopniu przenosi na swoich bohaterów swoje marzenia, jak wspomniałam już wyżej. Kluczowe tylko jest, aby to robić KONSEKWENTNIE. Jednocześnie nie każdy bohater ze smutną przeszłością, czy też inteligentny i piękny, automatycznie jest sztampową Mary Sue. Również należy odróżniać ów postaci od siebie. 
Pośród papierowych książek taki schemat bohatera przypisuje się między innymi postaci Belli Swan ze sagi Zmierzch, Katniss z serii Igrzysk Śmierci oraz Anastasi Steel z książki "Pięćdziesiąt twarzy Greya".

I jeszcze kilka słów o Garym Stu, jako że ta forma postaci jest znacznie mniej znana, acz równie popularna. Oczywiście mamy tu ten sam schemat, co w przypadku "panny doskonałej", tyle że jest to rzecz jasna "facet doskonały" :) nasz wyśniony ideał, marzenie, pragnienie z mokrego snu. Jest bosko przystojny, seksowny, umięśniony, z sześciopakiem na brzuchu. Wszystkie dziewczyny wzdychają do niego, a on przeważnie jest słodkim bad boyem. Normą jest, że oczywiście Gary Stu koniecznie musi mieć na koncie jak najwięcej łóżkowych przygód z pannami. Jest ideałem kobieciarza i casanovy. Nawet, gdy mówi, to z jego ust wylatują same kwiatki i serduszka, od których wszystkie kobiety mdleją na wypolerowaną posadzkę w szkole. Och, a jeszcze wzbudza absolutne podniecenie, gdy nasz piękny Gary Stu jest rzecz jasna wampirem. Nie czytam przeważnie książek o wampirach, ale nawet widząc opis, zawsze i wszędzie widzimy bombowo przystojnego wampira, do którego oczywiście KONIECZNIE musi wzdychać główna bohaterka i z szalonej miłości do niego obowiązkowo musi dać się ugryźć i również przemienić się w wampirka. Bardzo powtarzalny schemat i absolutnie doskonały przykład podręcznikowego Gary Stu. Ale mam tu na myśli oczywiście jego przerysowaną i idealną postać, pomijając już osobną kwestię, że i tak wampiry, jak wiemy, przeważnie mają seksowność wpisaną w naturę. 
W papierowych książkach postać Gary'ego Stu ma reprezentować m.in.: Eragon z serii książek Paoliniego, James Bond oraz Edward Cullen ze sagii Zmierzch. 

Jak NIE pisać książek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz